Student z Kielc i jego japońska przygoda [ZDJĘCIA]
Mieszkał w Tokio przez prawie pół roku, zdobył mnóstwo wartościowych doświadczeń i wiele cennych znajomości. Piotr Jarząbek, student informatyki na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach, niedawno wrócił do domu z wymiany w Japonii. Tuż po powrocie udało nam się z nim porozmawiać o jego przygodach.
Jak to się stało, że poleciałeś do Japonii?
Dowiedziałem się, że istnieje możliwość odbycia takiej pionierskiej wymiany bezpośredniej pomiędzy uniwersytetami i postarałem się, żeby dostać się do programu. Chętnych było naprawdę sporo, ale finalnie zostałem tylko ja.
Co robiłeś na miejscu?
Oczywiście przede wszystkim studiowałem na tamtejszym uniwersytecie i w pewnym sensie starałem się przeżyć w japońskim klimacie. Zajęcia w Shibaura Institute of Technology wyglądały bardzo różnie. Generalnie trwały 100 minut, a dzieliły się na praktyczne i teoretyczne - związane z moim kierunkiem, czyli informatyką. Brałem też udział w zajęciach wykraczających poza mój program, na przykład z elektroencefalografii. Poziom był bardzo wysoki, ale egzaminy dało się zdać.
Czy udało ci się zawrzeć jakieś ciekawe znajomości?
Całe mnóstwo! Cały czas koresponduję z nowymi znajomymi. Są oni dla mnie jedną z głównych motywacji do tego, by kiedyś wrócić do Japonii. Na wymianie byli studenci z Niemiec, Malezji, Chin, ale zdecydowaną większość moich znajomych stanowili Azjaci.
Jak udało ci się zorganizować tam życie? W końcu mieszkałeś tysiące kilometrów od domu przez aż pół roku.
Nie było łatwo. Okazało się, że cały wyjazd zorganizowany jest zupełnie inaczej, niż się spodziewałem. Musiałem rozplanowywać cały dzień i kombinować, żeby jakoś sobie poradzić. Przede wszystkim dość trudno było mi się przyzwyczaić do tamtejszej kultury. Życie było drogie i zdecydowanie inne niż tu, w Polsce. Znalazłem dodatkową pracę, żeby zarobić trochę pieniędzy, ponieważ codzienne wydatki były naprawdę spore. Mieszkałem w małym pokoju wspólnie z pięcioma innymi osobami i codziennie jadłem ryż.
Japończycy różnią się od Polaków pod względem kulturowym?
Moi współlokatorzy zaskakiwali mnie właściwie codziennie swoim odmiennym, japońskim obliczem. Poza tym tamtejsza kultura zdecydowanie różni się od naszej, polskiej. Ludzie zachowują się niemalże dziecinnie. Są też zamknięci w sobie i mają problem z wyrażaniem emocji. Jest ich pełno, a każdy z jednej strony wyróżnia się w tłumie, a z drugiej jest taki sam. Na ulicach można zauważyć mnóstwo cosplayerów, czyli osób przebranych za fikcyjne postacie. Poza tym ciekawie wygląda chociażby tłum uczennic w charakterystycznych mundurkach. Co zaskakujące, Japończycy mają trudności z porozumiewaniem się w języku angielskim, dlatego musiałem się nauczyć rozmawiać z nimi po japońsku. Na początku było trudno, ponieważ kompletnie nie znałem tego języka. Później, kiedy zacząłem się uczyć bardziej intensywnie, przynosiło to pozytywne efekty. Teraz w trakcie prostej dyskusji jestem w stanie dogadać się z Japończykiem. Tego języka chciałbym się uczyć dalej. Teraz mam jeszcze większą motywację - być może kiedyś tam wrócę.
Z pewnością miałeś okazję poznać Tokio. Co najwyraźniej zapisało ci się w pamięci?
Miałem niewiele czasu, ale gdy tylko udało mi się znaleźć chwilę, zwiedzałem okolicę. Przede wszystkim poznałem Tokio, bo właśnie w tym mieście żyłem. Jednym z najciekawszych miejsc, które odwiedziłem, była dzielnica Asakusa - było tam pełno starych świątyń i ceremonialnie ubranych Japończyków. To był naprawdę niesamowity widok. Miałem też przyjemność zwiedzić dzielnicę Shibuya, w której było mnóstwo ludzi. Widziałem tam między innymi najbardziej zaludnione przejście dla pieszych na świecie.
A czy udało ci się wyjechać poza Tokio?
Byłem w Fujiyoshida - podziwiałem stamtąd słynny wulkan Fuji, napawałem się widokiem pięknego jeziora Kawaguchiko i miałem okazję przetestować atrakcje w ekstremalnym parku rozrywki Fuji-Q Highland.
Jadłeś jakieś ciekawe, japońskie potrawy?
Wyjątkowo smakowało mi tonkatsu, czyli japoński kotlet schabowy. Poza tym bardzo przypadło mi do gustu okonomiyaki, które trzeba samodzielnie przyrządzić.
Japonia, a szczególnie Tokio, słynie z oryginalności. Co ciekawego zauważyłeś na miejscu?
Było tam wiele unikalnych sklepów wypełnionych japońską mangą. Dało się również znaleźć miejsca pełne charakterystycznej, nietypowej elektroniki na sprzedaż, a poza tym były nawet sklepy oferujące używaną damską bieliznę.
Jakie są twoje spostrzeżenia na temat życia w Tokio?
Życie toczy się tam bardzo szybko. W Tokio jest niesamowicie tłoczno, ale większość ludzi stosuje się do reguł. W pociągu jest bardzo cicho, nie można tam głośno rozmawiać. Ludzie są niesamowicie uprzejmi, część z nich raczej udaje, ale taką mają zasadę, dlatego co chwila słyszałem słowo „przepraszam”. Kradzieże są niesamowicie rzadkie, a to ze względu na mentalność Japończyków. Generalnie przestępstw jest bardzo mało i w związku z tym można się tam czuć bezpiecznie. Irytujący jest brak koszy na śmieci na ulicach - to dlatego, że w 1995 terroryści chowali tam materiały wybuchowe i po tych incydentach rząd postanowił usunąć większość takich pojemników.
Czy innym studentom poleciłbyś tego rodzaju wymiany z zagranicznymi uczelniami?
Ten wyjazd był dość ekstremalny, a w takiej formie jest on dość trudny do zrealizowania. Jednak jeżeli ktoś ma możliwość wcześniej sobie wszystko rozplanować i jest w stanie sprostać wymaganiom finansowym, może to być naprawdę cenne doświadczenie.