Nowosolanie z Samodzielnej Jednostki Strzeleckiej 3006 są po ważnych manewrach: „Anakondzie” i „Pumie”. Wszystko po to, by już za kilka lat bronić naszych granic.
Wojskowe ćwiczenia „Anakonda 16”, które zakończyły się nieco ponad dwa tygodnie temu, były wyjątkowe z dwóch powodów. Po pierwsze były to największe takie manewry sił zbrojnych RP, a po drugie, po raz pierwszy zaproszono do nich również organizacje proobronne. Jedną z nich była Samodzielna Jednostka Strzelecka 3006 z Nowej Soli. St. plut. Arkadiusz Śliwiński, zastępca dowódcy nowosolskich strzelców określa to wydarzenie mianem „pierwszej randki” z wojskami operacyjnymi. Jak zapewnia, bardzo udanej.
- To pierwsze takie manewry, przynajmniej od II wojny światowej. Bo przez cały okres komuny takie coś, jak my tu teraz mamy, w ogóle nie funkcjonowało. A na fali tego całego nurtu i też strachu przed Rosją, takie organizacje jak nasza zostały dostrzeżone, a wraz z ostatnią zmianą rządu jeszcze bardziej się to wszystko nasila. Więc wrzucono nas w „Anakondę” w ramach takiego... sprawdzenia - wyjaśnia.
W sumie w ramach „Anakondy” ćwiczyło 500 osób z całego kraju, reprezentujących różne organizacje. Z Nowej Soli na poligon pojechało 14 osób. - Nasi strzelcy ćwiczyli w ramach lubuskiej kompanii na poligonie w Białej Górze - precyzuje A. Śliwiński.
Rola organizacji proobronnych w ostatnich miesiącach rosła, a w najbliższych latach urośnie jeszcze bardziej. Resort obrony zadecydował bowiem o utworzeniu trzech brygad obrony terytorialnej na wschodzie kraju. 30 czerwca zakończył się pierwszy w ostatnich czasach pobór na roczny kurs oficerski, zorganizowany właśnie pod kątem oficerów obrony terytorialnej. Lada dzień ma być też wyznaczony dowódca tych wojsk. - We wrześniu tego roku ma ruszyć nabór do tych brygad na wschód, a do 2020 mają być też brygady na zachodzie. Z tego co wiem, na województwo lubuskie przypadnie jedna brygada. I mogę już oficjalnie potwierdzić, że nasza jednostka będzie jedną z pierwszych, która wejdzie w te struktury - mówi A. Śliwiński.
- Mamy u siebie młodych podoficerów i żołnierzy szeregowych, którzy robią kursy wojskowe i będą chcieli wejść w ten system. Z Nowej Soli na to przedsięwzięcie szykuje się ok. 30 osób. To dwie trzecie stanu naszej jednostki. Różne organizacje w Polsce chwalą się ilościami. Jedni mają 50, inni 70 albo i 200. Ale jak trzeba prawdziwych ludzi do pracy, wyszkolonych na tym samym poziomie, to potem mają problem. A ja mam u siebie 30 osób, które stanowią jeden, zwarty pododdział - wyjaśnia zastępca dowódcy SJS 3006.
W minioną środę wspomniana trzydziestka wróciła z kolejnego, blisko tygodniowego poligonu, tym razem ochrzczonego jako „Puma 16”, który miał miejsce w Świętoszowie. Nowosolanie stanowili jedną trzecią wszystkich zaproszonych na manewry strzelców z całego kraju. Jak przyznaje A. Śliwiński, był to największy sprawdzian z działalności naszej jednostki pod każdym względem: logistycznym, kadrowym, szkoleniowym czy bojowym.