Strzelać każdy może, trochę lepiej lub gorzej
Odkąd amerykańska ciężka brygada zajęła w Polsce pozycje, możemy śmiało powtórzyć za gen. George’em Pattonem: „Niech Bóg zlituje się nad naszymi wrogami, będzie im to potrzebne”.
Jadąc przez Polskę amerykańscy żołnierze zatrzymywali się, żeby publiczność mogła obejrzeć sprzęt i przymierzyć się do broni strzeleckiej. Polscy weterani obowiązkowej służby wojskowej spierali się wtedy na temat zalet i wad pocisku kaliber 5,56 mm NATO w porównaniu do powszechnego dawniej w Polsce kalibru 7,62 mm. Młodsi Polacy, którzy w wojsku nie byli, mogli zrobić zdjęcia swoim dzieciom, składającym się do strzału z karabinu maszynowego Browning M2 (kal. 12,7 mm), który jest wyposażeniem wozu bojowego typu Stryker.
Może to od postrzału z takiej broni poległ w 1945 r. kapral Stuart S. Stryker, gdy poderwał pluton do ataku na niemieckie pozycje w mieście Wesel? Bo wiadomo, że drugi z patronów amerykańskiego wozu bojowego, st. kapral Robert F. Stryker (zbieżność nazwisk przypadkowa), nie poległ od postrzału. W 1967 r. osłonił własnym ciałem kolegów przed wybuchem miny kierunkowej koło miasta Loc Ninh w Wietnamie.
Czytelnika znudzonego czytaniem o tych militariach zapewniam, że czasu nie marnuje. Obok bowiem rzemieślniczego piwa, muzyki disco polo i diet odchudzających, w Polsce modny staje się militaryzm. Czy to piknik na Dzień Dziecka w ogrodach premiera w Warszawie, czy Święto Dzielnicy Grzegórzki w Krakowie, wszędzie małe dzieci z zapałem dźwigają karabiny, przymierzają hełmy i kamizelki kuloodporne. Do dziecięcego entuzjazmu dodać trzeba projekt ministerstw - sportu, MON i MSWiA - przewidujący, że w każdej gminie powstanie strzelnica sportowa i huk salw grzmieć tam będzie od rana do nocy. Jeżeli dorzucimy do tego 35 tys. żołnierzy Obrony Terytorialnej, którzy przygodę z bronią rozpoczną już w tym roku i 20 tys. uczniów klas mundurowych - to widać, że Polska zaraz będzie uzbrojona po zęby.
Chodzi o odstraszanie i bardzo się cieszę, jeśli potencjalny przeciwnik nie odważy się nawet spojrzeć w stronę przesmyku suwalskiego. Martwi mnie jednak widok posła Stanisława Pięty ubranego w koszulkę z orłem i napisem „Polacy do broni” (59 zł sztuka). Poseł Pięta mówi, że chodzi mu o strzelectwo sportowe. Martwi mnie to, bo świadczy, że część tego nowego uzbrojenia, które pojawi się w Polsce, nieuchronnie dostanie się w ręce ekstremistów.
A każdy kij ma dwa końce. Jeśli mówimy o gen. Pattonie i obu dzielnych Strykerach, wspomnijmy też dwóch innych Amerykanów: Leonarda Berkovitza i Anthony’ego LePage’a- psychologów, którzy pierwsi opisali tzw. efekt broni. Działa on w ten sposób, że sam widok broni palnej wywołuje u ludzi wzrost poziomu agresji.
Jeżeli pod wpływem tysięcy nowych karabinów poziom agresji w Polsce ma jeszcze bardziej wzrosnąć, to niech Bóg zlituje się nie tylko nad naszymi wrogami, ale i nad nami też. Będzie nam to potrzebne.