Kto chce być duży i silny, powinien jeść przynajmniej pięć posiłków dziennie oraz nie szczędzić sobie białka i węglowodanów. Taką właśnie dietę stosują najsilniejsi ludzie świata, czyli strongmani.
Tajniki swojej mistrzowskiej diety zdradził nam Michał Kopacki z Tuszyna, wielokrotny uczestnik zawodów strongmanów w Polsce i za granicą, także corocznego turnieju Arnold Classic Strongman w Stanach Zjednoczonych, który odbywa się pod patronatem samego Arnolda Schwarzeneggera.
- Rano zaczynam od razu z grubej rury - śmieje się Michał. - Pierwsze dwa posiłki są zawsze białkowo-tłuszczowe. Śniadanie to na przykład jajecznica na boczku, do tego kilka plastrów pomidora i mała łyżeczka octu jabłkowego (który wspomaga trawienie tłuszczów). Na drugie śniadanie jem 200 gramów tłustego sera z warzywami i okraszam to jeszcze łyżką stołową oleju lnianego.
Z takim zapasem energii sportowiec biegnie na siłownię.
- Przed samym treningiem potrzebuję węglowodanów, by mieć siłę i dobrze się czuć podczas intensywnych ćwiczeń - opowiada Michał. - W grę wchodzi więc koktajl białkowo--węglowodanowy, drugi spożywam po ćwiczeniach, by zamknąć tzw. okno anaboliczne (czyli krótki czas po treningu, 2-3 godziny, kiedy organizm najefektywniej wykorzystuje dostarczone mu składniki odżywcze).
Gdy siłacz wraca do domu, zabiera się za przygotowanie czwartego posiłku.
- W menu jest często pierś kurczaka z ryżem i warzywami - zdradza. - Musi być oczywiście olej kokosowy, który pomaga w metabolizmie.
Wydaje się, że po takiej dawce kalorii człowiek powinien być najedzony. Ale nie ten człowiek...
- Na kolację zjadam omlet z 10 całych jaj, do których dodaję płatki owsiane, banana i masło orzechowe - wymienia Michał. - Nie zapominam też o łyżce oliwy z oliwek. Taka dawka węglowodanów przedsnem ma zapewnić regenerację i nabić jak największą ilość glikogenu (wielocukier, stanowiący paliwo dla mięśni - przyp. red.) do organizmu.
Tuszyński strongman uważa, że jego dieta nie jest skomplikowana, ale za to skuteczna.
- Jem w ten sposób przez sześć dni w tygodniu, czyli wtedy, kiedy trenuję - mówi. - Za to w niedzielę, kiedy mam wolne od treningów, pozwalam sobie na kulinarne szaleństwo. Jem wszystko!
Żeby się o tym przekonać, można wejść do jednej z tuszyńskich pizzerii.
- Zaglądam tam niemal co tydzień, to moja nagroda za trzymanie zdrowej diety przez sześć dni - uśmiecha się sportowiec. - Często zdarza się również, że odwiedzam mamę, a mama zrobi obiad. A wiadomo, że mamie się nie odmawia - śmieje się strongman.
- „Najgorzej” było, kiedy pojechałem z wizytą do babci. Oj... Jak każda seniorka rodu, także moja babcia, uważa, że za mało jem, więc koniecznie musi o mnie zadbać. W takich chwilach nie myślę o diecie - mówi.
Michał Kopacki podkreśla też, że w każdym jadłospisie niezmiernie ważne są warzywa i owoce.
- Istotne jest to, żeby wybierać zawsze świeże i z pewnego źródła - mówi. - Wtedy mamy stuprocentową pewność, co jemy.
Według sportowca, sednem prawidłowego odżywiania się jest indywidualny dobór diety. Oczywiście, kluczowe jest to, czy uprawiamy jakiś sport. Ktoś, kto przebywa głównie w pokoju na kanapie i przemieszcza się samochodem, przy diecie strongmana w szybkim tempie nabrałby rozmiarów balona.
- Sekret tkwi w prostocie - mówi Michał. - Dieta nie może być skomplikowana, za to urozmaicona. Tłuszcze, węglowodany i białka trzeba podawać w odpowiednio dobranych ilościach.
Strongman zajmuje się nie tylko sobą i swoją karierą sportową. Ma kilku podopiecznych, którym doradza, co jeść i jak ćwiczyć. Zdarza się, że podpowiada tym, którzy na siłownię przychodzą pierwszy raz.
- Takie osoby chcą szybko osiągnąć efekty, czyli schudnąć lub zbudować masę mięśniową - opowiada. - Jednak pierwsze treningi nie powinny być intensywne, wysiłek należy zwiększać stopniowo. Zalecam moim podopiecznym, by nie ćwiczyli częściej niż 3-4 razy w tygodniu z umiarkowaną intensywnością, żeby organizm mógł przestawić się na coraz wyższe obroty.