Strefa przemysłowa w Rybniku nie istnieje. Jest za to piękny zakątek dla rowerzystów i grzybiarzy
Strefa ekonomiczna usytuowana w dzielnicy Kłokocin, którą tak chętnie w ostatnich latach reklamowano na przeróżnych targach w Abu Dhabi, Cannes czy Monachium, gdzie lokować miały się wielkie fabryki, w zasadzie nie istnieje. I raczej marne są szanse na jej powstanie. Prezydent Piotr Kuczera, zabrał rybnickich radnych na spacer po tak zachwalanych terenach inwestycyjnych Rybnika. I co zobaczyli radni? Pagórki, drzewa, krzewy i teren przypominający bardziej Czantorię niż miejsce, gdzie można by wybudować fabrykę.
- Spotkanie miało na celu pokazanie szczególnych warunków ukształtowania terenu charakteryzujących obszary w dzielnicy Kłokocin, które w poprzednich latach były szeroko promowane jako atrakcyjny teren inwestycyjny. Rosnący w tym miejscu las oraz różnice wysokości, które wynoszą do 30 metrów sprawiają, że przygotowanie tego obszaru dla inwestora jest bardzo trudne i kosztowne. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że tereny te należały i należą do Skarbu Państwa - mówi Agnieszka Skupień, rzeczniczka urzędu miasta w Rybniku.
Na słynnych terenach inwestycyjnych, które po wybudowaniu drogi Pszczyna-Racibórz (droga ma przebiegać w sąsiedztwie strefy - red.) miały się zapełnić fabrykami, zakładami pracy, byliśmy już kilka tygodni wcześniej niż radni, w towarzystwie prezydenta Kuczery. Ten na widok pagórków, lasu, podkreślał, że to idealny teren, ale rekreacyjny. - Wyrównanie tego terenu kosztowałoby nas miliony złotych. A inwestor mając do wyboru równą działkę tereny przy autostradzie w Czerwionce i nasz teren, nie będzie raczej zastanawiał nad tym, gdzie wybudować swój zakład - mówił prezydent Kuczera.
Kilka dni temu odwiedziliśmy rybnickie tereny inwestycyjne. Już sam dojazd do działek jest mocno utrudniony. Wąskimi uliczkami biegnącymi pomiędzy wypielęgnowanymi domkami jednorodzinnymi, dojechać i to ledwo co da się samochodem osobowym. Wpychający się tam tir czy ciężarówka, na pewno zrównałyby z ziemią, ogrodzenie niejednej posesji. Choć nasi dziennikarze do słabeuszy nie należą i zdarza im się rekreacyjnie biegać nawet 10-kilometrowe odcinki już po pokonaniu pierwszej górki, która przywitała nas na samym wjeździe na wyznaczone tereny, złapali zadyszkę. Teren jest bowiem tak ukształtowany, że raczej przypomina trasę na torze dla rolkarzy, ewentualnie miłośników ekstremalnej jazdy na rowerze. Miejsce idealne... Ale nie na budowę fabryki, a co najwyżej na wieczorny jogging pośród ładnych wrzosowisk albo o tej porze roku - grzybobranie. Na pewno pod okazałymi drzewami niejednego borowika uda się namierzyć.
Radni, którzy uczestniczyli w wyjeździe, nie mają dziś wątpliwości, że jeśli miasto chce marzyć o ściąganiu wielkiego biznesu do Rybnika, to terenów pod inwestycje trzeba szukać gdzieś indziej.
- Z informacji przekazanych przez urząd, wynika, że samo doprowadzenie mediów i budowa dróg dojazdowych do terenów w Kłokocinie, to wydatek rzędu 160 milionów złotych. To strasznie kosztowna inwestycja - mówi Andrzej Wojaczek, radny z Chwałowic, który uczestniczył w wycieczce na teren strefy. - Moim zdaniem trzeba szukać innych działek, nawet mniejszych pod inwestycje, a teren w Kłokocinie przeznaczyć na tor dla motocyklistów, do jazdy na rowerze, albo nadać mu inną funkcję rekreacyjną - podkreśla radny. I w tym kierunku pójdą raczej działania urzędników. - Być może trzeba zweryfikować wizję Rybnika i rozpocząć współpracę w zakresie inwestycji z gminami ościennymi, które mają lepsze tereny inwestycyjne - mówi Agnieszka Skupień.