Strażnicy miejscy w Zielonej Górze liczą, że radni ich nie wykreślą...
Strażnicy miejscy: Też chcemy zabrać głos w aferze, dotyczacej „spania i zabawy telefonami”. Sprawa została ostatnio nagłośniona przez media.
Strażnicy miejscy dziwią się, dlaczego nagle wyszła sprawa nagrania patroli rzekomo „śpiących bądź bawiących się telefonami”. Przecież ten incydent zdarzył się latem! I nie został zamieciony pod dywan.
Strażnicy przypominają, że sprawa niezwłocznie została zgłoszona komendantowi straży miejskiej przez samych funkcjonariuszy. Sam autor nagrań zadzwonił zaś do dyżurnego straży informując go, iż owe filmy wysyła do komendanta. Już wtedy - w lipcu zeszłego roku - sprawa ta została wyjaśniona i zakończona.
Strażnicy: - Nie możemy ponosić odpowiedzialności za postępowanie jednej osoby
Zdaniem strażników, jednoznacznie widać, że filmiki były nagrane latem (liście na drzewach). Funkcjonariusze w piśmie do prezydenta Janusza Kubickiego piszą, że „jeśli nawet strażnik w trakcie służby, nierzadko w ekstremalnym temperaturach, na chwilę się zatrzyma, aby schłodzić organizm lub np. uzupełnić płyny (no przecież strażnik to też człowiek), nie ma w tym niczego niestosownego. Trzeba również zwrócić uwagę na to, że pojazd służbowy strażnika jest tym, czym pokój służbowy dla urzędnika. To w samochodzie wypełnia dokumentację służbową, odbiera i wysyła maile, dokumentację fotograficzną w związku z wykonywanymi czynnościami i wszystko to przy pomocy służbowego smartfona.
Lasy i parki są jednym z wielu punktów patrolowania oraz obserwacji strażników miejskich. Pragniemy też poinformować, że funkcjonariusze w ramach służby sprawdzają lasy pod kątem wykroczeń podlegających pod kodeks karny np. kradzież drzewa z lasu. A po połączeniu miasta z gminą terenów leśnych przybyło.
Zarzuca się nam, że nie usuwamy pojazdów nieprawidłowo zaparkowanych. Nie mamy takich uprawnień (...).
Żaden ze strażników nie miał nigdy konfliktu z prawem, a w innych miastach tak. Ale tam nikt nie zlikwidował straży (...). Przykro nam, że musimy ponosić konsekwencję wieloletnich błędów nieudolnego zarządzania naszą jednostką przez komendanta. Ubolewamy, że mimo wielu sygnałów z naszej strony, nic nie zostało zrobione” - napisali strażnicy miejscy.