Strażak musi nieustannie się rozwijać
Rozmowa z mł. bryg. Januszem Drozdą, nowym Komendantem Powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Świebodzinie.
Służbę w świebodzińskiej komendzie rozpoczął Pan w 1999 roku, a służbę w Państwowej Straży Pożarnej cztery lata wcześniej. Jak wspomina Pan początki tej – jak się później okazało – życiowej drogi?
- Decyzję o pójściu w tym kierunku podjąłem jeszcze w liceum. Złożyłem aplikację do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, a po zdaniu egzaminów wróciłem do domu, oczekując na wyniki. W zasadzie nawet nie liczyłem, że się dostanę, ale stało się odwrotnie. Po niedługim czasie rozpocząłem służbę kandydacką. 1 października 1995 złożyłem ślubowanie i zostałem studentem. Po czteroletnich studiach i otrzymaniu I-go stopnia oficerskiego, złożyłem akces do świebodzińskiej komendy. Przyjmował mnie komendant Zygmunt Rogowski.
Którego teraz Pan zastąpił. A należy nadmienić, że wysoko zawiesił poprzeczkę. To pewnie duże wyzwanie.
- Komendant Rogowski nie odniósł żadnych porażek, a ma za sobą sporo znaczących sukcesów. Myślę jednak, że w związku z tym, że pełnił służbę 25 lat i po takim czasie przeszedł na emeryturę, ja mam czystą kartę. I chcę zaprezentować siebie i swoje działania na rzecz ochrony przeciwpożarowej, z jak najlepszej strony. Myślę tu o nieco innym, świeżym spojrzeniu i wprowadzeniu nowinkek technologicznych, usprawniających przepływ informacji. Będę starał się wykorzystać swoje atuty z korzyścią dla całej jednostki.
„Zostać strażakiem” to częste dziecięce marzenie. I w Pana przypadku tak było?
- Świadomą decyzję podjąłem już jako dorosły chłopak, ale można powiedzieć, że swoje pierwsze kroki stawiałem w OSP Rusinów. Przez dwa lata byłem członkiem młodzieżowej drużyny pożarniczej. Do tej pory, gdy spotykam się ze starszymi ochotnikami pochodzącymi z tej miejscowości, wspominają jak biegałem tam, jako mały chłopak.
Poprzedni komendant duży nacisk kładł na rozwój OSP. To będzie kontynuowane?
- Oczywiście. Nie wyobrażam sobie ochrony przeciwpożarowej bez wsparcia Ochotniczych Straży Pożarnych. Myślę, że ich istnienie i działalność są coraz bardziej doceniane przez społeczeństwo, które jednak nie zawsze rozpoznaje ochotnika i zawodowca. Model oparty na Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym z pewnością się sprawdza. Jednostki OSP są coraz bardziej zbliżone podstawowym wyposażenie do jednostek zawodowych, dlatego będę kładł duży nacisk na współpracę z ochotnikami i zwiększanie możliwości doskonalenia zawodowego. I w tym zakresie liczę również na samorządy lokalne, które mogą umożliwić ochotnikom udział w szkoleniach.
Cele i założenia na najbliższy czas, to…?
- Korzystanie z dobrodziejstw, jakie niosą wszelkie nowinki technologiczne oraz usprawnienie przepływu informacji oraz komunikacji. Zależy mi na zacieśnieniu więzi pomiędzy ochotnikami i strażakami zawodowymi i dlatego chciałbym dążyć do większej liczby wspólnych warsztatów i ćwiczeń. Doskonalenie zawodowe musi odbywać się cały czas. Nie można ukończyć jednego kursu czy dwóch kursów i żyć w przeświadczeniu, że jest się najlepszym strażakiem. To fach wymagający ciągłego doskonalenia i nieustannego rozwoju.
Co rozumie Pan przez ciągłe doskonalenie?
- Doskonalenie swojego warsztatu zawodowego. Wszystkim, którzy zdecydują się podnieść swoje kwalifikacje będę pomagał, bo chcę mieć wykwalifikowaną kadrę. A możliwość studiowania czy udziału w konferencji to dla strażaków też rodzaj motywacji, który w przyszłości daje szansę na wyższe stanowiska służbowe.
Wspomina Pan o nowinkach. Ma Pan na myśli coś konkretnego?
- W tym roku wszystkie pojazdy jednostek Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego udało się wyposażyć w tablety, dzięki środkom finansowym Lasów Państwowych. To bardzo dobry mechanizm łączności, alternatywny dla łączności radiowej. Chcemy możliwie najbardziej skrócić czas dojazdu, dlatego też strażakom przyda się urządzenie, które dokładnie wskaże lokalizację zdarzenia. W samej komendzie chciałbym rozszerzyć zasięg służbowej poczty elektronicznej o niższe szczeble, by usprawnić przepływ informacji. Priorytetem jest również pomoc w pozyskiwaniu i rozliczaniu dotacji dla OSP. W najbliższym czasie chciałbym spotkać się ze wszystkimi samorządowcami, poznać ich oczekiwania i nakreślić priorytety współpracy.
Zna Pan świebodzińską komendę od podszewki. Nie jest Pan osobą „z zewnątrz”. Czy to pomaga?
- Oczywiście. Wdrożenie się do pracy na tym stanowisku, polegało głównie na zmianie sposobu podejścia, z pozycji kolegi do roli przełożonego, a znajomość ludzi i środowiska niewątpliwie mi to ułatwiają.
Jakim komendantem chciałby Pan być?
- To trudne pytanie… chciałbym być dobrym komendantem, ale to słowo w zasadzie niczego nie oddaje. Na pewno chciałbym być komendantem, który wspiera strażaków, by uzyskiwali jak najlepsze efekty i mieli satysfakcję z wykonywanej służby, bo strażak, który nie będzie odczuwał satysfakcji z tego, co robi nie będzie dobrym strażakiem. Będę starał się motywować strażaków do staranności i zaangażowania.
Odwrócę pytanie. A co ceni Pan w strażakach. Jakie cechy charakteru są niezbędne przy wykonywaniu tego zawodu?
- Odpowiedzialność i ofiarność, ale także typowa życzliwość jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Może się zdarzyć, że któryś ze strażaków będzie miał gorszy moment, bo w nasz zawód wpisane są również traumatyczne interwencje, więc zależy mi, by strażacy potrafili wesprzeć siebie nawzajem. Ważne jest to, by móc liczyć na swój zespół, kolegów. Nie kumuluje to stresu i złych emocji i pozwala zapobiec zjawisku wypalenia zawodowego.
Czego możemy życzyć nowemu komendantowi?
- Satysfakcji z pracy i tego, by wszystkie założone cele udało się zrealizować.