Strażacy nie pamiętają takiego kataklizmu. Usuwanie jego skutków jeszcze potrwa
Z Łukaszem Płusą, rzecznikiem prasowym Komendy Wojewódzkiej PSP w Gdańsku, rozmawia Monika Jankowska
Pięć ofiar śmiertelnych, 30 poszkodowanych - to bilans nawałnicy, która przetoczyła się przez Pomorze. Najwięcej szkód odnotowano w powiecie chojnickim. Gdzie jeszcze interweniowali strażacy?
To prawda, najbardziej ucierpiał powiat chojnicki. Drugi w kolejności był powiat kościerski, po nim kartuski i bytowski oraz częściowo powiat człuchowski. Nie było takiego powiatu, z którego nie otrzymalibyśmy telefonu z prośbą o interwencję. 90 procent zdarzeń, które odnotowaliśmy, a w zasadzie ciągle odnotowujemy, to przede wszystkim drzewa powalone na jezdnię, które zatarasowały drogi. Pozostałe 10 procent tych zdarzeń to zerwane dachy. Strażacy również takie miejsca zabezpieczali.
Co mówili strażacy? Czy widzieli już kiedykolwiek kataklizm o takiej skali? Czy też zetknęli się z tym po raz pierwszy? Jakie były ich wrażenia, ich oceny?
Pierwszy raz na taką skalę i w tak krótkim okresie doszło do zdarzenia, w którym tyle drzew jednocześnie zostało powalonych na ziemię. Żaden ze strażaków, z którymi rozmawiałem, nie pamięta takiego kataklizmu. Zablokowane były drogi, w tym drogi krajowe, np. droga nr 20, 22, 25 czy też drogi wojewódzkie - 211, 228. Tymi drogami też strażacy próbowali dostać się do zdarzeń, które zgłaszali mieszkańcy. Jednak, żeby się tam dostać, najpierw trzeba było usunąć drzewa z tych dróg. A drogi te były po prostu nieprzejezdne, tak jak w miejscowości Suszek. Na początku nasze działania koncentrowały się na tym, by zrobić chociaż taki niewielki przejazd dla samochodów terenowych, aby móc dostać się do miejscowości, ewakuować dzieci.
Czy kiedy dostaliście pierwsze zgłoszenia, spodziewaliście się już, że skutki tej nawałnicy będą tak tragiczne?
Szczerze powiem, że w ogóle nie przypuszczaliśmy, że w tak krótkim okresie będzie aż tyle zgłoszeń. W powiecie chojnickim, niestety, padł nam system, który wspomaga przyjmowanie zgłoszeń. Wszystko musieliśmy robić na tzw. papierze i dopiero później wprowadzać dane do systemu.
Jak długo potrwa usuwanie zniszczeń? Czy są już jakieś szacunki w tym temacie?
Staramy się usuwać wszystkie zniszczenia, które spowodowała burza, ale to będzie trwało. Nie mamy jeszcze dokładnych danych dotyczących zniszczeń. Więcej będziemy mogli powiedzieć w połowie tygodnia. Najdłużej prace pewnie będą trwać w powiecie chojnickim i kościerskim.
Chciałam jeszcze zapytać, jak powinniśmy się zachować, gdy jesteśmy na zewnątrz, a spotka nas ulewny deszcz czy burza?
Przede wszystkim nie chowajmy się pod drzewami, ponieważ w czasie burzy wyładowania atmosferyczne najczęściej trafiają w drzewa. Powinniśmy na otwartej przestrzeni kucnąć czy też zwinąć się w tzw. żółwia i oczekiwać na przejście burzy. Jeżeli jedziemy samochodem, a deszcz jest ulewny, też powinniśmy się zatrzymać w bezpiecznym miejscu i przeczekać całą tę sytuację. W domu słuchajmy komunikatów, ostrzeżeń, które przychodzą do nas za pomocą radia czy telewizji, mamy też specjalne aplikacje, które możemy sobie ściągnąć na telefon, a które będą nas ostrzegać.