Straż pożarna to nie darmowe pogotowie antyszerszeniowe. Strażacy nie mają obowiązku jeździć do gniazd os i szerszeni w domach prywatnych
Straż pożarna już dawno przestała być tylko pożarna. W upalne lato trzecia część wezwań podkarpackich strażaków dotyczy likwidacji gniazd os, dzikich pszczół i szerszeni. Tymczasem takie działania nie są obowiązkiem tej formacji. A przynajmniej nieczęsto.
Gniazdo agresywnych szerszeni pod dachem domku jednorodzinnego pod Strzyżowem. Jednym z lokatorów jest roczne dziecko, nie wiadomo, czy nie jest uczulone na jad błonkoskrzydłych. Owady wdzierają się do domu, pani Aneta, przerażona zagrożeniem dla syna, alarmuje straż pożarną, która wydała się jej oczywistym źródłem pomocy. Straż zgłoszenie przyjmuje, przyjeżdża, fajermani z wysokości wysięgnika stwierdzają, że trzeba zdjąć połeć blachy dachowej, by dostać się do gniazda. Obiecują przyjechać, kiedy blacha zostanie zdjęta.
- Nie przyjechali, choć nie raz prosiłam ich telefonicznie - skarży się pani Aneta. - Syn rzeczywiście został ukąszony przez szerszenia, w szpitalu na szczęście okazało się, że uczulony nie jest. Mąż sam zlikwidował gniazdo, ale postawą strażaków jestem oburzona.
Gniazda szerszeni mają usuwać właściciele posesji
Tymczasem okazuje się, że strażacy do podobnych interwencji mają obowiązek jeździć tyko w wyjątkowych sytuacjach, nie zaś na każde wezwanie.
- Strażacy nie mają obowiązku jeździć do gniazd błonkoskrzydłych w domach prywatnych - informuje mł. bryg. Marcin Betleja, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. - Chyba że w tym domu znajduje się ktoś, kto jest uczulony na ich jad, użądlenie grozi mu śmiercią lub poważnymi konsekwencjami dla zdrowia. Jednak obowiązek usuwania takich gniazd w domach prywatnych należy do właścicieli nieruchomości.
Betleja uczula, że straż pożarna jest formacją, która ma nieść pomoc i ratunek w sytuacjach nagłych. Powstawanie gniazd i szerszeni nagłe nie jest. PSP dopuszcza sytuacje wyjątkowe, kiedy trzeba usunąć gniazdo z obiektu użyteczności publicznej, z budynków przedszkoli, szkół, domów pomocy społecznej, domów spokojnej jesieni życia, do osób z ograniczoną możliwością poruszania się. W innych wypadkach właściciel lub administrator terenu bądź budynku winien rozwiązać problem bez wzywania strażaków.
- Na rynku działają specjalistyczne firmy dezynsekcyjne, które w profesjonalnie potrafią usunąć takie zagrożenie - podpowiada rzecznik wojewódzkiej PSP.
Wezwania do usuwania gniazd zasypują strażaków
Tymczasem podkarpacka PSP przyjmuje lawinę zgłoszeń o gniazdach szerszeni.
- To średnio 50 zgłoszeń dziennie, a był taki dzień, kiedy odebraliśmy ponad setkę takich alarmów - wylicza Betleja. - Tylko w lipcu zrealizowaliśmy około 1300 takich interwencji, a mówimy tylko o tych uzasadnionych, bo tych nieuzasadnionych jest drugie tyle. Od początku sierpnia jeździliśmy do likwidacji gniazd 320 razy. Staramy się pomagać, ale nie jesteśmy i nie będziemy w stanie reagować na wszystkie prośby o usunięcie gniazd w miejscach prywatnych. Zainteresowani muszą zrozumieć, że nie jesteśmy firmą usługową, jesteśmy formacją powołaną do pomocy w sytuacjach nagłych, zagrożenia życia i zdrowia.