Straż pożarna musiała się zająć Aleksandrem Kwaśniewskim [ROZMOWA]
- Przewodniczący, któremu nie spodobały się wyniki głosowania próbował połknąć pieczątkę, by nie podbić protokołu. Widocznie doszedł do wniosku, że bez pieczątki, wyniki nie wypłyną z komisji. Byliśmy zmuszeni wezwać jego matkę, by przemówiła mu do rozumu - opowiada Arkadiusz Bujak, dyrektor Wydziału Wspierania Jednostek Pomocniczych Miasta, który pracował przy setce wyborów.
Choć w większości gmin w Wielkopolsce znane są już wyniki wyborów samorządowych, w kilku odbędzie się druga tura. Póki temperatura związana z wyborami nie opadnie, postanowiliśmy zapytać osobę, która brała udział w około stu wyborach, co może się podczas nich wydarzyć.
Niewielu poznaniaków wie, że Wydział Wspierania Jednostek Pomocniczych Miasta obsługuje każde wybory w stolicy Wielkopolski. Pan od początku lat dwutysięcznych pracował przy około setce.
Tak to prawda. Z organizacją wyborów związany jestem od czasu studiów. Pracę w urzędzie, rozpocząłem krótko przed głosowaniem do rad osiedli w 2000 r. Od tego czasu uzbierało się już około 100 przygotowanych elekcji: osiedlowych i ogólnopolskich.
Wszystkie organizował pan od początku do końca?
Wybory osiedlowe tak. Od wyznaczenia granic okręgów i obwodów na mapie oraz w terenie, po ostateczne ustalenie wyników. W przypadku wyborów ogólnopolskich rola Wydziału stopniowo malała. W tej chwili sprowadza się do obsługi komisji wyborczych.
Podczas ostatnich wyborów samorządowych w Poznaniu straż miejska musiała budzić członków jednej z komisji, bo dopuścili się błędu w protokole, który należało natychmiast poprawić. Ile podobnych sytuacji miało miejsce w przeszłości?
Wiele. Niektóre wspomnienia są dla mnie traumatyczne (śmiech). Doskonale pamiętam sytuację sprzed kilkunastu lat, gdy odebrałem telefon i dowiedziałem się , że w jednej z komisji... palą się karty do głosowania.
Ktoś je świadomie podpalił?
Na początku nie miałem pojęcia. Wezwałem straż pożarną i popędziłem na miejsce. Okazało się, że zastępca przewodniczącego komisji wyszedł „na ćmika”, ale zamiast na zewnątrz udał się do pomieszczenia, gdzie przechowywano karty do głosowania i tam wyrzucił niedopałek. Sytuację udało się opanować, ale sprawca doznał szoku i przepadł. A co gorsza zabrał ze sobą pieczątkę. Popędziłem po rezerwowe karty do głosowania a członkowie komisji rzucili się szukać zguby. Gdy wróciłem zastępca przewodniczącego i pieczątka byli na miejscu, a komisja wydawała dosłownie ostatnie karty do głosowania. Zdążyłem w ostatnim momencie.
W dalszej części rozmowy dowiesz się, z jakimi jeszcze problemami borykali się członkowie komisji wyborczych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień