Żagańscy radni: Tomasz Kwarciński i Grzegorz Kuźniar będą tłumaczyć się przed sądem.
Czarne chmury zawisły nad dwójką samorządowców z Żagania. Kilka dni temu do sądu rejonowego wpłynął akt oskarżenia przeciwko powiatowemu radnemu Tomaszowi Kwarcińskiemu i Grzegorzowi Kuźniarowi, miejskiemu radnemu. Sprawa dotyczy źle rozliczonych delegacji służbowych. W lutym ubiegłego roku obaj panowie wyruszyli do Warszawy, aby walczyć o remont dworca kolejowego i połączenia Żagania z innymi ważnymi węzłami kolejowymi w Polsce.
Wątpliwości odnośnie wyjazdu służbowego radnego Kwarcińskiego miał przewodniczący rady powiatu Mirosław Gąsik, który o całej sprawie zawiadomił Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Otrzymaliśmy informacje, że radni dopuścili się oszustwa. Zamiast samochodem, pojechali do stolicy pociągiem - mówi nam Mirosław Gąsik. - W obliczu podejrzeń dotyczących nieprawidłowości, jakiś prób wyłudzenia, powiadomiłem CBA, żeby zbadali sprawę - dodaje. - Niedawno do powiatu trafiło pismo, że sprawa została skierowana do sądu. - Także radni są oficjalnie oskarżeni i teraz tak naprawdę powinniśmy o nich mówić Tomasz K. i Grzegorz K. - podkreśla.
- Radny Kwarciński w międzyczasie zaczął zmieniać zeznania. Zwrócił też wszystkie pieniądze za delegację, nagle przyznał że faktycznie nie był tam samochodem - zaznacza M. Gąsik.
- Na obydwu radnych ciążą zarzuty, poświadczenia nieprawdy, które miało na celu osiągnięcie korzyści majątkowej oraz przekroczenie swoich uprawnień, wprowadzeniem w błąd pracownika starostwa - informuje Agnieszka Sobieszek, prokurator rejonowy w Żaganiu.
Rzecz w tym, że przez niejasne delegacje do kieszeni radnych miało trafić dokładnie po 543 zł, z tytułu „oszczędności”. Taka jest bowiem różnica między wyjazdem służbowym pociągiem, a samochodem. Co na to radni? Obydwaj zarzekają się, że są niewinni.
- Ja zostałem w to wciągnięty rykoszetem - twierdzi radny Grzegorz Kuźniar.
- Mnie "wyhaczyli" pół roku później - dodaje i przekonuje, że niejako stał się ofiarą konfliktu, który wywiązał się pomiędzy radnym Kwarcińskim, a żagańskim starostą. - Ja jechałem samochodem do Warszawy i nie chcę tego szerzej komentować, bo ludzie tylko mnie na ulicach zaczepiają nikt nie będzie pamiętał, po co się jechało tylko, że była taka akcja - podkreśla.
Sytuacji nie chce komentować także drugi radny.
- Powiem tylko tyle, że jestem niewinny i będę teraz przed sądem dowodzić swoich racji - zaznacza Tomasz Kwarciński. Do tego informuje, że do tej pory nie otrzymał aktu oskarżenia. Sam natomiast jakiś czas temu wniósł obszerne uzasadnienie w kierunku umorzenia tej sprawy. Nie wiadomo, jak zakończy się powiatowa afera z delegacjami. Wiadomo natomiast, że jeśli sąd orzeknie winę, to samorządowcom grozi nawet do ośmiu lat więzienia, a także utrata mandatów w obu radach.