Stilonowski basen to legenda! [oś czasu]
- Niezwykłe miejsce… - tak o basenie stilonowskim mówią ci, którzy przed laty tam pływali. Przeczytajcie ich opowieści.
Młodzi gorzowianie nawet nie wiedzą, że przy ul. Energetyków, kawałek od ul. Walczaka, jest miejsce, gdzie ich rodzice - jako nastolatkowie - zakradali się nocą i pływali na waleta. Ryszard Zacharczyk wspomina z rozrzewnieniem: - To była jazda! Najpiękniejszy basen na świecie!
Inni gorzowianie - i nie tylko! - też mają mnóstwo wspomnień związanych z tym miejscem. Przekonaliśmy się o tym, gdy na profilu „Głosu Gorzowa” na Facebook opublikowaliśmy zdjęcia z czasów, gdy był czynny.
Pływasz, a tam sople
Odkryty basen zbudowano na początku lat 70. Został otwarty w 1973 r. Pływali tu studenci, uczniowie i zawodnicy Stilonu raz piłkarze wodni. Poza nimi także każdy chętny, kto opłacił wstęp.
Obiekt - choć bez dachu - był czynny cały rok. Nawet zimą. I wtedy wodne szaleństwa były najlepsze! Wszystko dzięki różnicy temperatur. Choć najpierw… trzeba było pokonać biegiem drogę od pryszniców aż do wody - ładnych parę metrów na mrozie, w kąpielówkach, będąc mokrym!
Magdalena Badowska wspomina to tak: „To były ciepłe źródła! Najfajniejsze było pływanie kraulem, kiedy padał śnieg, a na słupkach startowych wisiały sople. Korytarz? Było odlotowo, kiedy stało się na zbiórce, a na dworze było np. minus dwa. Prawie jak morsy. Wychodziłam wtedy z mokrą głową, bo człowiek się spieszył na następne zajęcia, ale zatoki mi wtedy nie chorowały, człowiek był tak odporny, było super”.
Sanepid by oszalał
Iwona Ziemba początkowo nie dowierzała, że w ogóle zimą można się kąpać w basenie bez dachu. - Ówczesny chłopak zaprosił mnie tam na randkę. Ponieważ należę do osób ciepłolubnych, zachodziłam w głowę, jak można się kąpać w odkrytym basenie zimą? A jednak było można, woda jak w termach w Hajduszoboszlo - wspomina.
Agnieszka Howat - była reprezentantka Stilonu pod opieką trenera Krzysztofa Rysa - należała do pierwszej klasy pływackiej jaka założono w szkole nr 17. Wspomina basen, saunę, ciężkie treningi, nawet grę w… rugby na trawniku koło basenu. No i oczywiście zimowe kąpiele. - Działo się… - wspomina.
Anna Świderska, inna wieloletnia zawodniczka Stilonu, przyznaje, że zimą faktycznie było najpiękniej. - Lód dookoła, para, że nic nie widać, trening 6.00 rano, włosy od chloru zielone. Tego nie można zapomnieć - opowiada ze śmiechem. Pamięta to też inna zawodniczka: Magdalena Chorąży.
Choć może lepiej zapomnieć o tych włosach i chlorze, bo dziś ktoś by poszedł siedzieć za nowatorskie sposoby na odkażanie wody. Po prostu prowadzący zajęcia „odganiał” pływających od jednego z brzegu, wtedy podchodził tam pan Zdzisiu albo Stefan i… z wiadra lał chlor, który potem mieszał wielkim wiosłem. I pływało się dalej. Gdyby w ten sposób postępowała obsługa basenu dziś, sanepid by oszalał. Zresztą toalety i prysznice wcale nie były lepiej utrzymane. Ale… nikomu to nie przeszkadzało.
Przez płot, za drobne
Stilonowski basen w ciepłe miesiące miał też swoją drugą twarz. Bo gdy kończyły się treningi, zawody, ćwiczenia i nadchodziła noc, to zaczynała się tu… zabawa. Dziś można to przyznać bez konsekwencji. Ale wtedy trzeba było trzymać buzię na kłódkę.
Jedni wchodzili tu na dziko przez płot. Inni opłacali się stróżowi - walutą były dwuzłotówki albo składkowa flaszka. Jeszcze innych po znajomości (i za darmo) wpuszczał ktoś z obsługi (palacz z kotłowni, ktoś z pobliskiej izby wytrzeźwień, nocny stróż).
Niepisana zasada była jedna: nocą pływać przychodzą ci, co potrafią, a w razie wpadki - czytaj: przyjazdu patrolu albo kogoś z klubu - pływający uciekali, co sił w nogach (rzeczy leżały poskładane na ławkach na trybunach), a gdy „ewakuacja” się nie uda, nikt nie wsypuje wpuszczającego. I jakimś cudem nikt w czasie tych nocnych zabaw nie utonął. Poza basenem atrakcji też nie brakowało. Była siłownia, sauna (niektórym udawało się nagrzać ją do 119 stopni, co wtedy było wyczynem), a obok niecki znajdował się olbrzymi trawnik. Jedni grali tu w nogę, inni w siatkówkę, były też do dyspozycji olbrzymie kręgle.
Smutny koniec
Kiedy basen zaczął drogę do zamknięcia? Dziś już mniej więcej wiadomo. Na początku lat 90. Zakład Stilon zderzył się z kapitalizmem i zaczął wyzbywać się majątku. Wtedy z przedsiębiorstwa wyodrębniły się trzy kluby. Piłkarski dostał stadion przy Myśliborskiej, siatkarski - halę przy Czereśniowej, a pływacki - basen, oczywiście. Pływanie zakończyło się tu po sezonie 1997 r. Oficjalnie - w lutym 1998 r. Powodem był coraz gorszy stan obiektu, coraz większe koszty jego utrzymania i… perspektywa budowy Słowianki.
Wiadomo było, że nowe centrum basenowe przejedzie się po poczciwym basenie z ul. Energetyków jak walec. Wtedy nikt już nie chciał tu inwestować. Klub postanowił sprzedać działkę zabudowaną obiektami klubowymi i basenem. W 2001 r. nieruchomość została wystawiona na sprzedaż za 1,4 mln zł. Ale chętnych nie było. Dopiero w 2004 r. zgłosił się zainteresowany. Gdy 29 kwietnia za nieco ponad 1 mln zł ostatecznie udało się sprzedać nieruchomość, basen był już w ruinie. Ostatnie lata tylko ten stan pogłębiły.
Dziś wstęp na teren dawnej pływalni jest zakazany. Basen można podziwiać do woli jedynie zza płotu. Zza tego samego, przez który przechodziło się kiedyś nocą popływać „na waleta”