Stelmet przejechał się po rywalach jak walec
Zielonogórski Stelmet BC pokazał klasę w Kutnie. Bez najmniejszych kłopotów, wysoko i pewnie pokonał mający spore ambicje Polfarmex 81:50.
Przed meczem gospodarze, którzy są na szóstej pozycji i marzą o zmieszczeniu się w tym sezonie w czołowej ósemce, mieli wielkie kłopoty. Ich lider, Amerykanin Kevin Johnson w meczu z Energą Czarnymi Słupsk zerwał wiązadła krzyżowe i wiadomo było, że w tym sezonie już nie zagra. Był w hali, kibice mieli przygotowane kartki z jego nazwiskiem i numerem, z którym występował, ale mógł wspierać swoją ekipę tylko jako kibic.
Polfarmex w ostatnim dniu zamknięcia okna transferowego, czyli w piątek, zakontraktował Amerykanina Krystopha Fabera, który dotąd grał w lidze bośniackiej, ale w spotkaniu ze Stelmetem nie mógł pomóc swemu nowemu zespołowi, bo miał się pojawiać w Polsce dopiero w poniedziałek. Mimo tych kłopotów spodziewaliśmy się, że gospodarze stawią mistrzowi większy opór.
Jednak Stelmet wyszedł na parkiet nastawiony na to, by od razu zacząć od mocnego uderzenia. I tak zrobił.
Przez siedem pierwszych minut bombardowaliśmy kosz gospodarzy. Wyszło z tego 15:0. To był cios z którego Polfarmex, niezły przecież zespół, już się nie podniósł. Najważniejsze było to, że Stelmet nie zwalniał, nie zaczynał grać na ,,pół gwizdka”. Nawet jeśli mieliśmy słabsze chwile i goście z 30 punktów straty zmniejszali do 22, trener Filipovski brał czas i wytykał te momenty mówiąc, że ,,grajmy tak jakbyśmy wcale wysoko nie prowadzili. Po prostu róbmy swoje”. Ekipa wracała na parkiet i wykonywała to, o co apelował szkoleniowiec. Wystarczyły dwie, trzy akcje i znów było 30 punktów do przodu.
Rywale zostali zdeklasowani we własnej hali
Pokazują to statystyki. Mieliśmy 55,9 proc. celności rzutów z gry (33/59), a Polfarmex 32,3 proc. (20/63). Za dwa było jeszcze lepiej, bo Stelmet zanotował 58,8 proc. (20/34), a kutnianie 47,4 (18/38). Porażająco słabo spisał się Polfarmex w rzutach za trzy. Trafił dwa razy na 24 próby - 8,3 proc. Stelmet BC miał 52 proc. (13/25). Słabość gospodarzy i bezradność obrazuje fakt, że Stelmet wykonywał tylko cztery rzuty osobiste z których dwa trafił. Polfarmex próbował 18 razy, ale tylko ośmiokrotnie punktował - 44,4 proc. Co ciekawe w zbiórkach lepsi byli gospodarze 32:31. Z kolei zmiażdżyliśmy rywala jeśli chodzi o asysty 22:11. Mieliśmy też mniej strat 11:14.
- Gratuluję zawodnikom - powiedział trener Saso Filipovski. - Zagrali skoncentrowani. Te 40 minut w Kutnie to był dla nas ważny sprawdzian przed Gran Canarią. Dobrze było w obronie, dzieliliśmy się piłką w ataku. Jestem zadowolony. Dobrze się nam w Kutnie grało, była pełna hala i żywiołowy doping. Dziękuję naszym kibicom, którzy przyjechali na mecz i mocno nas wspierali. To było bardzo fajne.
- Trener nas zmobilizował i ostro zaczęliśmy od początku - dodał Karol Gruszecki. - Chodziło o to by podejść do tego meczu z maksymalną koncentracją. Próbowaliśmy też kilka nowych zagrań. To było z pewnością dobre przetarcie przed środowym meczem pucharowym. Polfar¬mex to mocny rywal i niejeden raz w naszej lidze to udowadniał. Przyjechaliśmy tu więc nastawieni na walkę i głodni zwycięstwa. Osiągnęliśmy wyraźną przewagę i potem spokojnie mogliśmy ją utrzymać.
Tyle trener i zawodnik. Za tydzień Stelmet czeka jeszcze trudniejszy wyjazd, bo mecz w Toruniu z Polskim Cukrem, ekipą mocniejszą od Polfarmeksu. To jednak za kilka dn i. Wcześniej jednak przed nami spotkanie środowe w Pucharze Europy. W pierwszym pojedynku podejmiemy hiszpańską Gran Canarię. Będzie to pierwszy występ Stelmetu BC na tak wysokim szczeblu w europejskich rozgrywkach. Do tematu wrócimy w jutrzejszej „GL”.