Stefano Lavarini, selekcjoner polskich siatkarek: Chcemy na tym turnieju walczyć tak, jak z Turcją. Zdobędziemy to, na co zasłużymy ROZMOWA
Włoch Stefano Lavarini mocno przeżył mecz z Turczynkami, na zakończenie pierwszej fazy mistrzostw świata w Ergo Arenie. Zwycięstwo dawało Polkom pierwsze miejsce w grupie, a przegrana czwarte. Skończyło się na tym drugim rozwiązaniu, ale selekcjoner naszej drużyny narodowej apelował po spotkaniu, aby nadal wierzyć w biało-czerwone.
Zabrakło nam szczęścia w meczu z Turczynkami?
To nie jest kwestia szczęścia. W kluczowych momentach byliśmy słabsi od rywalek, również w zestawieniu z zawodniczkami z ławki rezerwowych. W moim odczuciu byłoby jednak niesprawiedliwe, gdybym nie podkreślał tego, co dziewczyny chciały zrobić w tym meczu. Zagrały świetne spotkanie i jeśli jestem przygnębiony, to tylko z powodu wyniku. Wymagam od siebie zawsze dużo. Wiem, że w trakcie meczu mój wpływ na grę zawodniczek to jakieś 10 procent. W tych 10 procentach chcę się jednak realizować perfekcyjnie.
Przed mistrzostwami podkreślał pan, że zrobi wszystko, co możliwe w sferze siatkarskiej, ale i tak wiele zależeć będzie od detali.
Zgadza się, chociaż dzisiaj mogę narzekać jedynie na początek meczu, którego nie zaczęliśmy tak agresywnie, jak powinniśmy. Mimo tego byliśmy w stanie wrócić do meczu i wygrać pierwszego seta. A potem jest siatkówka, w której popełnia się błędy, w której trzeba się zmierzyć ze słabościami na swój własny sposób. Nie mogę narzekać natomiast na nastawienie, z jakim dziewczyny walczyły w drugim, trzecim, czwartym secie. W pewnych momentach my graliśmy dobrze, a w innych rywalki. To jest normalne w siatkówce. Turczynki w tie-breaku spisywały się lepiej, ponieważ kończyły ataki na skuteczności około 60 procent. A to oznacza, że wszystko to, co robiliśmy świetnie w tym spotkaniu - obrona, zasłony, kontrataki - zaprzestaliśmy robić dobrze w tym właśnie czasie. Nie wiem, co miałbym powiedzieć, jak tylko przyłączyć się do was, gratulując dziewczynom. Jesteśmy na dobrej drodze. Nie wiem, czy to będzie wystarczyć.
Trener Turczynek Giovanni Guidetti też komplementował nasz zespół za obronę, skuteczność w ataku liderek. Były więc momenty wielkiej siatkówki w tym meczu z dwóch stron.
Zgadza się, były świetne momenty. Być może nie jestem w stanie pokazać teraz, jak wiele rzeczy nam się udało. Po tych dwóch godzinach meczu ciągle myślę, co mógłbym zrobić lepiej. Jestem pełen uznania dla tego występu dziewczyn.
Udzieliły się panu emocje w Ergo Arenie, prawda?
Nie ma co ukrywać, że emocje czasami biorą górę. Pracowaliśmy na takie mecze wiele miesięcy. Przechodzimy przez te przeżycia. Część z nich chcemy zachować, a część zostawić za sobą. Dobrze byłoby umieć radzić sobie z tymi emocjami. Zastanawiam się, czy w danym momencie podejmuję najlepsze rozwiązania. Czasami chciałbym być bardziej spokojny, a czasami podgrzewać dziewczyny do większego wysiłku. A one mi wtedy mówią: "Stefano, rób co czujesz w tym momencie". Jeśli po tych pięciu miesiącach wystarczająco dobrze nie poznały się na tym, że walczymy razem, ramię w ramę, jesteśmy bliscy sukcesu, a na koniec się nie udaje, na dodatek ty nie jesteś pewny wyborów, to prawdopodobnie w tym czasie coś zrobiłeś źle. W kluczowych momentach byłem podekscytowany, więc wyrażałem się energicznie.
Do drugiej fazy mistrzostw świata przechodzimy z dwoma przegranymi. To istotne o tyle, że może to przeszkodzić w realnej grze o ćwierćfinały.
Od samego początku, w mojej opinii, awans do ćwierćfinałów byłby wielkim, wielkim rezultatem. To jest coś, na co tutaj pracujemy cały czas. Podkreślałem to już, że musimy myśleć o jednym spotkaniu przed nami. Rywalki będą coraz mocniejsze. Dopóki nie rozpoczęliśmy spotkania możliwych wyników i ścieżek jest zbyt dużo. Co możemy teraz orzec? W nadchodzących spotkaniach mamy grać tak, jak z Turcją. Walczyć na 100 procent naszych możliwości podczas każdego meczu. Kalkulacje możemy robić na samym końcu. Teraz trzeba się cieszyć chwilą. Wy pytacie, a my próbujemy odpowiadać, co wydarzy się na tym turnieju. Wydarzy się to, na co sobie zasłużymy.
Ciągle chcemy wierzyć, że przed tym zespołem jest coś niesamowitego.
Więc musicie. Jeśli nie wierzycie, po tym co zobaczyliście (w meczu z Turcją - przyp.), to po co tutaj się spotykamy? Gdybyśmy my nie wierzyli, wtedy byłoby bardzo trudno. Oczywiście, ranking światowy wygląda tak, jak wygląda. Dzisiaj w Ergo Arenie zobaczyliśmy zespół w formie. Do Łodzi jedziemy więc z tak nastawioną drużyną, że obiecuje ona walkę do samego końca. W tym momencie to najważniejsze przesłanie. To jasne, że chciałbym się znaleźć w ćwierćfinałach. Wiem jednak, że musimy budować się krok po kroku.
Jest pan zadowolony z fizycznej strony zespołu po tej pierwszej rundzie?
Tak. Walczyliśmy z zespołem, który jest w czołówce rankingu światowego. Ten zespół nie dał nam taryfy ulgowej, bo od wyniku zależało rozstawienie w grupie. Turcja potrzebowała więc zwycięstwa, tak samo jak my. Rozegraliśmy pięć spotkań, z których każde zaczynało się o 20.30. Jesteśmy więc dobrze przygotowani fizycznie.
Co się wydarzyło w tie-breaku z challenge'ami? Po ataku Olivii Różański sprawdzaliśmy piłkę w boisku, zamiast tego, czy była obcierka o blok rywalek.
Czasami biorę wideoarbitraż, ponieważ sam widzę, co się wydarzyło. Czasami wsłuchuję się w to, co podpowiadają dziewczyny. W tamtym momencie byłem przekonany, że mówią o tym, że piłka była w boisku. Dlatego zgłosiłem chęć sprawdzenia boiska. Ale chwilę później uzmysłowiliśmy sobie, że to nie musiało być wcale boisko, że prawdopodobnie było po bloku, było już jednak za późno. Takie sytuacje czasami się przytrafiają. Każdy wie, że to zależy od miejsca obserwacji. Nie jest jednak łatwo być spokojnym i oceniać wszystko właściwie. Zdałem się na dziewczyny, bo tak to zrozumiałem. Popełniłem błąd. To się dzieje, kiedy się jest w wirze walki.
Kolejną fazę mistrzostw rozpoczynamy od meczu z Serbkami, które zna pan bardzo dobrze. W połowie września w Neapolu w meczu towarzyskim przegraliśmy z nimi 1:3. Co może się wydarzyć w meczu o punkty?
Myślę, że musimy zajrzeć do naszych dwóch ostatnich meczów, wybrać z nich wszystkie najlepsze rzeczy, jakie udało się zrobić, i spróbować zebrać to w całość. Drugi i trzeci mecz turnieju graliśmy z azjatyckimi przeciwniczkami i wykonaliśmy świetną pracę. Nie jest to jednak siatkówka, która da nam dobry wynik z takim rywalem, jakim jest Serbia. Czwarte spotkanie graliśmy z bardzo silną fizycznie Dominikaną, a następnie z Turcją, która umiejętnie łączy jakość techniczną z siłą fizyczną. Serbki mogą być więc mieszanką takich zespołów. Musimy przede wszystkim spróbować wykluczyć z gry ich środkowe bloku. Możemy to osiągnąć umiejętną zagrywką. Następnie musimy w kontrze zaprezentować podobny blok, obronę, zasłony i nastawienie. Serbia to świetnie wyglądająca fizycznie drużyna z bardzo dobrymi przyjmującymi. Jeśli połączymy to, co nam dobrze wychodziło ostatnio, to możemy zmienić także wynik końcowy na naszą korzyść.
[polecany]23831711[/polecany]