Starosta i prezydent mają płacić za karty pojazdu. Ale niedługo
Ten, kto zarejestrował w kraju auto sprowadzone z Unii Europejskiej między 1 maja 2004 a 31 marca 2006 r., ma prawo do zwrotu 425 złotych.
To kwota stanowiąca większą część opłaty recyklingowej. Dziś płaci się tylko 75 zł, które trafia bezpośrednio na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Ale zanim przepisy się zmieniły, trzeba było wydać 500 zł. 425 zł zostawało w urzędzie rejestrującym pojazd.
Owe 425 zł można odzyskać od starosty powiatowego lub prezydenta miasta do 15 kwietnia tego roku. Po tej dacie sprawy się przedawnią.
- Karty pojazdu wydawano na podstawie rozporządzenia ministra infrastruktury, a zatem zgodnie z obowiązującym prawem. Pieniądze były dochodem gminy - wyjaśnia Waldemar Winter, dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Tak wysoką opłatę (500 zł) zakwestionował 17 stycznia 2006 r. Trybunał Konstytucyjny, uznając, że należy pobierać tylko 75 zł. W podobnym tonie wypowiedział się 10 grudnia 2007 r. Trybunał Sprawiedliwości Wspólnoty Europejskiej.
Związek Powiatów Polskich uważał, że ewentualne roszczenia powinny obciążać Skarb Państwa, ale proces wytoczony Ministerstwu Infrastruktury zakończył się niedawno niekorzystnym dla samorządów wyrokiem.
Wydział Uprawnień Komunikacyjnych w Bydgoszczy rozpatrywał 612 wniosków o zwrot nadpłaty, ale nie uznał 528 roszczeń. Dlatego wnioskodawcy skierowali sprawy do sądu. - Część pieniędzy oddaliśmy - mówi Waldemar Winter.
To około 260 tys. zł. Jednak urząd wydał prawie 18 tys. kart pojazdów, więc roszczenia mogą jeszcze (teoretycznie) kosztować miasto 7,5 mln zł.
We Włocławku wydano nieco ponad 5 tys. kart. 19 właścicieli pojazdów wystąpiło na drogę sądową - poinformowała nas Aleksandra Bartoszewska z Urzędu Miasta Włocławka.