Starosta dobrze ocenia słupski PKS
Anna Dadel, prezes słupskiego PKS-u, wyciąga tę firmę z dołka. Taki przekaz wynika z wypowiedzi starosty słupskiego.
Przez kilka lat słupski PKS, który jest własnością powiatu słupskiego i lęborskiego, stanowił dla obu samorządów spore obciążenie, bo nie tylko tracił klientów i dochody, ale na dodatek zaczął wyprzedawać swój majątek. Z tego powodu właściciele i rada nadzorcza spółki zdecydowali się na drastyczny ruch - odwołali prezesa, a na jego miejsce powołali nowego. Tym razem prezesem został kobieta - Anna Dadel ze Słupska, która na początek wynajęła firmę detektywistyczną i rozpoczęła wojnę ze złodziejami paliwa w firmie. Przez kilka tygodni z tego powodu wokół firmy zrobiło się głośno, ale potem znowu zapadła cisza.
Dlatego podczas czwartkowej konferencji prasowej w starostwie zapytaliśmy starostę, czy jest zadowolony z poczynań prezes Dadel.
- Zmiany, które wdrożono w spółce, są pozytywne. Skończyła się wyprzedaż majątku, a firma zaczęła poszerzać zakres świadczonych usług - mówi starosta Kołodziejski.
W tym kontekście pozytywnie ocenił to, że od stycznia PKS zacznie wozić pasażerów na podmiejskiej linii nr 11 MZK ze Słupska, który do tej pory obsługiwał mieszkańców Dębnicy Kaszubskiej,
- To bardzo dobry ruch, który może przekonać samorządowców z innych gmin do rozwinięcia współpracy z PKS-em - ocenia starosta Kołodziejski.
Nie ukrywał jednak, że jest pewien problem. Stanowi go starzejący się tabor PKS-u.
- Nawet na potrzeby nowej linii do Dębnicy Kaszubskiej PKS z braku funduszy był zmuszony kupić stary autobus - mówi starosta Kołodziejski. Ma jednak nadzieję, że to sytuacja tymczasowa.
Tymczasem trwają ostatnie rozmowy między samorządem w Dębnicy Kaszubskiej a kierownictwem PKS-u. Jego autobusy mają od nowego roku jeździć prawie po tej samej trasie, którą jeździły autobusy MZK, a bilety mają być trochę tańsze od tych, które dotychczas kupowali pasażerowie. Głównie z tego powodu, że PKS może korzystać z dotacji, z których nie mogło korzystać MZK.