Stare książki lekarstwem na nowe zmartwienia
Mam jakiegoś sąsiada w bloku, który regularnie zostawia w klatce schodowej flaszki po wódce oraz stosy starych gazet. Ostatnio robił chyba grubsze porządki w mieszkaniu, bo do całej góry gazet dołączył jeszcze stos książek. Przejrzałem ten księgozbiór leżący koło schodów: był tam „Potop”, „Ogniem i mieczem”, „Quo vadis” Sienkiewicza, „Kubuś fatalista” Diderota i sporo podróżniczychksiążek innych autorów.
Zastanawiałem się czy takie wystawianie na schody niepotrzebnej makulatury jest godne potępienia. Może jednak książką ktoś się pokrzepi? - pomyślałem i postanowiłem sąsiada nie potępiać. W myślach oczywiście, bo przecież praktycznie takiemu bałaganiarzowi można tylko - jak to się mówi - skoczyć na puklerz.
Wczoraj powtórnie sprawdziłem, ale widać, że czytelnictwo przeżywa kryzys, bo dzieła jak leżały, tak leżą. Przechodnie wzgardzili książkami podróżniczymi, przeszli obojętnie obok „Quo vadis”, olali „Potop”. Zniknął tylko „Kubuś fatalista”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień