Staniszkis: To jest wstępny etap autorytaryzmu [rozmowa]
Rozmowa z prof. Jadwigą Staniszkis, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, o tym, czy ustawa o SN to faktycznie zamach na demokrację.
- We wtorek od rana Sejm rozpatruje ustawę o Sądzie Najwyższym. Co oznaczają proponowane przez PiS zmiany?
- Dalsze naruszanie rządów prawa i podziału władz, upartyjnienie sądów. Trzeba zgodzić się z argumentami opozycji, które padały - to zmiana ustroju naruszająca konstytucję, w trybie zwykłej ustawy. Podejmowana zwykłą, a nie konstytucyjną większością, jak być powinno.
- PiS tłumaczy, że reforma jest niezbędna, by oczyścić zepsute środowisko sędziowskie.
- Te dzisiejsze dyskusje, upartyjnienie to przygotowanie do przyszłych wyborów parlamentarnych. To Sąd Najwyższy rozpatruje skargi o wszystkich uchybieniach, jest ostatnim ogniwem wyborów. To ewidentnie tworzy zagrożenie, że jeśli - mówiąc wprost - PiS będzie fałszował wybory, to ich sąd będzie dla nich łagodniejszy. Jest tu też bezpośrednie naruszanie konstytucji przez ograniczanie kadencyjności sędziów, a także ograniczanie władzy prezydenta, bo pewne jego uprawnienia przejmuje minister Ziobro.
- Andrzej Duda nieśmiało pokazywał, że próbuje się wybić na niezależność. Wystarczy mu odwagi, by zawetować ustawę?
- To dla niego szansa pokazania elementarnej przyzwoitości, ale i szansa uniknięcia Trybunału Stanu. Proszę zwrócić uwagę, że to dzisiejsze łamanie konstytucji może być ukryte przez jej późniejszą zmianę.
- O ile PiS był w stanie wycofać się z ustawy paliwowej, teraz chyba trudno tego oczekiwać...
- To kontynuacja tego, co robi PiS - by mieć swoich wszędzie - w ministerstwach, ambasadach, wojsku... To jest wyraz słabości - dziwię się, że ci posłowie się nie wstydzą. Widzę w telewizji zbolałą twarz niektórych ministrów, łapanie się za głowę. Ale widać też, jak prezes Kaczyński i niektórzy cieszą się bezradnością opozycji, ale i bezsilnością nas, wyborców. Pamiętajmy jednak, że będą kolejne wybory, nie zapominajmy też o Brukseli, która nie daruje łamania standardów unijnych.
- PiS toruje sobie drogę do autorytaryzmu?
- Musimy dostrzegać arbitralność tych posunięć, które wcale nie naprawią sądownictwa. To zależy od informatyzacji, gromadzenia informacji, żeby sędzia mógł się wcześniej zapoznać ze sprawą, zaplecza sekretarskiego, asesorów, od kompetencji, czyli tego, co się dzieje na studiach... A te zmiany to raczej arbitralność i dyscyplinowanie, uzależnienie. Zacieranie podziału władz. To jest wstępny etap autorytaryzmu. Moim zdaniem, musimy jako społeczeństwo buntować się przeciwko temu, nie możemy pozwolić, jako wyborcy, żeby PiS wygrał. Musimy dostrzegać, że dzisiejsze zmiany w SN mają nas ubezwłasnowolnić.
- Opozycja protestuje, urządzając marsze z różami i świeczkami. Co jeszcze można zrobić, by przeciwstawić się zmianom?
- Trzeba zacząć od upowszechnienia nazwisk 41 posłów PiS, którzy podpisali ten niby poselski projekt ustawy o SN, rozesłać po ich okręgach. Pokazywać ich palcem. Niech się ludzie zastanowią, czy chcą ponownie wybrać ludzi, którzy niszczą demokrację. Oni cieszą się naszą bezsilnością, ale jeśli ich nie wskażemy, nie powiemy „Kaczyński jest tchórzem, bo się chowa za wami, nie ma żadnej odpowiedzialności, to wy się kompromitujecie za niego”, to winni będą wyborcy, którzy na nich zagłosowali. Sama głosowałam na PiS, ale tego nie powtórzę.