Niedzielna porażka w Gorzowie ze Betardem Spartą 41:49 była czwartą przegraną z rzędu Cash Broker Stali. Zaczyna się robić nerwowo...
Z jednej strony gorzowianie są pewni ścigania w play offach (a w nich rywalizacja w tym sezonie, można powiedzieć, że rozpocznie się od nowa), z drugiej nie można przejść obojetnie wobec czterech ostatnich rund, w których jeśli nasi zdobywali punkty, to tylko bonusowe.
Co wpłynęło na to, że spartanie, lider rozgrywek, pokonał żółto-niebieskich? Ich opiekun Stanisław Chomski zwracał uwagę choćby na zachowanie sędziego Artura Kuśmierza. - Uczulałem moich zawodników, że sędzia będzie bardzo szybko puszczał starty. Jeśli ktoś ma taki system puszczania, to trzeba się do tego dostosować. A potem na dystansie trudno było coś zrobić - mówił mediom nasz szkoleniowiec.
„Stanley” dodał, że tego dnia gorzowski owal był wymagający. - Była dość ciężka nawierzchnia. Dużo wlaliśmy wody w ten tor, żeby się nie kurzyło i był przyzwoity komfort oglądania - powiedział gorzo¬wianin, a chociażby Bartosz Zmarzlik potwierdzał, że w niedzielę tor na stadionie im. Edwarda Jancarza różnił się od tego, na którym trenowali on i jego koledzy. Wpływ na to miała temperatura powietrza.
- Cóż więcej powiedzieć? Byliśmy słabsi i przegraliśmy. Trzeba będzie zwrócić uwagę na pewne elementy. Być może są one kluczowe, być może nie, takie ak przygotowanie toru. Trzeba ochłonąć - nie ukrywał na konferencji prasowej trener naszych.
Ochłonąć powinni też niektórzy kibice Stali. O jednym z nich napisał na Facebooku... Maciej Janowski, który otrzymał od fana żółto-niebieskich obraźliwą wiadomość. „Magic” zareagował na to ze śmiechem i zaproponował sympatykowi gorzowskiego klubu koszulkę.
Wiadomość ta była reakcją na zachowanie Janowskiego w XIV biegu, który poszerzył tor jazdy, przez co Krzysztofowi Kasprzakowi zabrakło miejsca tuż przy bandzie. „Key-Key” zahaczył o nią i upadł na bark. Gorzowianie przeżyli chwile grozy, bo wydawało się, że Kasprzak po raz piąty złamał obojczyk, ale po kilku momentach podniósł się i udał do parku maszyn. Z niego nie wyjechał, bo sędzia wykluczył go z powtórki. Z tą oto decyzją można do dziś polemizować...
To była być może kluczowa gonitwa. Po drugim podejściu „Stalowcy” stracili jakiekolwiek szansę na triumf. Brak możliwości zdobycia punktów rozzłościło co niektórych kibiców „Staleczki”, o czym wspomniał Zmarzlik dla Radia Gorzów. - Słyszałem brzydkie słowa wobec naszych zawodników. To na pewno nie pomaga, a tylko przeszkadza. Chciałbym wystąpić w obronie i prosić fanów, żeby tak nie robić. To nic nie da. To na pewno nas nie wzmocni, a tylko osłabi. Żaden z nas nie chce przegrywać i nie robi tego specjalnie - przyznawał „#95”.
O nietracenie nadziei w ekipę ze Śląskiej zaapelował też prezes klubu Ireneusz Maciej Zmora. - „W moim przypadku to podejście do życia można sprowadzić do 101 sekund doliczonego czasu gry, który potrzeba było Manchesterowi w finale Ligi Mistrzów w 1999 roku z Bayernem Monachium, by odwrócić to, co wydawało się porażką 0:1, w wygraną 2:1. Przygotowany na ceremonię dekoracji zwycięzców puchar był już ozdobiony wstążkami w barwach Bawarczyków, prezydent UEFA szykował się zaś do wręczenia trofeum, gdy nasza niezgoda na przegraną sprawiła, że trzeba było zmienić wstążki na czerwone. [...] Ważne jest to, by nigdy, ale to nigdy się nie poddawać. Według mnie poddać można się jedynie po śmierci - Alex Ferguson”. Słowa tego wielkiego trenera Manchesteru United dedykuję wszystkim tym, którzy wczoraj stracili wiarę - napisał działacz na swoim fan page`u.