Staje na głowie, by rozwijać pasję
Krzysztof Wieczorek z Wężysk ma pasję - taniec, który towarzyszy mu od bardzo dawna. Marzy o tym, aby wystąpić na prestiżowych zawodach. Nie poddaje się, chociaż zmaga się z problemami...
32-letni mieszkaniec Wężysk nie miał łatwego życia. Nigdy nie poznał swojego ojca. Wychowywali go dziadkowie (matka urodziła go w wieku 18 lat, jednak dziadkowie uznali, że oni będą się nim zajmować).
Ponadto cierpi na epilepsję. Przez życiowe zawirowania nabawił się schizofrenii. Poddał się leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, a następnie został jednym z podopiecznych w Powiatowym Ośrodku Wsparcia „Integracja”. Teraz pracuje w Odrzańskiej Spółdzielni Socjalnej.
W swoim burzliwym życiu miał jedną pasję. Taniec w stylu breakdance i hip-hop. Skąd takie zainteresowanie?
- Złapałem małego bakcyla w szkole. Kilkanaście lat temu w naszym kraju było wielkie bum na tego typu taniec. Ludzie tańczyli w szkole, tworzyły się grupy - opowiada Krzysztof.
Mieszkaniec Wężysk chciał spróbować swoich sił. Bakcyla złapał później.
- Oglądałem, jeszcze na VHS profesjonalnych tancerzy i chciałem być jak oni - mówi Wieczorek.
W_szkole zawodowej sam dołączył do grupy tancerzy, z którymi zaczął trenować. - Jednak po czasie szkolne grupy się rozpadają. Tak też było w tym przypadku - opowiada.
Trafił do wyższej szkoły do Zielonej Góry, ale jej nie ukończył. Zaczął jeździć do Niemiec, gdzie też poznał podobnych sobie tancerzy, z którymi ćwiczył.
- Do tej pory mam tam największe kontakty. Współpracuję z akademią Flying Steps i fundacją Berlin Massive. U nas ten taniec stawał się coraz mniej popularny, tam przeciwnie - zaznacza Krzysztof.
W 2006 r. wyjechał za pracą do Anglii. Tam zaczął się trudniejszy okres w jego życiu.
- Było ciężko. Przez pół roku byłem bezdomny, spałem w parkach i innych miejscach. Później pracowałem jako streetwalker, czyli sprzątacz na lotnisku - opowiada Krzysztof.
Mimo trudności znalazł kolejnych ludzi, którzy mają podobną pasję. Jednak ostatecznie tęsknota za domem, zmęczenie, również psychiczne, sprawiło, że nabawił się schizofrenii. Dziadkowie sprowadzili go do Polski, gdzie poddał się leczeniu. Trzy miesiące spędził w szpitalu w Ciborzu. Trafił później do wspomnianego wcześniej ośrodka „Integracja”.
Do tej pory mieszkaniec Wężysk. Choć nie miał łatwo w życiu, stara się patrzeć na to, czego udało mu się doświadczyć.
- Było kilka chwil, których nie zapomnę. Poznałem grupę G-Unit. To ekipa 50 Centa. Tańczyłem też na koncercie Nelly Furtado - podkreśla. - To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomimo trudności można coś osiągnąć w życiu oraz przeżyć wspaniałe momenty - zaznacza Krzysztof Wieczorek. I dodaje, że wciąż nie porzucił swojej pasji.
- Mam 32 lata. Wiem, że nie będę mógł tańczyć do emerytury, ale chcę wykorzystać czas, który pozostał - mówi. - Trenuję w Niemczech. Zrobiłem kurs instruktora. Dzielę się swoimi zainteresowaniami z młodzieżą, prowadząc warsztaty i zajęcia w krośnieńskim domu dziecka, poprawczaku, szkołach i przedszkolach...
Teraz chciałby wziąć udział w kwalifikacjach do prestiżowego turnieju Red Bull BC One. Odbędą się one 2 kwietnia br. w Starej Zajezdni w Krakowie.
- Będą tam brali udział najlepsi breakboys i breakgirls z kraju, starając się dostać na mistrzostwa - opowiada 32-latek. - Wiem, że nie jestem najlepszy w tym co robię. Ale chciałbym się sprawdzić oraz uczyć się od najlepszych, aby móc dalej przekazywać swoją wiedzę i umiejętności innym młodym ludziom.
Problemem jest brak pieniędzy. Krzysztof nie zarabia zbyt wiele, ponadto spłaca kredyt.
- Ledwo mi wystarcza na życie. Szukam sponsorów. Wystarczą mi bilety do Krakowa oraz powrotny, abym mógł dostać się na zawody. Mówimy tutaj o 100 zł - apeluje mieszkaniec Wężysk.
Joanna Szymańska, kierownik ośrodka „Integracja”, jest zaskoczona, że Krzysztof nie zgłosił się do nich.
- Może było mu głupio prosić nas, gdyż wiele razy mu już pomagaliśmy - zastanawia się Szymańska. Zapewnia jednak, że z nim porozmawia i sama zaproponuje pomoc.
- Krzysztof ma talent, który chce rozwijać i się nim dzielić. Zrobił u nas naprawdę dużo postępy. Za sam przykład niech wystarczy fakt, że najpierw był naszym podopiecznym i „awansował” na pracownika spółdzielni socjalnej. Świetnie współpracuje z dziećmi. To chłopak pełen zapału i pasji. Czasami za wszelką cenę chce udowodnić, że wszystko może robić sam - przyznaje Szymańska.
Zachęca jednak ewentualnych sponsorów do nawiązania współpracy z Krzysztofem.
- Zasługuje na to na pewno - podkreśla kierownik powiatowego ośrodka „Integracja” w Krośnie.