Jan Bury (53 lata) jeszcze do niedawna postrzegany był, jako najbardziej prominentny i wpływowy podkarpacki polityk. To on rozdawał karty, to jego warto było znać. Dzisiaj ma ogromne problemy z prawem.
Miał 18 lat, kiedy wstąpił do Związku Młodzieży Wiejskiej. W 1983 roku został członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, które później przekształciło się w Polskie Stronnictwo Ludowe. Po ukończeniu studiów prawniczych w 1990 roku rozpoczął aplikację sędziowską, jednak przerwał ją po kilku miesiącach. Wybrał politykę. Był już wtedy szefem Zarządu Krajowego ZMW, piął się w górę w hierarchii PSL.
Po raz pierwszy Jan Bury posłem został w 1991 r. i zasiadał w sejmowej ławie przez dwie kadencje, następnie został radnym sejmiku wojewódzkiego. Do Sejmu wrócił w 2001 r. i karierę posła kontynuował do 2015 r. W sumie w sejmowej ławie zasiadał przez sześć kadencji.
Pełnił też inne ważne funkcje. Był przedstawicielem Sejmu IV, V i VI kadencji w Krajowej Radzie Sądownictwa i prezesem wojewódzkich struktur PSL w Rzeszowie. W 2007 r. powołano go na sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, a w 2011 został wybrany przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PSL. W ciągu kilku lat stał się prominentnym politykiem na skalę ogólnopolską, niekwestionowanym liderem na Podkarpaciu, osobą o ogromnych wpływach.
Początek końca pięknej kariery
- Znali go wszyscy: politycy, samorządowcy, prawnicy, księża. Kto znał Burego, ten był kimś - mówi jeden z jego byłych partyjnych kolegów. - Miał praktycznie nieograniczone możliwości. Mógł bardzo pomóc, ale i zaszkodzić, jak mu ktoś podpadł. Niejeden się o tym przekonał.
Kłopoty ówczesnego posła Burego zaczęły się w lutym 2013 roku. Wtedy to CBA weszło do urzędu marszałkowskiego, przeszukało też mieszkanie i dom ówczesnego marszałka województwa z PSL-u, Mirosława K., który ma postawione prokuratorskie zarzuty i czeka obecnie na proces. Mirosław K. był bliskim współpracownikiem Burego, wiceprezesem PSL na Podkarpaciu. W kwietniu został zatrzymany, a w maju odwołano go ze stanowiska marszałka. Wtedy też zaczęła się walka o władzę w województwie.
Ster trzymała koalicja PO-PSL-SLD, ale wszystko zaczęło się koalicjantom chwiać pod nogami, kiedy Lucjan Kuźniar, działacz PSL-u, przeszedł na stronę PiS-u. Bury do ostatniej chwili próbował go przekonywać, żeby tego nie robił. Nie udało się.
- Bury zapowiedział wtedy, że Kuźniarowi tego nie zapomni - twierdzi działacz PSL.
Zapomniał, czy nie? Tego nie wiemy.
Kuźniar, który został członkiem nowego zarządu województwa, wkrótce popadł w kłopoty. A właściwie w kłopoty wpadła jego żona. Podejrzewana była o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i choć te zarzuty odrzucono, to firma, którą prowadziła, splajtowała.
Prokuratura zaczęła deptać mu po piętach
Przez cały rok 2014 prokuratura usiłowała postawić zarzuty Buremu, ale był posłem i chronił go immunitet. Zmieniło się to po wyborach w 2015 roku. Bury do Sejmu nie wszedł.
18 listopada 2015 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA na jednej z warszawskich ulic. Prokurator przedstawił mu sześć zarzutów popełnienia przestępstw korupcyjnych. Zarzuty dotyczą okresu, gdy był wiceministrem Skarbu Państwa, czyli w lat 2008-2012. Zdaniem śledczych przyjął od jednego biznesmena korzyści majątkowe w wysokości 928 tys. zł. Raz 700 tys. zł za załatwienie sprawy w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, za drugim razem - 100 tys. zł, za trzecim razem - sztabkę złota o wartości 128 tys. zł. Łapówki miał mu wręczać w zamian za pozytywne załatwienie różnych urzędowych spraw Marian D., szef firmy paliwowowej z Leżajska, główny bohater tzw. afery podkarpackiej.
Bury miał też powoływać się na wpływy w instytucjach państwowych i samorządowych i brać za to korzyści majątkowe oraz wpływać na wynik konkursu na stanowisko wiceszefa rzeszowskiej delegatury NIK-u.
Bury nie przyznał się do winy. Prokurator wystąpił wtedy o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania. Wniosek nie został przez sąd uwzględniony. W zamian za areszt Bury miał wpłacić kaucję w wysokości 100 tys. zł, został także zobowiązany do założenia hipoteki na nieruchomość wartą 900 tys. zł. Nakazano mu też regularnie meldować się na policji.
W kwietniu tego roku Bury został wezwany do śląskiego wydziału do spraw walki z przestępczością zorganizowaną i korupcją Prokuratury Krajowej, która prowadzi jego sprawę.
- Podejrzany nie ustanowił dotąd hipoteki, w związku z czym prokurator podjął czynności związane z wyegzekwowaniem od niego tego obowiązku. Został poinformowany o tym, że w przypadku braku hipoteki zostaną podjęte czynności zmierzające do przepadku kwoty 100 tys. zł - mówił wtedy prokurator Piotr Żak.
Czynności czynnościami, a hipoteki nie ma
I takie czynności zostały podjęte. Od kwietnia tego roku do tej pory czynności trwają, Bury hipoteki nie założył, ale wymiar sprawiedliwości jest bezsilny. Pierwsza rozprawa w sprawie przepadku kaucji miała się odbyć w październiku, ale została odroczona do 28 listopada, bo katowicka prokuratura nie przesłała do Rzeszowa wszystkich dokumentów. Akta dotarły w końcu do Sądu Rejonowego w Rzeszowie 18 listopada, 28 listopada miała zapaść decyzja o przepadku kaucji. Bury stawił się na to postępowanie wraz z żoną i swoimi prawnikami. Nie wyglądał na przygnębionego całą tą sytuacją, wręcz przeciwnie, uśmiechnięty, pewny siebie. Rozmawiać na temat sprawy nie chciał, odsyłał do swoich pełnomocników. Ci też za bardzo rozmowni nie byli.
Wszyscy czekali na decyzję sądu, ale ta nie zapadła, bo sędzia, która miała tę sprawę prowadzić, poprosiła o wyłączenie. Powód? Mogłaby być nieobiektywna, bo zna osoby w sprawę zamieszane.
- Sprawę przejmie sędzia z naszej listy sędziów według kolejności alfabetycznej - mówi Alicja Kuroń, rzeczniczka Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
Kiedy może dojść do kolejnego posiedzenia sądu w tej sprawie, nie wiadomo. Trudno też będzie znaleźć na Podkarpaciu, a może i w całej Polsce, sędziego, który nie zna Jana Burego. Przecież przez wiele lat zasiadał w Krajowej Radzie Sądownictwa.
- Burego w tej sytuacji osądzić może chyba tylko sąd na Słowacji albo w Niemczech - ironizuje jeden z rzeszowskich adwokatów. - Bo w Rzeszowie wszyscy sędziowie go znają i każdy będzie występował z prośbą o wyłączenie go z tej sprawy.
Potrzebna jest reakcja państwa
- Hipoteka powinna być ustanowiona - podkreśla prof. dr hab. Czesław Kłak, prawnik, wykładowca Wyższej Szkoły Prawa i Administracji - Rzeszowskiej Szkoły Wyższej w Rzeszowie. - W sytuacji, gdy nie zostało to uczynione, niezbędna jest właściwa reakcja państwa, bo w przeciwnym razie jego autorytet, jak również siła prawa, zostaną bardzo poważnie osłabione - ocenia prof. Kłak. - Sąd powinien rozważyć, czy zachowanie polegające na nie ustanowieniu hipoteki nie jest utrudnianiem postępowania i w przypadku oceny pozytywnej, np. zadecydować o przepadku lub ściągnięciu wartości będących przedmiotem poręczenia majątkowego.
Prof. Kłak dodaje, że wyłączenie nie dotyczy sądu, jako organu wymiaru sprawiedliwości, lecz zgodnie z kodeksem postępowania karnego odnosi się do sędziów.
- Oczywiście sąd rozpoznający sprawę może uznać, że powinna być ona rozpoznana w innym sądzie w rozumieniu miejscowym, a decyzję w tej materii podejmuje Sąd Najwyższy, kierując się dobrem wymiaru sprawiedliwości. Inicjatywa musi jednak pochodzić od sądu, który według ustawy właściwy jest do rozpoznania konkretnej sprawy - tłumaczy prof. Kłak.
O stanowisko w tej sprawie poprosiliśmy Prokuraturę Krajową, ale do momentu zamknięcia tego numeru gazety nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Gdy ją otrzymamy, poinformujemy o tym Czytelników.