Spółdzielnia raczkuje i już na celowniku. „Widzimy gminę inaczej”: - RIO się nie podoba
Wczoraj spór koncentrował się wokół dotacji dla spółdzielni socjalnej. Poszło o 67 tys. zł i o kontrole w MGOPS. Teraz placówką zajmuje się opozycja.
Z twarzy sołtysa Wiecka Zbigniewa Stanke przez niemal całe obrady wczorajszej sesji nie schodził uśmiech. Jak nam powiedział na koniec posiedzenia, przyjechał specjalnie po raz pierwszy na sesję, bo chciał się przekonać, jak te obrady obecnej kadencji rady miejskiej wyglądają. Wniosek, do którego doszedł, jest jeden - z troski o własne zdrowie, lepiej nie przyjeżdżać!
Sołtys nie ujawnił, do kogo pała sympatią - czy bliżej mu do opozycji, czy może do rządzącej ekipy. Ale to bez znaczenia.
Cięte, bywa kąśliwe, riposty niczym gra w ping-ponga i porównanie do ufortyfikowanych przeciwników po dwóch stronach barykady obrazuje, to co się teraz dzieje. Strony się opowiedziały i nie widzą pola do porozumienia. Wczoraj poszło o tworzącą się spółdzielnię socjalną, konkretnie o dotację dla niej w wysokości 67 tys. zł. Opozycja zaczęła od upewnienia się, czy tzw. trenerami towarzyszącymi w powrocie na rynek pracy nie będą, aby panowie z Fundacji Besocial. Usłyszeli, że „nie”. Ale Adam Domiński, gdy padły pytania o możliwy udział z zysku dla nich, nie wykluczył tego, choć, jak dodał - nie było o tym rozmów. Burmistrz Fierek przypomniała, że w poprzedniej kadencji przy sławnym programie w MGOPS za 3 mln zł radni z dzisiejszej opozycji nie widzieli przeszkód, by wydać na tzw. koszty własne kilkaset tysięcy.
Za trzeźwo myślącego radnego uszedł w jej oczach Czesław Niesiołowski. Cytowała jego dawne ostrzeżenia. Sens - program dał wyłącznie zarobki realizatorom. Ponoć ktoś zarobił 300 tys. zł. Krzysztof Przytarski mówił, że teraz nie można porównać, ile pochłonie spółdzielnia. Niesiołowski w skrócie - teraz będzie praca dla ludzi.