Śpiewak: Razem i Wiosna to najszybciej zjedzone przystawki w historii polskiej polityki
SLD to partia, która ma struktury i pieniądze - bo cała dotacja budżetowa dla partii politycznych trafi do niej. Wiosna się roztopi w SLD, a Razem została odcięta od pieniędzy - mówi Jan Śpiewak, działacz ruchów miejskich.
Dlaczego pana nie ma na listach Lewicy?
Bo uznałem, że nie chcę brać udziału w projekcie, w który nie wierzę. Nie wzbudza on ani mojego zaufania, ani entuzjazmu. Ale oczywiście kibicuję moim wszystkim przyjaciołom z Lewicy.
Projekt odwołujący się do lewicowych haseł nie wzbudza pana entuzjazmu?
To na pewno nie jest mój projekt.
Przecież pan też jest lewica.
To słowo dziś bardzo niewiele znaczy. Po 30 latach polskiej transformacji lewica wielu Polakom kojarzy się z postkomunistami, rządami, które wspierały ostre, wolnorynkowe reformy. Lewica przez lata realizowała prawicowy program. Przecież to ona przyjęła konkordat, ona wprowadzała system podatkowy korzystny dla najbogatszych, to ona zaczęła prywatyzację systemu emerytalnego. Czy rzeczywiście można więc w ogóle mówić o lewicy?
Teraz pan mówi o SLD. A Lewica dziś to oprócz Sojuszu także Wiosna i Razem.
Tylko kto w tym nowym układzie rozdaje karty? Będzie to robić SLD, a nie Razem czy Robert Biedroń.
Razem i Wiosna to najszybciej zjedzone przystawki w historii polskiej polityki? Tak mam rozumieć pana słowa?
Tak, można by tak to ująć. Zwłaszcza w przypadku Wiosny tempo, w jakim ta partia się rozpływa, jest wyjątkowo szybkie. Natomiast SLD to partia, która ma struktury i pieniądze - bo cała dotacja budżetowa dla partii politycznych trafi do niej. SLD będzie w klubie parlamentarnym Lewicy najważniejszym ugrupowaniem. Wiosna się roztopi w SLD, a Razem została odcięta od pieniędzy.
Myśli pan, że Włodzimierz Czarzasty nie podzieli się z koalicjantami dotacją budżetową?
Ale w jaki sposób? Przecież to nie jest legalne. Formalnie wszyscy startują z list SLD. Na jakiej zasadzie ta partia może innej partii przekazać pieniądze? Dlatego przypuszczam, że Razem i Wiosna ich nie dostaną.
Z drugiej strony Adrian Zandberg zostanie posłem. To jest wartość.
Owszem, zostanie posłem - ale kosztem własnej partii. Do Sejmu wejdzie on i wąskie grono jego współpracowników, ale ich partia zniknie. Już widać, że część osób, którym nie było po drodze z Zandbergiem, została wypchnięta, na przykład Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Miejsca w Sejmie dostanie tylko grupa, którą można określić jako zakon Zandberga. Dosłownie kilka osób. A po wyborach Razem zostanie zaorane.
A nie dojdzie do tego na ich własne życzenie? Cztery lata temu dostali dotację budżetową - ale przez ten czas nie wydarzyło się u nich właściwie nic. Sami się zaorali.
To fakt. Dostali 14 mln zł dotacji i z tego nic nie wynikło.
Dlaczego?
Razem to typowa partia inteligencka, która się uparła, że będzie robić politykę kierowaną do „zwykłych” ludzi. Chcieli oświecać Polaków, a jednocześnie proponowali rozwiązania, których ludzie zwyczajnie nie chcieli - choćby podatek 75-procentowy. To było bardzo profesorskie, akademickie. W żaden sposób nie byli wiarygodni dla prekariuszy klasy ludowej i prekariuszy, których chcieli reprezentować. Poza tym nie stworzyli lokalnych struktur. Wyraźnie zabrakło im pracy w terenie. Na to jeszcze nałożył się sposób, w jaki ta partia była zarządzana.
Kolektywne kierownictwo.
Tyle że jak dowodzą wszyscy, to nie dowodzi nikt. Niby u steru było dziewięć osób, ale okazało się, że nikt ostatecznie nie bierze tam na siebie odpowiedzialności. To kierownictwo poniosło dwie porażki - w wyborach samorządowych i europejskich - ale nikt nie został z nich rozliczony.
A może Wiosna i Razem nie są już potrzebne, to teraz to SLD reprezentuje lewicowych wyborców? Rozmawiałem niedawno z Czarzastym i on podkreślał, że za swój największy sukces uważa, że przestawił tę partię z pozycji centrowych na czysto lewicowe.
Ale jeszcze pozostaje pytanie o wiarygodność. To najważniejsze w polityce. Czy SLD jest wiarygodne w tym, co mówi? Pamiętajmy, że mówimy o partii milionerów, która nagle zaczyna się podpisywać pod hasłami typowymi dla socjaldemokracji. Zobaczymy, czy można być z taką zmianą wiarygodnym.
A pan? Bo teraz w wyborach pan nie startuje. Ustawił się pan w wygodnej pozycji recenzenta i wszystkich krytykuje - tyle, że samemu przejść od słów do czynu nie zamierza.
Nie do końca jednak. To pan do mnie przecież zadzwonił.
Pan nie odebrał - ale potem oddzwonił.
(śmiech) Trzymam kciuki za to, żeby jakaś formacja lewicowa znalazła się w Sejmie. Natomiast ja sam robię sobie przerwę od polityki.
Dlaczego? Nie dogadał się pan z Lewicą? A może w ogóle nie było żadnej propozycji?
Miałem pomysł, żeby na lewicowe listy wpisać parę osób z ruchów miejskich, ale nie było nawet woli rozmowy z nami. Wystarczy spojrzeć na listy Lewicy. W każdym okręgu pierwsze trzy miejsca zajmują przedstawiciele partii. Nie było miejsca dla osób spoza układu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień