Spełniła się obietnica - jesteśmy drugą Japonią!
Jeżeli nic się nie zmieni, to niedługo w klasyfikacji zgonów w czasie pracy lekarze wyprzedzą budowlańców - dotychczasowych liderów rankingu.
A jeszcze niedawno czytaliśmy o zapracowanych Japończykach, nocujących w firmach, tyrających po 18 godzin na dobę i umierających na stanowiskach z przepracowania. Tłumaczono to ich samurajskim dziedzictwem, że im nie wypada iść do domu, jeżeli nie spełnią oczekiwań szefa. Nasi lekarze umierają z przepracowania z dwóch powodów. Jedni ciągną na kilku etatach, by utrzymać rodzinę, inni nie schodzą z dyżurów, bo nie ma ich kto zastąpić. Spełniła się zatem obietnica prezydenta Lecha Wałęsy, że zostaniemy drugą Japonią.
Dziesięć lat temu politycy twierdzili, że mamy za dużo lekarzy na statystycznego Polaka, najwięcej w UE. Dziś jest ich za mało. Skąd ta kadrowa dziura? Są dwie możliwości. Politycy wtedy kłamali, albo większość medyków wyjechała do pracy za granicę.
Lekarze, pielęgniarki, jak i przedstawiciele wielu innych zawodów, pracują na kilku umowach, by utrzymać rodziny. Dyżur goni dyżur, a zmęczony lekarz popełnia błędy. By uniknąć tragedii w wielu zawodach jest limit przepracowanych w ciągu doby godzin. Mają go kierowcy, piloci, maszyniści, ale nie służba zdrowia. Czy wsiedlibyście do autobusu, samolotu wiedząc, że kierowcy, piloci danego przewoźnika, pracują 16 godzin dziennie? Szpitale, by mieć kontrakt z NFZ, muszą zatrudnić odpowiednią liczbę lekarzy. A że jest ich mało, to każdy pracuje w kilku. Podobnie jest z pielęgniarkami.
Czy głodówka lekarzy-rezydentów, domagających się wyższych pensji coś pomoże? Politycy na zapowiedź ich strajku reagują podobnie. Ludwik Dorn, trzeci bliźniak w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, lekarzy chciał brać w kamasze i groził, że sprawdzi co mają w garażach. Obecny minister zdrowia podjudzał przeciw protestującym w Centrum Zdrowia Dziecka pielęgniarkom twierdząc, że zarabiają po 9 tys. zł.
Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni zarabiają mało, bo jak tłumaczą politycy - mało jest pieniędzy. To prawda. W Polsce na ochronę zdrowia wydajemy najmniej w UE. Gdybyśmy chcieli dorównać do średniej europejskiej to każda rodzina powinna płacić do NFZ ok. 450 zł miesięcznie więcej niż obecnie. Ale na to żaden rząd się nie zgodzi.
Należymy do państw, które tracą najwięcej wykształconych młodych ludzi. W ciągu 10 lat, dane Banku Światowego, ponad milion osób.
Paradoks polega na tym, że brak personelu medycznego jest dla polityków wygodny. Mogą lekarzom, pielęgniarkom ratownikom medycznym płacić mało, bo wiedzą, że z głodu nie zginą. Jak nie wyjadą, to dorobią bez problemu, bo jest ich mało. Zmusza się ich do pracy na kilku etatach, a płci jak za jeden. Gdyby było więcej i każdy pracował w jednym miejscu, trzeba by każdemu więcej zapłacić. A pacjenci? Tych najlepiej jakby nie było, bo tylko generują koszty.