Spadną z gimnazjum do podstawówki
Jeśli reforma oświaty wejdzie w życie, uczniowie, którzy w przyszłym roku „obleją” pierwszą klasę gimnazjum, trafią ponownie do podstawówki.
Jutro rozpoczyna się trzydniowe posiedzenie Sejmu, na którym posłowie zajmą się reformą oświaty. Jeśli wejdzie ona w życie, uczniowie pójdą do siódmej klasy szkoły podstawowej zamiast do pierwszej klasy gimnazjum. Gimnazja nie przeprowadzą już naboru. Wtedy sytuacja skomplikuje się dla tych, którzy nie otrzymają promocji do drugiej klasy, bo nie będzie już pierwszych klas, w których mogliby powtórzyć rok.
Według planów MEN tacy uczniowie mają trafić we wrześniu 2017 do siódmej klasy SP. Natomiast ci, którzy nie zaliczą klasy drugiej w 2018, we wrześniu rozpoczną naukę w klasie ósmej. Informował o tym Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty, podczas spotkania z nauczycielami, dyrektorami szkół i rodzicami, które odbyło się w zeszłą środę w Bydgoszczy. - Dziwny ten pomysł - komentuje jeden z rodziców. - Wychodzi na to, że ci uczniowie będą drugi raz kończyć szkołę podstawową, której absolwentami już przecież są. Poza tym, jaki to stres dla dzieciaków! Znajdą się w całkiem nowym środowisku. Moim zdaniem czegoś tu MEN nie przemyślał.
- Nie jest to jeszcze obowiązujące prawo, dlatego trudno przewidywać, jak będzie wyglądać sytuacja obecnych uczniów pierwszych klas gimnazjum, którzy będą musieli powtórzyć rok - zastrzega Jolanta Metkowska, dyrektor Wydziału Rozwoju Edukacji Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy. - Cały czas podkreślam, że drugoroczność jest porażką nie tylko dla ucznia, ale również dla nauczyciela. Nie jest trudno osiągnąć minimum wymagań, aby uzyskać promocję do następnej klasy. Dlatego trzeba dokładnie przyjrzeć się sytuacji ucznia, bo często źródłem kłopotów w nauce są inne problemy. Jeśli jest taka konieczność, należy wprowadzać powtarzanie klasy na wcześniejszych etapach edukacji, aby wyrównywać szanse rozwojowe.
Tak ma być po zmianach
Metkowska przyznaje, że dla gimnazjalisty, który trafiłby do siódmej klasy SP, byłaby to niekomfortowa sytuacja. - Z dwóch powodów: konieczności powtarzania roku nauki oraz znalezienia się w innej szkole. Dlatego tak ważne jest, aby starać się, żeby takich przypadków było jak najmniej - apeluje.
W szkołach w regionie zapewniają, że tak się właśnie dzieje. - Robimy wszystko, aby pomóc uczniom z problemami w nauce - mówi Marek Dobucki, dyrektor Gimnazjum nr 24 w Bydgoszczy. - Na przykład uczeń może razem z nauczycielem odrabiać zadania domowe. Każdy z nauczycieli w wyznaczonych godzinach dyżuruje w szkole. Jeśli ktoś raz nie odrobi zadania domowego, informujemy rodziców, że dziecko zostanie po lekcjach, aby uzupełnić braki. Oprócz tego odbywają się różne zajęcia dodatkowe, na których można nadrobić zaległości. Zawsze tłumaczymy młodym ludziom, że nie uczą się dla nas czy dla stopni, ale dla siebie. Zależy nam też na współpracy z rodzicami, dlatego staramy się, żeby kontakt z nimi był na bieżąco. Dobucki dodaje, że w tym miesiącu szkoła rozpoczyna realizację unijnego programu skierowanego do najsłabszych uczniów, którzy mają problemy nie tylko w nauce. - Spotkania będą odbywać się trzy razy w tygodniu: w poniedziałki, wtorki i środy - wyjaśnia. - Będą to również zajęcia z psychologiem, pedagogiem, socjoterapeutą. Na słabe oceny często nakładają się trudne sytuacje wychowawcze, toteż chcemy pomóc uczniom również i w tej dziedzinie.
- Staramy się jak najbardziej wspierać naszą młodzież - mówi również Ewa Cieślak, dyrektor Gimnazjum nr 2 we Włocławku. - Praktycznie od zawsze w naszej szkole odbywają się zajęcia wyrównawcze, a jeśli jest potrzeba, to nauczyciele zostają po lekcjach, aby pomóc uczniom. Współpracujemy z Poradnią Psychologiczno-Pedagogiczną, która służy wsparciem nie tylko uczniom, ale też rodzicom i nauczycielom.
Przepisy mówią, że uczeń, który ma oceny niedostateczne maksymalnie z dwóch przedmiotów, może przystąpić do poprawki w sierpniu. Ponadto, w przypadku dużej liczby godzin nieobecności, ma prawo zdawać egzamin kwalifikacyjny. Jeśli nie zda egzaminów, powtarza rok.