Spadli i już nie zagrają
Wolsztyniak przegrał baraże o pozostanie w pierwszej lidze. Niedawno zarząd podał się do dymisji i ogłosił, że zespół seniorów zostanie zlikwidowany.
Ostatnimi czasy wolsztyńska ekipa przyzwyczaiła nas raczej do walki o czołowe lokaty na zapleczu ekstraklasy. Miniony sezon był jednak kiepski w wykonaniu drużyny prowadzonej na początku przez Wojciecha Hanyża, którego na początku rudny rewanżowej zastąpił trener Zbigniew Markuszewski.
- Miejsce, które zajęliśmy odzwierciedla nasza postawę w całym roku. To nie jest kwestia jednego czy dwóch meczów z końcówki sezonu - przyznał jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Wolsztyniaka, Marcin Pietruszka. - Aby rywalizować na odpowiednim poziomie, z najlepszymi zespołami pierwszej ligi i dawać z siebie maksimum należy trenować przyjemniej cztery razy w tygodniu i mieć okres przygotowawczy z prawdziwego zdarzenia. U nas był z tym problem. Dopiero w końcówce, za trenera Markuszewskiego udało się zwiększyć ilość zajęć, ale żeby uzupełnić braki było już za późno. To nie pierwszy rok, kiedy sytuacja kluba była poważna. Do tej pory udawało się pokonać trudności i zaryzykować. Tym razem czegoś zabrakło. Jednak w nieskończoność nie dałoby się tak tego ciągnąć - zauważył 36-latek, który zdecydował się na zakończenie kariery.
Przez 20 lat klub funkcjonował blisko w połowie z dotacji miasta. - Później ta kwota zmniejszyła się do jednej trzeciej budżetu, bo władze oświadczyły, że mają inne priorytety. Pozostałe pieniądze musiał zorganizować zarząd. W małym ośrodku nie jest łatwo znaleźć brakujące 200 czy 220 tysięcy złotych. Często trzeba było szukać tej kasy we własnych środkach - przyznał ustępujący wiceprezes Wolsztyniaka, Adam Choroszy. - To, że zespół spadł do drugiej ligi nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Później otrzymaliśmy propozycję dalszych występów na dotychczasowym poziomie, ale odmówiliśmy - tłumaczył działacz.
Oprócz ekipy seniorów w Wolsztyniaku mogą przestać funkcjonować także zespoły juniorskie. Rozpad klubu - tak obecną sytuację Wolsztyniaka nazywa jego były trener. - Nie jest ona ciekawa - ocenił Hanyż, który prowadził drużynę z Wolsztyna do lutego, po czym został zwolniony. - Szkoda, że stary zarząd podał się dymisji i zostawił wszystko w opłakanym stanie. To, że seniorzy mieli duże kłopoty było wiadomo nie od dzisiaj czy wczoraj. Ta agonia trwała od lat. Wygląda na to, że zostaną tylko grupy dzieci i może młodzicy. Można było zrobić to zupełnie inaczej - przekonywał były szkoleniowiec.
Co dalej? Hanyż ma pomysł na przyszłość. - Trzeba spróbować odbudować to od najmłodszych. Mówię tutaj o poziomie przedszkola czy szkoły podstawowej. Dla mnie jako trenera problemem nie jest aktualny brak seniorów, tylko juniorów - tłumaczył były zawodnik.