Sosnowiec niczym Łódź. Stolicę Zagłębia też tworzyły cztery kultury
Reymontowska „Ziemia obiecana” - czy to książkowa, czy filmowa - świetnie pokazuje współistnienie w Łodzi czterech kultur, które tworzyły to miasto: polskiej, rosyjskiej, żydowskiej i niemieckiej. Społeczności, które żyły obok siebie, wzajemnie się przenikały, ale też pewno nie brakowało i konfliktów. Tak samo było i w rodzącym się Sosnowcu.
Można powiedzieć, że Sosnowiec stworzyły bogate pokłady węgla, że swoją cegiełkę dołożyła kolej żelazna i położenie przy granicy państwowej. Ale to tak naprawdę ludzie spowodowali, że na niezagospodarowanym terenie między Sielcem a Pogonią wyrosło serce dzisiejszej stolicy Zagłębia Dąbrowskiego. To miejscowa ludność polska i napływający do miasta i jego okolic robotnicy, rosyjscy urzędnicy i wojskowi, żydowscy kupcy i przedsiębiorcy, a także niemieccy przemysłowcy i kadra inżynieryjna są prawdziwymi twórcami Sosnowca. I powrót do tych korzeni, w celach promocyjnych, jest nie tylko możliwy, ale i wskazany.
- Łódź wykorzystała swoją szansę, a moim zdaniem Sosnowiec ma historyczny potencjał znacznie większy. Potencjał przemysłowy, który tutaj był, zasługuje na ciąg dalszy - mówi Zbigniew Teper, poeta i wykonawca poezji śpiewanej, który jest pomysłodawcą projektu „Retoryka czterech kultur”. - Potencjał jest ogromny. Sosnowiec ma taki wizerunek, na jaki nie zasługuje. To poprzez Madzię czy jakąś znalezioną czaszkę, co nie powinno w żaden sposób rzutować na skojarzenia. Wymyśliłem taki motyw, że Sosnowiec poprzez Pałac Schoena, Pałac Dietla, poprzez swoją kulturę i potencjał powinien doczekać się klamry, która spina przeszłość z teraźniejszością - dodaje Teper.
Łódź przed rewolucją przemysłową? Niewielkie prowincjonalne miasteczko. Sosnowiec? Tak nazywał się niewielki młyn nad Brynicą, przy którym znajdowało się kilka chałup. W Łodzi wszystko zmienił przemysł, w Sosnowcu - prócz fabryk - również położenie przyszłego miasta. W 1859 roku oddano do użytku odnogę słynnej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej z Ząbkowic do Szopienic, co umożliwiło bezpośredni przewóz pasażerów i transport towarów z Rosji do Prus, z pominięciem terenów Austro-Węgier. Przy zlokalizowanym w niezamieszkanej głuszy dworcu zaczęło się rodzić miasto. Miasto, które szybko stało się wielokulturowe. Przyciągać zaczęło chłopów z okolicznych wsi, ale też mieszkańców dalszych zakątków ówczesnej Kongresówki. Nie tylko dla nich magnesem było przejście graniczne i rozwijający się przemysł.
- Już w 1859 roku, czyli w momencie budowy stacji kolejowej, pierwsi Żydzi kupili działki w rejonie dzisiejszego ścisłego centrum miasta - mówi Grzegorz Onyszko, zagłębiowski historyk, znawca historii społeczności żydowskiej w Zagłębiu. - Liczba Żydów szybko rosła. W 1912 roku było ich już w Sosnowcu 23 tysiące. Pierwszym sołtysem wsi Sosnowiec był zresztą Żyd Abraham Blumental - dodaje.
Wraz z rozwojem dworca i rosnącą liczbą pociągów granicznych do Sosnowca napłynęło też wielu Rosjan. Byli to głównie urzędnicy, celnicy, żołnierze i kolejarze z rodzinami. Z czasem przyjechali też duchowni, bo w Sosnowcu dość szybko zbudowano cerkiew prawosławną, i nauczyciele, bo rosyjskie dzieci musiały się przecież gdzieś uczyć. Pojawili się też Niemcy. W ślad za fabrykanckimi rodzinami Dietlów, Schoenów czy Deischlów przyjeżdżali też pracownicy i przedstawiciele wyższej kadry technicznej. Najczęściej z rodzinami. Miasto szybko stało się więc wielonarodowym i wielowyznaniowym tyglem.
- Ludzie żyli w zgodzie - przyznaje ks. Mikołaj Dziewiatowski z sosnowieckiej parafii prawosławnej pod wezwaniem śww. Wiery, Nadziei, Luby i matki ich Zofii i autor książki o historii sosnowieckiego prawosławia. Dzwony do cerkwi ufundowali Dietlowie, a ikonostas - Schoenowie. Na witrażach dostrzec można z kolei... gwiazdy Dawida, bo i osoby wyznania mojżeszowego pomogły w budowie świątyni.
- Trzeba wspomnieć o filantropijnej działalności Henryka Dietla, który podarował miastu budynek Szkoły Realnej, finansował też budowę cerkwi i katedry rzymskokatolickiej. W Szkole Realnej religii uczyli zresztą ksiądz katolicki, prawosławny i rabin. Mieszkańcy Sosnowca różnych narodowości i wyznań żyli obok siebie i nie odgradzali się murem. Mieli ze sobą kontakty. Może dlatego, że wszyscy byli przyjezdni. Bardziej widoczne były różnice na tle majątkowym. Wspaniały przykład widać na cmentarzu prawosławnym w Sosnowcu. Jest tu nagrobek prawosławnej Marii Brandenburg, wystawiony przez jej męża ewangelika, dyrektora Huty Katarzyna. Ani ona nie przeszła na ewangelicyzm, ani on na prawosławie. Wiara nie była przeszkodą w miłości - mówi ksiądz Mikołaj.
- Sosnowiec podobnie jak Łódź jawił się ludziom jako ziemia obiecana - przyznaje Paweł Dusza, dyrektor Muzeum w Sosnowcu, które mieści się w Pałacu Schoena na Środuli, w dawnej siedzibie jednego z sosnowieckich rodów przemysłowych. O ile po sosnowieckich zakładach włókienniczych Schoenów (powojenny Intertex) czy Dietlów (Politex) nie zostało zbyt wiele, to właśnie pałace są świadectwem przeszłości miasta.
- U nas sytuacja z pałacami przemysłowców wyglądała nieco inaczej - zaznacza jednak Paweł Dusza. - Łódzkie pałace były wpisane w wielkomiejski charakter. Sosnowieckie pałace Schoenów i Dietlów mają nieco więcej oddechu, powstawały przy nich parki. To w zasadzie założenia pałacowo-parkowe, a w Łodzi siedziby przemysłowców wpisano w ciągi urbanistyczne - mówi Paweł Dusza. - Łódź ma to szczęście, że pozostały również ogromne hale fabryczne, które pełnią dzisiaj inne funkcje. U nas, całe szczęście, zachowały się pałace. To dzisiaj najważniejsze zabytki miasta - dodaje.
A powiedzieć trzeba, że losy sosnowieckich pałaców też były różne. Pałac Schoenów przy ul. 1 Maja oni sami jeszcze w latach dwudziestych przekazali państwu na potrzeby sądu. W tym na Środuli po wojnie mieściło się przedszkole i mieszkania zakładowe dla pracowników Interteksu. Do Dietlów zaraz po wojnie wprowadziło się NKWD, potem przez wiele lat działała tam szkoła muzyczna.
- Sosnowiec na pewno może się promować w ten sposób. Złożyliśmy wniosek do Kontraktu Terytorialnego, by w Pałacu Schoena przy ul. 1 Maja po tym, jak opuści go sąd, zorganizować muzeum miasta i regionu. Staramy się o 21 milionów złotych. To jeden z najważniejszych obiektów zabytkowych w Zagłębiu. Łączy wielokultu-rowość, dziedzictwo przemysłowe i dobrą architekturę - argumentuje Paweł Dusza.
Sporo pamiątek po wielokulturowym Sosnowcu zachowało się w mieście w sferze religijnej. Oprócz wielu parafii katolickich przez cały czas działają tu parafie prawosławna i ewangelicka. Synagogę przy ul. Dekerta spalili we wrześniu 1939 roku Niemcy. Od ponad stu lat funkcjonuje unikatowa Nekropolia Czterech Wyznań, gdzie obok siebie spoczywają katolicy, prawosławni, ewangelicy i żydzi.
Ksiądz Dziewiatowski przyznaje, że zainteresowanie wielokulturowością w Sosnowcu jest bardzo duże. - To temat bardzo ciekawy. Na Śląsku zupełnie nieobecny. Nie było tam tylu Żydów ani Rosjan - mówi.
Promocję miasta poprzez jego wielo-kulturowość i wieloreligijność trudno jednak dostrzec. Łódź swego czasu postawiła na Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Sosnowiec może i musi promować się przez Kiepurę, Szpilmana czy piłkarzy Zagłębia, ale powinien też pamiętać o korzeniach.
7 października w Muzie odbędzie się koncert „Retoryka czterech kultur”. To autorski program Zbigniewa Tepera, który poprowadzi go z Agnieszką Głowacką. Wystąpią: Zofia Kusztal, Magdalena Piwkowska, Gabriela Zgrzebnicka, Jerzy Lucjan Woźniak,
Zbigniew Teper, Krakowskie Trio Stroikowe i Chór Cerkiewny
Oktoich z Wrocławia. Wykorzystane zostaną utwory m.in. Aleksandra Błoka, Gustawa Knaka i Kalmana Segala.
Przygotowano także zwiedzanie: kościoła ewangelickiego (8.10), Pałacu Dietla (11.10), cerkwi (12.10) i cmentarza żydowskiego (14.10). Zapisy od 3 października w Centrum Informacji Miejskiej.