Sojusz bydgosko-toruński nerkami przeszczepionymi przypieczętowany [infografika]

Czytaj dalej
Fot. Piotr Myczko/szpital Jurasza
Hanka Sowińska

Sojusz bydgosko-toruński nerkami przeszczepionymi przypieczętowany [infografika]

Hanka Sowińska

Bogumiła Kwiatkowska chciała ratować męża. - Mam dwie nerki, jedną ci oddam - obiecała. Nie pasowała. Jej narząd dostał Krzysztof, mąż Aliny Sołtys. Ona zaś podzieliła się nerką z Januszem.

To trzecia doba i kolejne godziny nowego życia. Bydgoszczanin Janusz Kwiatkowski wie, że skończyła się niepewność. Takie same uczucia towarzyszą Krzysztofowi Sołtysowi. Leżą w sąsiednich łóżkach, obok - na wyciągniecie ręki mają swoje żony. W ich organizmach, od wtorku 13 września, pracują nerki żon. Ale nie ich.

- Teraz jesteśmy rodziną. W końcu coś tu mam - pan Janusz kładzie rękę na swoim brzuchu. Tam, gdzie lekarze z bydgoskiego „Jurasza” wszczepili mu zdrową nerkę pochodzącą od Aliny Sołtys.

Takiej operacji w Klinice Transplantologii i Chirurgii Ogólnej jeszcze nie było. To drugi w Polsce i pierwszy w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 zabieg krzyżowego przeszczepienia nerki.

- Operacja rozpoczęła się przed godziną 8 rano. Równocześnie dwa zespoły lekarsko-pielęgniarskie pobrały nerki od obu pań - Bogumiły i Aliny. Żony, że względu na niezgodnośc grup krwi, nie mogły oddać mężom swojego narządu. Żona z jednej pary odddała mężowi z drugiej pary - tłumaczy zawiłości krzyżowej wymiany nerek dr Aleksandra Woderska, regionalny koordynator pobierania i przeszczepiania narządów.



Create your own infographics

Początki tego niezwykłego zabiegu sięgają grudnia 2014 r. - Wtedy w naszym punkcie konsultacyjnym spotkaliśmy się z pierwszą parą. Drugą poznaliśmy w lipcu 2015 r. W tym czasie trzeba było wykonać wiele badań. Dawcami zajmowaliśmy się my, jako ośrodek transplantacyjny, biorcami stacje dializ. Badania miały dać odpowiedź, czy nie ma przeciwwskazań do pobrania nerki.

Były wykonywane próby krzyżowe - wstępna, kilka tygodni temu, by sprawdzić, czy między parami nie ma przeciwwskazań immunologicznych, druga - kilka dni przed zabiegiem.

Dr Woderska: - Trzeba było jeszcze uzyskać zgodę Komisji Etycznej Krajowej Rady Transplantacyjnej i sądu rejonowego właściwego dla dawcy. W tym przypadku sądu w Bydgoszczy i Toruniu. Wtedy dopiero został wyznaczony termin zabiegu i ostateczna próba krzyżowa.

Był listopad 2014 r., kiedy Janusz Kwiatkowski dowiedział się, jego jedyna zdrowa nerka nie pracuje. - Pierwszą miałem usuniętą 13 lat temu. Powód? Nowotwór. Ta, która została, powinna wystarczyć, ale stało się inaczej - opowiada.

Bardzo źle się czuł. - Myślałem, że to jakiś wirus. Żona w końcu mnie zarejestrowała do lekarza. Usłyszałem, że katastrofa, kreatynina bardzo wysoka, a nerka nie do uratowania. Przygotowano mnie do dializ. Przetrwałem półtora roku bez dializ. Do 9 czerwca. Dłużej się nie dało. Nie mogłem siedzieć, nogi robiły się jak bańki, samopoczucie było fatalne.

Bogumiła Kwiatkowska: - Kiedy mąż trafił na nerologię od razu mu powiedziałam: Nie martw się, ja mam dwie nerki, jedną ci oddam i będziemy żyć szczęśliwie. Potem okazało się, że oddam nie Januszowi, a Krzysztofowi, ale jakie to ma znaczenie. Najważniejsze, że się udało. O tym się nie myśli, czy mężowi, czy komuś innemu. Tyle osób czeka na swoją szansę.

Transplantologia nie jest pani Bogumile obca. - W mojej rodzinie już był przeszczep. Mąż oddał żonie nerkę. Od operacji minęło 3,5 roku. Marlena wróciła do pracy. Wszystko jest w porządku. Kiedy trafiliśmy do szpitala, Marlenka była akurat na kontroli. Odwiedziła nas i wspierała.

Krzysztof Sołtys zmaga się z chorobą nerek „od zawsze”. - Chorobę genetyczną dostałem w spadku i sam ją przekazałem. Jak jedna nerka wysiadła, to poszedłem na dializy. Przez dwa lata, bez jednego miesiąca, chodziłem do szpitala miejskiego na Batorego. Mimo dializoterapii nie rezygnowałem z pracy.

Pani Alina właśnie wybudziła się z krótkiej drzemki. - Mamy różne grupy krwi, stąd wiedziałam, że chyba jednak dawcą dla Krzysztofa nie zostanę, bo to jest dość istotny czynnik.

- Jest pani troszkę lżejsza? - zagaduję.

- Troszkę, ale bardzo szczęśliwa, że jest już po wszystkim - mówi żona Krzysztofa Sołtysa. Na krajowej liście oczekujących na przeszczepienie nerki był od 6 czerwca 2015 r. - Czekałem na dawcę, jednak nie miałem szczęścia. Do czasu...

Aż spotkali małżonków Kwiatkowskich. Poznali się pod koniec lipca, na badaniu krzyżowym.

- Dla Krzysztofa i Aliny to było trzecie już podejście. Jak się o tym dowiedziałam, to od razu mówię: - Dobrze, że trafiliście na nas. Teraz się uda. Miałam rację - śmieje się pani Bogumiła.

O kulisach poczwórnego zabiegu opowiada dr Woderska.

- Jedna operacja pobrania nerki została przeprowadzona metodą laparoskopową, druga klasyczną. Na czele zespołu, który operował laparoskopowo stał dr Piotr Jarzemski i prof. Tomasz Drewa, drugi poprowadził prof. Zbigniew Włodarczyk. Warunkiem jest, by zabiegi zostały przeprowadzone w tym samym czasie. Pobrane nerki nie opuszczały sali operacyjnej. Czas między pobraniem a przeszczepieniem jest w takich zabiegach krótki. Mówimy o bardzo krótkim czasie zimnego niedokrwienia, co dla narządu i pacjenta, który otrzyma nerkę, ma kapitalne znaczenie.

Kwiatkowscy i Sołtysowie liczą dni do opuszczenia szpitala. Gdzie się spotkają? I w Toruniu, i w Bydgoszczy.

- Będziemy się odwiedzać, jesteśmy już rodziną. I wiem, że będzie z tego dużo dobrego - dodaje pani Bogumiła.

Krzysztof Kwiatkowski. - A pani wie skąd oni są? Z Torunia. My z Bydgoszczy.

- Ta sytuacja u niektórych wywołuje uśmiech - dodaje dr Woderska.

Hanka Sowińska

Zawodowe zainteresowania: zdrowie, medycyna, organizacja ochrony zdrowia, historia medycyny; historia ze szczególnym uwzględnieniem najnowszych dziejów Bydgoszczy; udział w pracach różnych gremiów, których zadaniem jest ocalenie tego, co prof. Gerard Labuda nazywał \"strumieniem wieków\".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.