Smutne refleksje Czytelnika
Kilka dni temu - zaraz po centralnych obchodach 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej - zadzwonił do mnie zasmucony Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) z pytaniem. Według mnie retorycznym. - Czy już tak zawsze będzie, że każda władza ma monopol na rację i będzie nam mówić, co robić powinniśmy? - zapytał.
Dla mnie odpowiedź na tak postawiony problem jest oczywista. Tak było, jest i będzie. Nawet, jeśli to się nam nie podoba.
Ale pan Czytelnik szedł w innym kierunku
Chodziło mu o to, gdzie władza (bez względu na jej hierarchię) widzi siebie i widzi zwykłych obywateli, i tu odniósł się do przemówień, które słyszał w telewizji. Zdaje się, że chodziło mu o słowa prezydenta Andrzeja Dudy: „Wybaczmy sobie to wszystko wzajemnie, wszystkie niepotrzebne słowa, wszystkie gorszące zachowania, wszystkie momenty poniżenia. Apeluję o to wybaczenie, bo jest ono nam i Polsce niezbędne”. Nic temu apelowi zarzucić przecież nie można, a nawet należy popierać, ale zwykły, szary obywatel, jak nazwał siebie nasz Czytelnik, miał wątpliwości. - A czemu władza jedna, druga czy trzecia nie przeprosi najpierw nas za to, co się dzieje, i za to, czego świadkami jesteśmy? Dlaczego mam się czuć jak obywatel gorszego sortu, bo mam inne poglądy od obecnie obowiązujących? - kontynuował.
Ja nie czuję się na siłach odpowiadać na takie pytanie. To nie znaczy, że pytanie uważam za niezasadne. Każdy z nas ma swoje poglądy i swoje wątpliwości, i wie, czy chce być przepraszany, czy nie, i czy ma za co sam przepraszać.
Jedno mogę, ze swojego punktu widzenia, powiedzieć - przez wiele ostatnich lat były takie sytuacje, gdzie tzw. prosty obywatel mógł się poczuć niekoniecznie podmiotowo. Dlatego stawianie pytania, czy władza zawsze musi mieć rację, dopiero dziś jest spóźnione. Jednak lepiej późno niż wcale, bo wątpić i pytać jest podstawą myślenia, co dziś zdaje się nie być takie oczywiste.