Smutna porażka i protest, teraz wyjazd do Koszalina
Stelmet BC przegrał mecz z Umana Reyer Wenecja 83:92. Ta porażka może się okazać kluczowa jeśli chodzi o awans w Pucharze Europy. W sobotę w lidze gramy w Koszalinie z AZS-em.
Przez prawie połowę spotkania wydawało się, że wygramy z Włochami, zaliczymy drugie zwycięstwo i nasz wymarzony awans do Top-16 Pucharu Europy będzie już bardzo blisko. Niestety, z naszą - nieźle do tej pory funkcjonującą maszyną - coś się stało. Jakby w tryby dostał się piasek. To było coś wcześniej niespotykanego, żeby nagle nastąpił taki odwrót.
Wyglądało to mniej więcej tak: nasza strata, akcja rywali i punkty dla nich. Nasza akcja, niecelny rzut, kontra i faul. Punkty z osobistych dla Włochów. Złe podanie, trójka rywali itd.
Stelmet miał już takie ,,stójki”, ale w ekstraklasie i ze słabszymi zespołami. Potem potrafił opanować sytuację, odrobić straty i wygrać. W europejskim pucharze, w konfrontacji z solidną drużyną z czołówki mocnej ligi było to prawie nie do odrobienia. Prawie, bo gdybyśmy tylko wrócili do tego co potrafimy, nie popełniali koszmarnych błędów, trafiali z pozycji z których trzeba trafić, to nawet biorąc pod uwagę koszmar trzeciej kwarty, była w czwartej szansa na odwrócenie losów tego meczu.
W samej końcówce graliśmy już tylko o to by maksymalnie zmniejszyć rozmiary porażki, co w kontekście rewanżu w Wenecji też miało wielkie znaczenie. I to nam się nie udało. Złość kibiców i co najbardziej zaskakujące działaczy, skupiła się na sędziach. To prawda, że arbitrzy popełnili kilka błędów, ale doszło do nich w końcówce meczu, kiedy wynik był już rozstrzygnięty, a zresztą trudno sędziów winić za fatalną trzecią kwartę, brak celności i marnowanie sytuacji podkoszowych.
Właściciel Stelmetu Janusz Jasiński wręcz kipiał ze złości: - Ten mecz był ustawiony od początku do końca - mówił. - Proszę mnie zacytować jak pan chce. Włosi przegrali pierwsze spotkanie więc teraz sędziowie pomogli im odnieść zwycięstwo. Nie można wygrać mając przeciwko sobie nie tylko przeciwnika, ale i sędziów. Oni zrobili wszystko byśmy przegrali i jeszcze pilnowali do końca żeby różnica nie była zbyt mała.
To bardzo mocne słowa prezesa i jak się wydaje wypowiadane pod wpływem meczowych emocji.
Tak czy inaczej zielonogórski klub złożył protest dotyczący pracy sędziów w środowym spotkaniu. Oczywiście nic on nie da jeśli chodzi o wynik i można mieć obawy czy nie przyniesie odwrotnego skutku i nadwyręży dobry obraz jaki Stelmet ma we władzach europejskiej koszykówki. Tak czy inaczej porażka z Umaną Reyer i to różnicą 9 punktów może mieć dla nas fatalne skutki.
W drugim środowym pojedynku faworyt grupy L Zenit Sankt Petersburg pokonał MHP Riesen Ludwigsburg 83:80. Rosjanie mają więc dwa zwycięstwa, my i Włosi po jednym, Niemcy jeszcze nie wygrali. Już rzut oka na to zestawienie wskazuje, że między nami i Umaną Reyer powinna się rozegrać walka o drugie miejsce. Tak więc wysoka porażka u siebie jest czymś fatalnym. Chyba, że w przyszłą środę odrobimy to u siebie pokonując Zenit, a MHP Riesen, który bardzo dzielnie walczył w Sankt Petersburgu, wygra z Włochami.
To jednak dopiero w połowie przyszłego tygodnia. Już w piątek, 15 stycznia czeka nas kolejny mecz ligowy i to wcale nie łatwy. Gramy w Koszalinie z AZS-em. Akademicy przed dwoma laty, niespodziewanie atakując z niższych pozycji, dotarli do półfinału i ku zaskoczeniu wszystkich wywalczyli brązowy medal. W Koszalinie, podobnie jak w Zielonej Górze, koszykówka była ,,od zawsze”. Sukces zbiegł się z oddaniem nowej pięknej hali. Miejsce na podium rozbudziło ambicje. Niestety, AZS w dwóch ostatnich sezonach nie nawiązał do tego sukcesu mimo kontraktowania dobrych graczy (Szymona Szewczyka w poprzednich rozgrywkach). Ten 2014/2015 kończył klęską już w pierwszej rundzie play offu ulegając Rosie Radom 1:2. Teraz zatrudniono Słoweńca Davida Dedka, który ma sprawić że AZS odzyska wigor. Na razie idzie mu średnio.
W 16 meczach akademicy osiem razy wygrali, tyle samo przegrali
Zajmują ósme miejsce i wcale nie są pewni awansu do play offu. Tyle, że do końca rundy zasadniczej bardzo daleko. W ekipie z Koszalina gra Amerykanin A.J. Walton, który w barwach Asseco dał się nam już we znaki, rosły Czech Petr Auda i kilku solidnych polskich graczy na czele z Arturem Mielczarkiem i Piotrem Dąbrowskim. AZS przeżywa ciężkie chwile, ale u siebie jest bardzo groźny i z pewnością będzie chciał przekonać kibiców, że jest na dobrej drodze by piąć się w górę tabeli. Stelmet jest faworytem. Miejmy nadzieję, że nasi podejdą do tego spotkania z odpowiednią energią, nie zaliczą jakiejś dziwnej ,,stójki” i zrobią c o trzeba, czyli wygrają.
Mecz w sobotę, 16 stycznia o godz. 18.00. U nas relacja live na www.gazetalubuska.pl