Smutek, wstyd i dyskomfort. To cena równa 2 miliardom złotych, które nie trafią w ręce polskiej onkologii
Onkologia zawsze była tematem ważnym. Jednak w ostatnim tygodniu pojawiła się na językach niemal wszystkich - nie tylko lekarzy i pacjentów, ale też polityków, aktorów i muzyków. Onkologia królowała również w internecie, gdzie była szeroko komentowana. Wszystko za sprawą 2 miliardów złotych, które Sejm przekaże na media publiczne, a nie na leczenie nowotworów. Jednak, jak twierdzą najbardziej zainteresowani, problemów w onkologii jest tyle, że 2 miliardy złotych niewiele mogłyby pomóc.
Czwartek, 13 lutego, wieczór. W Sejmie zapada decyzja, że prawie 2 miliardy złotych zostaną przekazane TVP i Polskiemu Radiu. Pieniądze mają trafić w ręce mediów publicznych w ramach rekompensaty za utracone wpływy z abonamentu radio-telewizyjnego.
Jednak jeszcze przed głosowaniem na sali sejmowej toczy się burzliwa dyskusja. Pojawia się bowiem propozycja ze strony opozycji, która sugeruje, by tę kwotę przekazać na rzecz onkologii. Finalnie, aż 232 posłów oddaje swój głos na pomysł przekazania 2 mld zł mediom publicznym. Przeciw głosuje 220.
Byłem dwukrotnie operowany w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Byłem też, podobnie jak prezydent Adamowicz, opluwany przez TVP. Przekazując 2 mld zł na TVP, zamiast na pomoc chorym na raka, PiS wykonało gest równie symboliczny i wymowny, co posłanka #Lichocka. pic.twitter.com/LX3nl6jYr2
— Jacek Jaśkowiak (@jacek_jaskowiak) February 14, 2020
Oliwy do ognia dodaje również gest wykonany przez posłankę Joannę Lichocką, przewodniczącą Komisji Kultury, która na sali sejmowej pokazała środkowy palec. Sytuacja budzi wiele emocji w mediach tradycyjnych oraz społecznościowych. Na decyzję posłów i gest posłanki Lichockiej odpowiadają aktorzy, muzycy, ale i sami pacjenci onkologii.
Zdaniem tych ostatnich umieszczanie na jednej szali potrzeb pacjentów onkologicznych, walczących o życie, a na drugiej - kwestii finansowania mediów publicznych jest nieetyczne.
- Jest mi po prostu bardzo przykro. Dla nas, osób chorych, jakiekolwiek zwiększenie pieniędzy na onkologię, to kwestia życia lub śmierci. A wychodzi na to, że większym priorytetem jest to, by funkcjonowała telewizja publiczna
- komentuje decyzję Sejmu Mirosława Skitek, prezes Stowarzyszenia Chorych Na Czerniaka. I odnosi się do gestu posłanki: - Wszystkie tego typu gesty dyskwalifikują w moich oczach daną osobę. To świadczy o człowieku, dlatego zastanawiam się też, jakich polityków wybieramy. Ten gest dotyka także mnie osobiście. Mówiąc szczerze, nie wiem, czy pokazując coś takiego, ta pani miała na myśli kwestię sporną z opozycją i oznaczało to tylko „o, myśmy wygrali”, czy może jednak był to gest skierowany do pacjentów onkologicznych, znaczący, że ma nas wszystkich „w nosie”. Zostaliśmy potraktowani jak gorsza kategoria, przy której telewizja publiczna jest bardziej eksponowana niż zwiększenie wydatków na tak dużą grupę pacjentów.
Coraz więcej Polaków choruje na raka i z jego powodu umiera
- W 2017 roku liczba zgonów w Polsce z powodu nowotworów złośliwych wynosiła prawie 100 tysięcy.
- W tym samym roku pierwszorazowych zgłoszeń nowotworów złośliwych u mężczyzn było 82.450, u kobiet - 82.425. Razem w 2017 roku zgłoszono aż 164.875 nowych przypadków zachorowań na raka.
- W latach 1965-2017 zachorowania i zgony wzrosły - wśród mężczyzn o ponad 65 tysięcy zachorowań, wśród kobiet o ponad 61 tysięcy.
Dane z Wielkopolski też nie są zadowalające.
- W 2017 roku Wielkopolska była drugim w kolejności województwem z najwyższym współczynnikiem zachorowalności na nowotwory złośliwe u mężczyzn.
- Z kolei w przypadku zachorowalności na nowotwory u kobiet, nasze województwo znalazło się na trzecim miejscu.
- W 2018 roku aż 9.972 osoby z Wielkopolski zmarły z powodu nowotworów.
- W Polsce mamy bardzo duży wskaźnik zachorowań na nowotwory. Przeżycia w różnych grupach nowotworów 3- i 5-letnie na tle innych krajów europejskich nie wypadają dobrze - mówi prof. Wojciech Golusiński, kierownik Kliniki Chirurgii Głowy, Szyi i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
- Mamy w Polsce bardzo dobrych lekarzy, pielęgniarki i pozostałych pracowników ochrony zdrowia. Mamy też to, czego brakuje w innych krajach, czyli empatię i współczucie dla chorego, które jest bardzo ważne. A jednak, mimo tego, nasze wyniki nie są zadowalające. Dlaczego? Ponieważ w Polsce leczenie jest bardzo późno wdrażane.
- dodaje.
#coniegrawonkologii 8
Nie jest żadną tajemnicą, że główna czwórka onkologii: chirurgia, onkologia, radioterapia i patomorfologia nie cieszą się popularnością wśród lekarzy rezydentów.
Dlaczego? Ciężkie psychicznie, trudne, specyficzne, słabo wynagradzane i bez rynku prywatnego. https://t.co/w8JYQeIqX6— Jakub Kosikowski (@kosik_md) February 21, 2020
Jak tłumaczy profesor, chorzy zgłaszają się za późno do leczenia onkologicznego, bardzo często w trzecim lub czwartym stopniu zaawansowania choroby nowotworowej. To jednak nie jest jedyna przyczyna.
- Co więcej, nie możemy stosować nowoczesnych metod leczenia, jak na przykład chirurgia robotowa. Co prawda, jako jedyni w ośrodku onkologicznym w Polsce, mamy w Wielkopolskim Centrum Onkologii dostępną chirurgię robotową, ale co z tego, kiedy przy użyciu tej metody mogę wykonać tylko jedną operację tygodniowo ze względu na koszty? To jest realna bariera, tym bardziej, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie pokrywa kosztów chirurgii robotowej - tłumaczy prof. Wojciech Golusiński.
Zobacz również: Onkolodzy pokazują faka już od lat, ale wysuwają go w kierunku nowotworów [ROZMOWA]
2 mld złotych to kropla w morzu potrzeb onkologii
Jak tłumaczą poznańscy onkolodzy, nawet jeśli suma, która trafi w ręce mediów publicznych, zostałaby przeznaczona na polską onkologię, nie poprawiłaby w stu procentach obecnej sytuacji.
- Pieniądze można byłoby dobrze spożytkować właśnie na leczenie chorych na raka. Oczywiście nie rozwiążą one wszystkich naszych problemów, ale byłyby znaczącym wsparciem leczenia onkologicznego chorych w Polsce. Przecież wystarczy wziąć statystyki i zobaczyć ile ludzi w Polsce choruje, albo będzie chorować. Ministerstwo zdrowia określiło mapy potrzeb zdrowotnych, z których wynika, że co trzeci Polak ma albo będzie miał problem onkologiczny. Czyli właściwie każdy z nas może zachorować już jutro
- wyjaśnia prof. Golusiński.
Sprawdź też: Wstrząsający list 18-latki. "Straciłam mamę przez chory system. Nie godzę się na to. Politycy, opamiętajcie się!"
- Wydaje mi się, że 2 mld złotych to bardzo duża kwota. To jest 20 procent rocznego budżetu, który idzie na onkologię. Tych potrzeb jest mnóstwo. Od terapii, które nie są w Polsce stosowane, właśnie ze względu na brak środków, po doposażenie w sprzęt - to z kolei słowa dr. Dariusza Godlewskiego, prezesa Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów w Poznaniu.
Problemy onkologii, jak mówią lekarze, to ogromne morze potrzeb. Co więcej, często są one ze sobą na tyle związane, że rozwiązanie jednego problemu, daje niewielkie efekty.
- To jest wielki dyskomfort dla mnie jako lekarza. Potrzeby w tym zakresie są ogromne. Po pierwsze, wynikają one z tego, że mamy coraz więcej chorych onkologicznych. Wszyscy oczekują, co jest zrozumiałe, na leczenie zgodne ze standardami, bezpieczne, dobrze zaplanowane indywidualnie dla każdego chorego. A z drugiej strony mamy określone możliwości i ograniczenia dotyczące diagnostyki i leczenia. Możemy stosować tylko metody, które refunduje nam Narodowy Fundusz Zdrowia
- wylicza prof. Golusiński. I dodaje: - Mamy bardzo duże opóźnienie w edukacji następnych pokoleń lekarzy i pielęgniarek, którzy będą prowadzili leczenie onkologiczne. Żeby stworzyć dla nich ścieżkę edukacyjną również potrzebne są pieniądze. Z drugiej strony mamy też immunoterapię, która jest światłem w tunelu dla chorych onkologicznych, ale jest bardzo droga i refundowana tylko w określonych wskazaniach.
Nowoczesne metody leczenia, o których wspomina profesor, mają ogromne znaczenia także dla pacjentów onkologicznych. Często, z powodu braku dostępności innowacyjnego leczenia w Polsce, chorzy znajdują te opcje za granicą, decydując się przy tym na zbiórki ogromnych sum pieniędzy na portalach crowdfundingowych.
- Z jednej strony cały czas mówi się o wspieraniu innowacyjności w leczeniu chorób onkologicznych, a z drugiej od 20 lat mamy tę innowację w Polsce w postaci immunoterapeutycznej szczepionki prof. Andrzeja Mackiewicza - mówi Mirosława Skitek. I dodaje: - Przez tyle lat państwo nie może nic z tym zrobić, żeby posunąć tę sprawę do przodu. A przecież mówimy, nie tylko o ciągnącym się przez 20 lat badaniu klinicznym, ale również mamy na uwadze przyszłych chorych, dla których szczepionka prof. A. Mackiewicza byłaby skuteczną formą leczenia. W dodatku konkurencyjna z innymi zagranicznymi lekami i nie mająca skutków ubocznych.
Sprawdź także: Męskie nowotwory nie muszą być groźne, jeśli bada się regularnie. Rozmowa z prof. Zbigniewem Kwiasem
- Potrzebujemy takiej zmiany tu i teraz, a nie jutro czy pojutrze. Bo ta sytuacja nie poprawi się sama. Potrzebne są kompleksowe działania na szczeblu centralnym
- podsumowuje prof. Golusiński.
Czy istnieje złoty środek, który odmieni polską onkologię?
We wtorek minister Łukasz Szumowski poinformował, że jeszcze w tym roku Ministerstwo Zdrowia przekaże 11 miliardów złotych na onkologię. Jednak zarówno przedstawiciele organizacji pacjenckich, jak i lekarze przyznają, że sceptycznie podchodzą do tego typu zapewnień.
- „Przeżyłam’’ już kilku ministrów zdrowia i muszę powiedzieć, że wszystkie ich wypowiedzi to jest tzw. kopiuj, wklej, które nie zawsze do czegoś prowadzi. Często jest tak, że jako prezes stowarzyszenia udaję się do NFZ, ministerstwa zdrowia, prezydenta miasta, czy marszałka i każdy mówi mi, że on nic nie może, że ma związane ręce. To zadaję pytanie: kto w tym kraju coś może?
- pyta Mirosława Skitek. I dodaje: - Takie sytuacje powielają się zawsze, kiedy są wybory. Wtedy każdy z polityków interesuje się zdrowiem i innymi ważnymi tematami. Np. minister Jadwiga Emilewicz, która obiecała przed wyborami spotkanie i pomoc, a po wyborach, niestety… nie znalazła dla nas czasu.
Na chłodno wypowiedź ministra ocenia również profesor Golusiński.
- Zobaczymy, jak te deklaracje będą przekładać się na naszą pracę. Do tej pory wygląda to tak, że oczywiście działamy i funkcjonujemy. Ale gdyby zapytać o to kogoś w NFZ, to odpowie, że świadczenia onkologiczne są nielimitowane. Jeżeli ktoś zapyta mnie, to odpowiem, że są limitowane, ponieważ nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego w takim zakresie, w jakim byśmy chcieli ze względu na potencjał ludzki, dostępność sal operacyjnych, czy określonych technologii. W tym momencie są dwie opinie. I gdzie leży prawda? Kogo słuchać? - pyta prof. Golusiński.
Z kolei dr Godlewski dodaje: - Wydaje mi się jednak, że żeby wydawać więcej pieniędzy, w pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić, jak wydajemy te, które mamy do tej pory. W moim odczuciu te pieniądze nie są dobrze wydawane.
Wizja przyszłości
Onkolodzy, którzy na co dzień nie tylko zmagają się z problemami finansowymi placówek, w których pracują, ale także mają kontakt z pacjentami, twierdzą, że są pewne rozwiązania, których wdrożenie pomogłoby naprawić sytuację w onkologii.
- W mojej grupie nowotworów niestety odsetek wznów wynosi około 40 procent. To bardzo dużo. Zupełnie inaczej leczy się grupę nowotworów pierwotnych, a inaczej wznowę. W tych przypadkach możliwości leczenia nowoczesnego są często jedyną szansą dla chorych ze wznową, a my nie możemy tego zaproponować. Jeżeli powstanie więcej ośrodków, centrów edukacyjnych, które mogą kształcić przyszłych chirurgów w nowoczesnych technologiach, to od razu odczujemy poprawę
- mówi prof. Golusiński. - Chociaż z punktu widzenia ekonomicznego operacja np. robotem DaVinci jest droga i kosztuje ok. 40 tys. zł, to taki chory po dwóch tygodniach jest już w pracy, nie idzie na rentę, nie jest rok na zwolnieniu oraz nie ma uzupełniającego leczenia chemio- lub radioterapią, które również są kosztowne. W tym momencie rachunek ekonomiczny w perspektywie czasu jest nieporównywalny do tradycyjnego leczenia - dodaje.
Zobacz też: Dzięki robotowi da Vinci chirurg w czasie operacji ma więcej rąk
Z kolei sami pacjenci zwracają uwagę, że są zmęczeni ciągłymi deklaracjami polityków, z których żaden nie pyta ich o zdanie.
Jak tłumaczy Mirosława Skitek, temat onkologii stał się kartą przetargową, którą poszczególne partie wykorzystują w wygodnych dla siebie momentach.
- Osobiście chciałabym, żeby te propozycje i te rozwiązania były bardziej konkretne. Bo często ktoś rzuca, że mamy ileś tam milionów złotych, ale potem się okazuje, że za te miliony tworzymy jakieś nowe piękne centrum. Super, tylko co z ludźmi? Bo ja z budynku nie uzyskam pomocy. To, że będą mogła leżeć w pokoju jednoosobowym, nie poprawi mojego zdrowia. Mnie potrzebne jest skuteczne leczenie i na to konieczne są pieniądze
- skarży się Mirosława Skitek, prezes Stowarzyszenia Chorych Na Czerniaka. I dodaje: - Chciałabym, żeby wszystkie te osoby wysłuchały ludzi na dole tej drabiny. Czy kiedykolwiek ktoś do nas przyszedł i zapytał, jak pacjenci by to wszystko widzieli? Chciałabym, żeby to wszystko się odwróciło, żeby pacjent nie był przedmiotem, a stał się podmiotem.