„To dla mnie szmaty gorsze od pierdzących leszczy”- pisze Daniel Marchewka o byłym włodarzu i prezesie spółki miejskiej
„O co panu ku... chodzi! (...) A jak daje siw (przyp. red. pisownia autentyczna) pan jeb... jak mloda du... podpuszczaniem jakis frajerow to graturacje. (...) tacy ludzie jak kowal , katarzyniec to dla mnie szmaty gorsze od pierdzacych leszczy, słucha ich pan to na zdrowie. A może spotkajmy się i po męsku to zalatwmy, bo marudzenie jak stara baba zaczyna mnie wkur..ć!..(...) Ile dasz się kręcić takim frajerom?” - takiej treści SMS-a wysłał żagańskiemu społecznikowi burmistrz Daniel Marchewka. Szok i niedowierzanie!
-Postanowiłem świadomie ujawnić naszą korespondencję, bo uważam, że tak plugawy język nie przystoi burmistrzowi miasta - mówi Mariusz Tymiński. - Włodarz nie raz obrażał mnie publicznie za moje sprawy z przeszłości, gdy ja ośmieliłem się wytykać mu błędy w rządzeniu miastem. Prowadzę własnego bloga i zamieszczane tam posty często są krytyczne dla żagańskiej władzy. Nie wdaję się w jego prywatne sprawy, a jedynie w wątki dotyczące życia naszego miasta. Wielokrotnie rozmawiałem z panem Marchewką, za pośrednictwem tego numeru, bo taki podał mi gdy poprosiłem o jego służbowy telefon - dodaje Tymiński.
To było z prywatnego telefonu...
Burmistrz Daniel Marchewka, pytany o komentarz przyznaje, że korespondencja z panem Tymińskim jest sprzed roku. - Do momentu zablokowania tego pana przez wzgląd na wiadomości, które do mnie wysyłał - inie pamiętam tego SMS-a -tłumaczy w odpowiedzi włodarz Żagania.- W międzyczasie straciłem telefon i wszystkie dane. Jeśli sprawa trafi do sądu wtedy sąd zwolni z tajemnicy korespondencji operatora i odniosę się do ewentualnych treści. Obecnie korzystając z przysługującego mi prawa nie wyrażam zgody na publikowanie mojej korespondencji prywatnej i adresat nie może jej upubliczniać bez mojej zgody. Korzystam wyłącznie z telefonu prywatnego. Co do pana Katarzyńca moje opinie onim są moimi opiniami.
Informację o telefonie sprawdzamy w żagańskim magistracie. Karolina Gałązka informuje, że od początku kadencji burmistrz korzysta z prywatnego telefonu i z własnych środków płaci za rozmowy. Dodaje, że rachunek wynosi 4 tys. 450 zł.
Radny opozycji Piotr Łoś, twierdzi, że on również rozmawiał z D. Marchewką za pośrednictwem tego numeru. - Jestem konsekwentny, do końca walczę o to, aby naszym mieszkańcom żyło się lepiej, mam odwagę zadawać niewygodne pytania, a takich burmistrz nie lubi - wylicza P. Łoś. - Kiedyś wyzwał mnie w jednym z SMS-ów od konfidentów i donosicieli, więc to nie pierwszy taki występek burmistrza.
Ten sam numer do kontaktów z włodarzem wymieniają radny Dariusz Jadach, Stanisław Kucab.
Wymieniany w SMS-ie Andrzej Katarzyniec to były prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania i Robót Drogowych w Żaganiu, ale i rywal Marchewki w ostatnich wyborach, tak samo jak Sławomir Kowal, były burmistrz, który urząd sprawował przez Marchewką
Słownik rodem z ulicy?
- Nie pozwolę się obrażać i to komuś takiemu - mówi A. Katarzyniec. -Gdy czytałem tego wulgarnego SMS-a, dla mnie to był szok, jestem zaskoczony słownictwem burmistrza. To poziom kloszarda. Słownictwo rodem z ulicy, tak zachowuje się człowiek bez charakteru, który nie panuje nad emocjami i broni się w ten sposób przed nagą prawdą, że jest niekompetentnym i złym burmistrzem. Nie wiem czym sobie zasłużyłem, że tak mnie nie lubi. Może tym, że byłem jego konkurentem w wyborach, że nie podpisałem listu lojalnościowo - poddańczego, który mi podkładano. Przekreślił swoją karierę plugawym zachowaniem, nie powinien już startować, i poddać się do dymisji, żeby ten smród który się zanim ciągnie został daleko. Pisząc to kpi sobie z mieszkańców.
A. Katarzyniec zamierza wytoczyć D. Marchewce proces, by ten odpowiedział za zniewagi. - To uwłacza mojej godności, ale widać nasz włodarz ma tak skromne słownictwo, że musi posiłkować się tym spod kiosku z piwem. Przykre... Pod tym pięknym uśmiechem, pod dniem życzliwości, to co pisze odkryło jego prawdziwe oblicze.
Sławomir Kowal, drugi z bohaterów SMS-a, były burmistrz Żagania przyznaje, że również oddał sprawę do kancelarii prawnej. - Doskonale znam język pana Marchewki, pracował u mnie i wcale mnie nie dziwi - dodaje S. Kowal.- Dziwi mnie natomiast dlaczego jestem wymieniany w tym SMS-sie, ponieważ nie udzielam się w Żaganiu, pracuję w innym mieście. Jednak to wstyd dla miasta, gdy jego pierwszy obywatel używa takiego języka, nawet w prywatnej korespondencji.
Jarosław Jaroszewicz Bortnowski, żarski adwokat, mówi, że tego rodzaju wiadomości są pomówieniami , niezależnie od tego czy wysyłane są numeru prywatnego czy służbowego. - Sprawa jest prosta, wymieniane osoby mogą dochodzić swoich praw nie tylko z art. 212 kodeksu karnego, ale i z powództwa cywilnego za zniesławienie - tłumaczy adwokat.