Mieszkańcy czują się... terroryzowani. - Te „zapachy” utrudniają nam życie - skarżą się. Wydobywają się z rur kanalizacyjnych.
Zaalarmował nas sołtys Lubinicka w gminie Świebodzin Henryk Giecołd. - We wsi śmierdzi. Bardzo brzydki zapach wydobywa się z kanalizacji, która przebiega przez centrum miejscowości. Tak jest od wielu miesięcy. W niektóre dni nie można otworzyć okien, bo smród wdziera się do domu. Mieszkańcy są oburzeni i żądają, by zakład wodociągów rozwiązał ten problem. Czy my musimy żyć w smrodzie? - pyta sołtys.
Jedziemy do Lubinicka. Pani Małgorzata mieszka w centrum wsi, gdzie według niej smród jest największy. - Czasami wręcz trudno wytrzymać. Nie bardzo wiem, od czego to zależy. Raz śmierdzi rano, innym razem wieczorem, bez względu na to, czy mamy upał, czy chłodniejszą pogodę. Zdarzało się, że śmierdziało w czasie mszy w kościele. Sołtys interweniował, ale bezskutecznie - opowiada pani Małgorzata.
Podobnie w centrum wsi mieszka Alina Zapała: - Nieraz smród dokucza cały dzień. Najgorzej jest latem, kiedy można, a wręcz trzeba byłoby otworzyć okna. Niestety, nie pozwala na to nieprzyjemny zapach. Nie można też wyjść na podwórko. Dlatego siedzę w domu i się denerwuję.
Podobne opinie słyszymy od pana Edwarda. On też potwierdza, że w niektóre dni zapachy wydobywające się z instalacji kanalizacyjnej, utrudniają życie. Razem idziemy „powąchać”, to co się wydobywa z kanalizacji. Wyczuwa się zapach, chociaż - co podkreśla pan Edward - jest on znacznie mniej dokuczliwy, niż było wcześniej. - Dziś mamy szczęście. Ale przed dwoma dniami nie można było wytrzymać. Może dlatego, że obecnie jest lekki mróz, a wtedy było znacznie cieplej - sugeruje nasz rozmówca.
Wiceburmistrz Krzysztof Tomalak podkreśla, że problem smrodu w Lubinicku jest znany władzom gminy. Wyjaśnia, że wynika on z tego, iż przez wieś przepływają ścieki z kilku miejscowości. Wymienia Raków, Kępsko, Osogórę, Rosin. Tuż przed Lubinickiem są one wprowadzana do tzw. studni rozprężnej, a następnie tłoczone do kolektora, którym płyną do oczyszczalni ścieków. - Niestety, są to stare ścieki, które już zaczęły gnić, stąd mocno śmierdzą, a dodatkowo wytwarzają siarkowodór. W rurach zachodzą bowiem procesy fermentacji beztlenowej. Zakład kanalizacji próbuje ten problem rozwiązać za pomocą chemii, ale jak na razie niewiele to daje - wyjaśnia wiceburmistrz.
Leon Ciesielski, prezes Zakładu Wodociągów, Kanalizacji i Usług Komunalnych w Świebodzinie potwierdza słowa wiceburmistrza. Jako przykład podaje Kępsko, skąd ścieki do Lubinicka wędrują kolektorem cztery, a nawet pięć dni. Rura liczy bowiem prawie 15 km. W tym czasie rozpoczyna się proces gnicia, dlatego na zewnątrz wydobywa się smród.
- Świeże ścieki nie śmierdzą. Jednak w okolicznych wsiach, jest ich mało, więc aby zostały przetłoczone, musi upłynąć kilka dni - tłumaczy prezes.
Żeby smród wyeliminować, zakład od kilku miesięcy eksperymentuje z preparatami chemicznymi, które są dodawane do ścieków. Mają one zahamować procesy gnilne. Niestety środek się nie sprawdził.
- Teraz chcemy zastosować inny, w postaci stałych kostek, które będą rozpuszczały się powoli i jak się wydaje, zahamują gnicie. Eksperyment ten potrwa nawet kilka miesięcy i jak sądzę, powinien się udać. Wtedy mieszkańcy Lubinicka odetchną - obiecuje prezes.