Śmiertelna bakteria New Delhi w Białymstoku. Jest oporna na antybiotyki
32 zarażonych w lutym tylko w szpitalu klinicznym. Trzech chorych jest na intensywnej terapii
- Mamy problem w Białymstoku - mówi o bakterii New Delhi Zbigniew Zwierz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - I myślę, że czeka nas dłuższa walka.
Bo po pierwsze - nie da się jej usunąć antybiotykami. Po drugie - New Delhi, czyli bakteria Klebsiella Pneumoniae NDM, tę swoją oporność może przekazywać innym drobnoustrojom. Dlatego - jeśli ją mamy, śmiertelnie groźne stają się takie choroby jak zapalenie płuc czy pęcherza moczowego.
Niestety, bakteria, która trafiła do Europy z Indii, od wielu miesięcy jest również w Białymstoku. I do szpitali wciąż trafiają kolejni chorzy.
- W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym od listopada do stycznia odnotowywano poniżej 20 przypadków miesięcznie stwierdzenia obecności bakterii Klebsiella Pneumoniae typ New Delhi. Wyjątkowy był luty - wówczas stwierdzono 32 przypadki - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk z USK. - W marcu obserwujemy tendencję spadkową - do 14 marca zanotowano tylko osiem przypadków.
Na szczęście nie wszyscy chorują. Bo samo zarażenie się bakterią nie jest jeszcze wyrokiem. - Pacjentów, u których stwierdzono obecność bakterii w przewodzie pokarmowych, a nie obserwuje się objawów chorobowych, czyli nastąpiła jedynie kolonizacja przewodu pokarmowego, nie poddaje się leczeniu - mówi dr Tomasz Koronkiewicz, zastępca dyrektora ds. medycznych w USK. I tłumaczy: - W większości przypadków organizm jest w stanie w ciągu 6-12 miesięcy sam zwalczyć bakterię.
- Czasami nie ma nawet żadnych objawów. Dopiero w trakcie badań diagnostycznych okazuje się, że pacjent ma tę bakterię - mówi Grażyna Stepaniuk, lekarz mikrobiolog ze szpitala wojewódzkiego. Tu w ubiegłym roku trafiło 27 chorych z New Delhi. W tym - już czterech.
Wciąż trwa leczenie. W USK jest teraz kilku pacjentów, którzy poddawani są obserwacji, oraz trzech chorych. Leżą na oddziale intensywnej terapii. Lekarze nie opisują ich stanu zdrowia. Ale jak sytuacja jest groźna, może świadczyć wpis na forum „Porannego”: „Moja żona z tym walczy. OIOM, respirator, sztuczna nerka, głęboka sedacja (swego rodzaju uśpienia). Nie wiem czy ona ma jeszcze jakieś szanse. Trzy miesiące już walczy” - pisze nasz Czytelnik.
Bakteria jest bardzo groźna przede wszystkim dla osób w podeszłym wieku, przewlekle chorych, z osłabioną odpornością czy po zabiegach operacyjnych. Uważać na siebie powinny też osoby, które w ostatnim czasie kilkakrotnie przyjmowały antybiotyki. - Bakteria staje się niebezpieczna wtedy, kiedy przedostanie się do krwi, dróg moczowych czy dróg oddechowych, np. przez cewnik moczowy, wenflon lub respirator, a także w czasie zabiegu chirurgicznego - dodaje dr Koronkiewicz. - Wówczas może wywołać np. zapalenie płuc, zapalenie pęcherza moczowego czy zakażenie ran.
Choć nie przedostaje się drogą kropelkową, zarazić się New Delhi jest bardzo łatwo. Wystarczą brudne ręce. - Dlatego tak ważny jest reżim sanitarny - podkreśla Wojciech Zwierz. - Szpitale dostały od nas wszelkie wytyczne.
- Pacjentów staramy się izolować, personel myje ręce, zmieniamy fartuchy, używamy jednorazowych rękawiczek - wymienia Grażyna Stepaniuk.