Śmierć i miłość. Cierpienie i Sejm. A dlaczego tu nie ma okien? A dlaczego tu nie ma klamek? [Kwadratura Kuli Zbigniewa Bartusia]
Wielkanoc... Przede wszystkim jajeczko! Jest to danie religijne i do nażarcia się nie służy, znakiem tego nie należy z każdym jednym życzeniem całej sztuki opychać, ale, trzymając ćwiartkie na widelcu, najmarniej dwie osoby nią załatwić. Jeżeli towarzystwo większe, to i trzy i cztery. Z pyskiem do kaźdego się nie leci, bo ten i ów może nie mieć życzenia z byle łachudrą się całować.
Ten, dosłownie pyszny, cytat ze świątecznego felietonu Wiecha, „Homera warszawskiej ulicy”, znajduję w „Gońcu Obozowym”, redagowanym podczas II wojny przez polskich żołnierzy internowanych w 1940 r. w Szwajcarii. Pod winietą adnotacja: „Rok III, W OBOZIE, DNIA 1 KWIETNIA 1942 R.”.
Ów rok nie zaczął się dobrze dla Aliantów. Państwa Osi odnoszą spektakularne zwycięstwa na lądach i oceanach. Europa pod butem Hitlera, padają linie oporu Sowietów, Japończycy podbijają Azję…
Przed Wielkanocą niemieccy inżynierowie w Auschwitz przygotowują się do zastosowania Cyklonu B; po raz pierwszy użyją go 12 maja. Wcześniej, w Wielki Piątek 3 kwietnia 1942 r., pod ścianą straceń w Auschwitz esesmani ustawiają 15 jeńców sowieckich i 58 więźniów. W czeluść luf karabinów zagląda odarty z odzienia Marian Bieniek, prawnik Urzędu Skarbowego w Nowym Sączu. Obok stoi dr Bronisław Jaroń, obiecujący naukowiec z krakowskiego Ogrodu Botanicznego, autor pionierskich prac nad prehistorycznymi szczątkami roślin w Biskupinie.
37-letni Jan Murek intonuje pieśni patriotyczne i religijne. Za „Boże coś Polskę” esesmani okładają go kolbami. Gdy zaczyna „Jeszcze Polska…” – strzelają mu w tył głowy. Ledwie dwa dni wcześniej Murek pisał do żony: „Czekam na chwilę, która może zabłyśnie latem lub jesienią, by wrócić do domowych pieleszy”.
Księdzu Piotrowi z Zakopanego esesmani każą nieść wielką kłodę. Szydzą „Zginiesz jak twój Bóg”. Tłuką go na śmierć. W karnej kompanii ze stosu półżywych Żydów i księży Niemcy wyjmują jednego nieszczęśnika. Wkładają mu na głowę zwój z drutu kolczastego. Drwią.
W tym samym czasie polscy żołnierze, których Bóg szczęśliwie rzucił w miejsce inne niż Auschwitz, kolportują w szwajcarskim obozie świąteczny numer „Gońca”. Czytelnicy znajdą w nim, prócz Wiecha i porad („Czy internowany może się żenić”), serdeczne życzenia. Znajdą wiersz: „Niech się przyśni nam południe spokojne/miodny lipiec w białym dworze czy siole/niech zastawszy puste miejsce przy stole/nikt nie myśli, że ktoś poszedł na wojnę”.
Wszędzie apele: „Spieszmy z pomocą”. Internowani wiedzą, że ich sytuacja jest lepsza niż większości rodaków. Dlatego robią wszystko, by wesprzeć współbraci. Organizują akcje. Informują, jak i komu można pomóc: fizycznie, materialnie, dobrym słowem. Kierują ku innym, prześladowanym, cierpiącym, chorym - słowa otuchy i miłości. By nikt nie poczuł, że został sam.
PS. Wszystkich Czytelników rozczarowanych tym, że w Wielki Piątek nie odniosłem się do bieżączki politycznej, odsyłam do najnowszego mema nawiązującego do słynnej sceny z „Seksmisji”. Maks/Jerzy Stuhr dziwi się w nim: „A więc mówicie, że tu jest Sejm RP, tak? I że uchwaliliście, że wybory będą w maju, tak? I przeprowadzi je Poczta Polska, która ma dostarczyć 30 mln przesyłek, tak? A dlaczego tu nie ma okien? A dlaczego tu nie ma klamek?”.
A tak naprawdę: Radosnych Świąt!