Małgorzata Oberlan

Śmierć 19-letniego Jakuba Schimandy. Kto kłamie? Śledztwo wznowione po latach

Śmierć 19-letniego Jakuba Schimandy. Kto kłamie? Śledztwo wznowione po latach Fot. Superwizjer TVN
Małgorzata Oberlan

Ciało 19-letniego Jakuba Schimandy znaleziono w lesie pod Golubiem-Dobrzyniem w 2014 roku. Błyskawicznie uznano, że to samobójstwo. Śledztwo wznowiono po 4 latach. W planie jest użycie wariografu...

W sprawie Jakuba Schimandy doszło do karygodnych zaniedbań policji i prokuratury w Golubiu-Dobrzyniu (woj. kujawsko-pomorskie). Prokurator nawet nie pofatygował się na miejsce znalezienia zwłok. Nie było sekcji, oględzin, zabezpieczania śladów. Auto 19-latka wydano na kilka dni głównemu świadkowi w sprawie.

Zaniedbania ujawnił w listopadzie ub.r. Robert Socha, reporter programu Superwizjer TVN. Za błędy stanowiskami zapłacili prokuratorzy. Śledztwo po 4 latach podjęła na nowo inna prokuratura, toruńska. Kolejny miesiąc robi, co może, by dotrzeć do prawdy. Ale zacznijmy od początku...

Ostatni dzień Jakuba

Jakub Schimanda miał 19 lat i był jedynym dzieckiem przedsiębiorców prowadzących gospodarstwo ogrodnicze w Golubiu-Dobrzyniu. Chłopak chciał studiować informatykę. Kochał muzykę i dorabiał sobie jako didżej. Za własne pieniądze kupił używanego volkswagena golfa. To nieopodal tego auta znaleziono 12 listopada 2014 roku jego zwłoki.

Przed śmiercią 19-latek miał problemy. A przynajmniej mówią o tym jego koledzy. Zażywał narkotyki, miał kłopoty w szkole. Jakiś czas wcześniej w internecie pojawiło się kompromitujące Jakuba nagranie, za którym stać miał m.in. syn pewnego policjanta z Golubia-Dobrzynia.

Jak wyglądał ostatni dzień życia nastolatka? Szczegóły wciąż stara się odtworzyć prokuratura. Z materiału Superwizjera wynika, że Jakub pojawił się w domu zdenerwowany kłopotami w szkole. Towarzyszył mu kolega Karol. Po południu razem odjechali sprzed domu Schimandów wspomnianym volkswagenem. Udali się w stronę lasu pod Golubiem-Dobrzyniem.

Co robili nastolatkowie? „To, co zawsze. Jeździliśmy i ćpaliśmy” - powie o tamtym tragicznym dniu Karol reporterowi.

Późnym popołudniem rodzice Jakuba dzwonili do Karola, bo nie mogli skontaktować się z synem. Usłyszeli, że ten nie wie, gdzie jest jego kolega i go to nie obchodzi. To jednak Karol zaalarmował trzech innych znajomych Jakuba, że „Schimanda nie wrócił”. On również telefonicznie pokierował ich do lasu.

Szybka teza: samobójstwo

Trzej nastolatkowie znaleźli w lesie samochód. I dokonali tragicznego odkrycia. - Wsiadłem w samochód, cofnąłem i skręciłem w prawo. Zobaczyłem, jak wisiał Kuba - relacjonował jeden z kolegów. - Ja go podniosłem, a Damian go odwiązywał od góry.

To, co działo się dalej, w ocenie ekspertów jest naruszeniem podstaw śledczego fachu. Przybyły na miejsce lekarz (nie specjalista medycyny sądowej) zastał już ciało leżące na trawie. Odnotował zgon i prawdopodobne samobójstwo przez powieszenie.

Policjanci na miejscu nie dokonali oględzin miejsca ani zwłok. Nie zabezpieczyli śladów w lesie ani w samochodzie. Nie wykonali dokumentacji fotograficznej. Żaden miejscowy prokurator nie pofatygował się na miejsce zdarzenia. Jeden telefonicznie „ustalił”, że doszło do samobójstwa. Nie wykonano sekcji zwłok Jakuba. Ciało trafiło wprost do zakładu pogrzebowego.

Samochód Jakuba policjanci na kilka dni oddali Karolowi. Jak twierdzą rodzice zmarłego, auto wróciło do nich wypucowane, wręcz pachnące. Mechanik serwisujący je od początku twierdzi, że były w nim dokonywane zmiany. Śledczy nie zabezpieczyli telefonu komórkowego 19-latka. Potem okazało się, że ktoś wykasował z niego historię połączeń i wiadomości SMS z tragicznego dnia.

Rodzice Jakuba o śmierci syna dowiedzieli się na policji około godz. 19.00 - jak twierdzą. Tymczasem oficjalnie w aktach odnotowano, że zwłoki odnaleziono po godz. 21.00.

Co można zrobić po 4 latach?

Po dwóch dniach policjanci wydali decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa, którą zaakceptował prokurator. Do przesłuchań świadków doszło dopiero po kilku miesiącach, na wniosek rodziców Jakuba. Śledztwo formalnie zamknięto w lutym 2015 roku. Wynik? Samobójstwo.

Zmagający się z traumą i problemami zdrowotnymi rodzice Jakuba dochodzić prawdy zdecydowali się dopiero po latach. Efektem był wspomniany program telewizyjny z listopada 2018 roku. Po jego emisji prokurator rejonowy w Golubiu-Dobrzyniu stracił stanowisko i został przeniesiony do pracy w Toruniu. Jego zastępczynię też zdymisjonowano, pozostawiając jednak w pracy w miasteczku.

Podjęcie śledztwa po 4 latach od tragedii powierzono Prokuraturze Rejonowej Toruń Wschód. - Zrobimy wszystko, co możliwe, by odtworzyć dwa ostatnie dni życia 19-latka. Mam głęboką wiarę w to, że nam się to uda - zapowiedziała prokurator Izabela Oliver.

W styczniu br. ekshumowano zwłoki 19-latka. Brak tkanek miękkich ograniczył wnioskowanie. Pobrano jednak wycinki do dalszych badań. Trwa oczekiwanie na wnioski z Zakładu Medycyny Sądowej i Instytutu Genetyki Sądowej w Bydgoszczy.

Prokurator (nie - policjanci, bo to śledztwo własne prokuratury - przyp. red.) przesłuchał już ponad 30 świadków. W tym pracowników zakładu pogrzebowego - zaznacza prokurator Jarosław Kilkowski, z-ca rzecznika Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Dodajmy, że ów zakład jest tu ważny. To jego pracownica ujawniła, że Jakub nie miał obrażeń typowych dla śmierci przez powieszenie.

Przez kilka miesięcy śledztwa udało się ściągnąć i zabezpieczyć ważne dokumenty, m.in. szpitalne. A były obawy co do tego, czy jeszcze istnieją. - Prokuratura planuje powołać też kolejnych biegłych. Chodzi o sporządzenie portretu psychologicznego zmarłego oraz o badania poligraficzne - zdradza prokurator Jarosław Kilkowski.

Ta ostatnia wiadomość świadczy o tym, że prokuratura chce zbadać wiarygodność zeznań któregoś ze świadków na wariografie. Którego? To na razie tajemnica.

„Mój syn nie był tam sam”

Takie podejrzenie ma ojciec Jakuba Schimanda, myśląc o miejscu w lesie, gdzie zmarł jego syn. Toruńska prokuratura od początku podjętego na nowo śledztwa nie wyklucza żadnego scenariusza. Jeśli doszło do samobójstwa, chce wyjaśnić, na jakim tle. A także to, czy Jakub nie był do niego nakłaniany, prowokowany (to już przestępstwo). Kolejna możliwość to pomocnictwo w targnięciu się na życie. I, wreszcie, zbrodnia.

Niestety, wskutek karygodnych zaniedbań sprzed lat, dochodzenie prawdy jest dziś utrudnione. - Zaciera się pamięć świadków - nie kryje prokurator Jarosław Kilkowski.

* * *

Matka Jakuba chciałaby, by kiedyś ktoś do niej przyszedł i po prostu opowiedział, jak było. Cokolwiek się stało, chce wiedzieć. Ma do tego prawo. Na razie jej to odebrano.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.