Smecz towarzyski. Wolność słowa niech się schowa
Polska adaptacja skeczu Monthy Pythona o najzabawniejszym żarcie świata, który był tak śmieszny, że zabijał, mogłaby wyglądać tak: do polskiego parlamentu przychodzi Voltaire, z sejmowej mównicy mówi swoje słynne zdanie „nie zgadzam się z twoimi poglądami, ale oddam życie, abyś mógł je głosić”, po czym ze zdziwieniem obserwuje, jak polscy posłowie wiją się w chichotliwych spazmach i jeden po drugim umierają ze śmiechu. Resztę załatwia transmisja telewizyjna, Polska rechoce i zamiera. Kurtyna.
Doszliśmy do momentu, w którym można usprawiedliwić i zracjonalizować każdą, choćby najgłupszą decyzję, każdą, choćby najgroźniejszą zmianę prawa, a nawet - zawsze śmiertelnie ryzykowne - łamanie konstytucji. Najwyraźniej trzy dekady to za mało na nauczenie się demokracji, przyswojenie i zrozumienie jej zasad, wytworzenia powszechnego szacunku dla jej fundamentalnych założeń. Takich na przykład jak wolność słowa.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień