Smecz towarzyski. Nie bawmy się w Halloween
W przedwyborczej polskiej wersji amerykańskiej zabawy nie ma pytania „cukierek albo psikus”, tylko od razu zaskoczonemu uczestnikowi proponowany jest figiel, niezmiennie w formie ponurego żartu.
Wskrzeszanie upiorów z przeszłości to ostatnio ulubiona rozrywka w Prawie i Sprawiedliwości; snuć się już zaczęły po korytarzach pomysły rozmaitych komisji weryfikacyjnych i zawodowych regulacji lepionych na podobieństwo tych z czasów słusznie minionych. Najwyraźniej 30 lat to wystarczająco dużo, by zapomnieć. Lub wystarczając krótko, by obudzić w ludziach sentyment do centralnego planowania.
Groza tych politycznych przebieranek polega na tym, że są robione całkiem na serio. To nie jest turystyczny objazd śladami PRL trabantem po Nowej Hucie, to wycieczka do ustrojowego jądra ciemności. To nie internetowy prank, gdy postać w kostiumie klauna z horroru „To” wyskakuje na ciebie w środku nocy z windy, to ten nieoczywisty dreszcz niepokoju, który pamiętasz z dzieciństwa, kiedy rodzice nie poszli na pierwszomajowy pochód, a ty gdzieś słyszałeś, że to obowiązkowe.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień