Smart city musi być obietnicą szczęścia ludzi
Rozmowa z prof. Jackiem Szołtyskiem, kierownikiem Katedry Logistyki Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Można wycenić miasto? Tak zwyczajnie - w sensie biznesowym...
Oczywiście, że można. Trzeba tylko pamiętać, że miasto wyceniamy poprzez poziom jakości życia. Miasta na świecie są różne, bo są różne kultury. Ale wycena poziomu życia wszędzie jest taka sama, chociaż możemy przykładać różną wagę do określonych elementów, które się na tę wycenę składają. A jakie to elementy? To jest zdrowie, możliwość nauki, pracy, wypoczynku i zarabiania takiej ilości pieniędzy, żeby nie trzeba było się szczególnie starać o to, co z naszego punktu widzenia jest nam potrzebne. Ale to jest też - uwaga - swoboda, wolność. A wolność realizuje się między innymi w prawie do przemieszczania. Jeśli więc w tych wszystkich aspektach, które danemu człowiekowi są potrzebne z jego punktu widzenia, będzie miał zadowolenie, to w takim mieście zostanie. I odwrotnie - jeśli ktoś przyjdzie do miasta, które nie spełni jego wymogów, to poszuka innego miasta.
Czym więc w ogóle jest miasto?
Można postrzegać je w wielu wymiarach. Ten termin może oznaczać jednostkę administracyjną lub określone skupienie ludności. Może odnosić się do miejskiego życia oraz szczególnych cech kulturowych lub społecznych, jak też do miejsc funkcjonalnych, związanych z działalnością zarobkową i wymianą gospodarczą. Pojęcie miasta mamy przekazane w genach. Jest dowiedzione, że jeśli człowiek znajdzie się w jakimś miejscu, to bezbłędnie rozpozna, czy jest to miasto, czy wieś.
Bo w mieście jest biznes? Są „szklane” biurowce jak mrowiska i zakłady produkujące wszelkie dobra potrzebne ludziom?
Nie, bo mogą istnieć i doskonale funkcjonować miasta bez biznesu, a biznesowi niekoniecznie potrzebne jest miasto. Sztandarowy przykład - Dolina Krzemowa, przecież tam nie ma miasta, tam jest miejsce dla biznesu. Miasto może skorzystać na biznesie, ale niekoniecznie musi. A współczesny biznes może doskonale rozwijać się poza miastami. Ja myślę, że najpierw musimy spojrzeć na miasto kompleksowo. Kiedyś mówiłem, że jest zawsze wielką obietnicą, teraz powiem szerzej - miasto jest synonimem szczęścia. Dlaczego? Bo ludzie, którzy wybierają je na miejsce zamieszkania, pracy, życia, powinni być w tym mieście szczęśliwi. Teraz powinniśmy zadać sobie pytanie - a co jest szczęściem dla ludzi? I mogę sobie wyobrazić takie miasto, jakie widziałem np. w Teksasie, gdzie w ogóle nie ma dużego biznesu, jak np. przemysł czy wytwórczość. To miasto dla seniorów, gdzie jest tylko cała sfera usług dostosowana do ich potrzeb. Są więc lekarze, farmaceuci, psychoterapeuci, jest biznes rozrywkowy, ale szklanych biurowców, dużych fabryk ani nawet chodników, które jakaś firma musi utrzymywać, nie ma, bo nie są potrzebne do szczęścia.
Ale to przecież wyjątek... Generalnie, współczesne miasta przyciągają biznes, czyż nie?
Generalnie, wyjątek potwierdza regułę. Jest takie powiedzenie, czyż nie? Ale nie filozofując... Miasta przemysłowe muszą mieć biznes. Ktoś kiedyś powiedział, że miasta powstały wtedy, kiedy pojawiły się fabryki. To nieprawda. To fabryki przyszły do miast, gdy nastąpiła rewolucja przemysłowa i one tam znalazły swoje miejsce. A wracając do szczęścia - jeśli do jego osiągnięcia potrzebna jest określona praca i człowiek będzie się realizował w tych biznesach, które ulokowały się w jego mieście, to bez wątpienia obecność biznesu umożliwia realizowanie szczęścia osobistego. Ale mogę sobie wyobrazić również taką sytuację, kiedy biznes przeszkadza miastu - bo hałasuje, zanieczyszcza powietrze, bo daje wprawdzie miejsca pracy pewnej grupie osób, jednak większej szkodzi, np. poprzez to, że ulokowanie tego biznesu zmniejsza wartość nieruchomości. Biznesem jest np. wysypisko śmieci albo spalarnia i nawet jeśli jej nie czuć, to ludzie mają gdzieś „z tyłu głowy” świadomość, że jest, i jest blisko! Biznes może więc okazać się dla miasta również „kulą u nogi”.
A duże miasta? Metropolie i smart city, które według wielu naukowców już dziś wpisują się w rewolucję technologiczną i budują inteligentną przyszłość świata?
Duże miasta przyciągają różnych ludzi, a im bardziej różnorodni są ci ludzie, tym ciekawsze będzie miasto. Bo to prawda, tam powstają innowacyjne pomysły. I właśnie te pomysły mogą się przekształcać w biznesy, w działalność, która ma na celu również zarabianie - podkreślam „również”, bo nie tylko. A kiedy przychodzą różni ludzie, a nie jednorodni, to też jest większa szansa na spotkanie kogoś, kto spowoduje, że będziesz szczęśliwa albo szczęśliwy. I miasto staje się wtedy obietnicą.
Dla kogo konkretnie? Kto jest właścicielem miasta - również w sensie ekonomicznym?
Wszyscy ludzie, mieszkańcy. To wprost wynika z idei miasta. My, mieszkańcy, tylko wybieramy kogoś, kto w naszym imieniu sprawuje w mieście władzę. A jeśli już o władzy mówimy, to warto wspomnieć i o tym, że w każdym mieście tworzą się pewne grupy interesów. I pojawiają się bardzo ważne pytania: jakie grupy interesów będą tę władzę sprawowały? Od tego zależy przecież sukces miasta. A kiedy miasto odnosi sukces? Wtedy, kiedy nie upada. A kiedy nie upada? Wtedy, kiedy ludzie go nie opuszczają, bo miasto bez ludzi nie może istnieć. Miasto ma za zadanie zatrzymać ludzi, stworzyć im takie warunki, żeby w tym mieście chcieli szukać szczęścia.
Zawsze?
Absolutnie! Każdy człowiek po mieście zawsze sobie wiele obiecuje: bo tam są kina, dyskoteki, restauracje, bo może „schować się” w tłumie... Jest też szansa na lepsze życie w sensie materialnym czy spotkanie większej liczby ciekawych ludzi. Liczba tych potężnych miast rośnie w sposób gwałtowny. Obserwujemy zjawisko nasilonej urbanizacji. Mamy więc co obserwować, wcześniej nie było to tak widoczne. I jest jeszcze inny aspekt - obserwując miasta, te, którym się udaje i którym się nie udaje, wiemy, co miastu daje szansę: ludzie. Ciekawi ludzie, których potrzeby można i trzeba zaspokoić. To pierwszy element układanki. I jeżeli z tej perspektywy mówimy o smart city, to myślimy o tym, jak tych ludzi przyciągnąć, co im zaoferować? Mamy więc np. nowe technologie, w szczególności informacyjne i komunikacyjne. I to jest drugi element. I trzeci - mamy nowe rozwiązania infrastrukturalne i techniczne, inne formy transportu, nowe możliwości wykorzystywania tego, co już mamy. Wykorzystania w sposób innowacyjny, bo innowacja to nie jest wynalazek, ale często inne potraktowanie tego, co już dotychczas było. Na styku twórczych ludzi, technologii oraz infrastruktury możemy budować miasto, które będzie miastem inteligentnym.
Nowy Jork, Tokio, Londyn, Frankfurt i parę innych metropolii... Nie będę pana profesora „wciągać” w dyskusję, jak daleko nam do takich inteligentnych miast, bo odpowiedź nasuwa się sama - lata całe... Zapytam jednak o naszą śląską metropolię. Jak pan sądzi - mamy na nią dobry pomysł?
Nie wiem na pewno, ale na razie śmiem wątpić i bliższy jestem odpowiedzi, że nie mamy. Dlaczego? Bo to jest tak, jak w przypadku urządzania nowego mieszkania bez pomysłu. Kupujemy szafy, kanapy, biurka, fotele... Ale jeśli nie ma pomysłu funkcjonalnej całości, to ilu rzeczy nie będziemy za chwilę wykorzystywać? Miasto to jest wspólnota ludzi, która zajmuje daną przestrzeń, która się samorządzi, która chce się spełniać społecznie, politycznie, ekologicznie i także ekonomicznie, której nikt nie zmusi do wybrania i do korzystania z czegoś, z czego korzystać nie chce.
A jeśli ma być smart i ma „zechcieć”, to jaka musi być ta wspólnota? Jakie będzie miasto?
To będzie takie miasto, które daje możliwość wyboru: albo jesteś w domu i z tego domu nie musisz wyjść, jeśli nie chcesz, albo wychodzisz na zewnątrz i tam - wyposażany w informacje, które pozwalają zaoszczędzić czas, pieniądze, zwiększyć bezpieczeństwo i zaspokoić także potrzeby wyższe - spełniasz swoje prawo do mobilności i do swobody, swoje prawo do szczęścia. W takim mieście transport publiczny często jest darmowy. Teraz już jest - nie tylko w miastach w USA czy w kilkunastu miastach Europy. Także i u nas, a to jest również element inteligentnego miasta. I inny: w Katowicach jest wypożyczalnia rowerów, która już zmienia naszą mobilność, chociażby poprzez zmianę sposobu pokonywania przestrzeni. A przy okazji - poprawia kondycję i pozwala przyjrzeć się piękniejącym Katowicom. Inteligentne miasto to jest przestrzeń koncepcji zawartych między trzema potężnymi elementami: technologią komunikacyjną, ludźmi jako kapitałem społecznym oraz infrastrukturą. Inwestujemy w infrastrukturę, choć - niekiedy wbrew rozsądkowi - na razie nie w każdą. Dlaczego? Bo władza w mieście nie ma ciągłości, więc wybiera to, co będzie widoczne szybko. Tak to już jest, że ludzie chcą mieć efekt „na już”, na „teraz”...
Zarządzanie inteligentnym miastem, władza samorządowa powinna więc mieć ciągłość?
Mieć nie będzie, o czym wszyscy doskonale wiemy. Jednak samorządzenie - ono mówi o tym, że sami powinniśmy decydować o kierunkach, tylko że to jest też kwestia uczestnictwa w wyborach. Ludzie nie za bardzo wierzą, że ich głos coś zmieni, że się liczy. Natomiast jeśli ludzie widzą zmiany, ale takie, które wpisują się w ich oczekiwania, wtedy wybierają świadomie. I są już przecież takie miasta zarówno w kraju, jak i w regionie. Co będzie z nimi dalej, to już inna kwestia...
Dobrze, zostawmy nasze „podwórko”, wróćmy do przyszłości... Dlaczego miasta mają być smart i dlaczego akurat od pewnego czasu coraz więcej o tym mówimy?
Nasze doświadczenie z miejskości ciągle rośnie. O megamiastach mówiło się kiedyś, jeśli liczba mieszkańców przekraczała 8 milionów, potem 10, teraz mamy miasta, w których liczba ludności przekracza 35 milionów, czyli wygląda to tak, jakby prawie cała Polska mieszkała w jednym mieście. Te ogromne miasta nie zachowują się tak jak te pierwsze, czyli powstające dla wymiany, czy małe miasta, gdzie można wyeksponować charakterystyczne cechy kulturowe i wokół nich jednoczyć ludzi. Duże miasto „wypłukuje” wszystkie funkcje gospodarcze z otoczenia, to co się da „zabiera sobie”, przetwarza i powstaje coś podobnego do sterty jesiennych liści - jest ich dużo i wokół pustka. Jest jeszcze inny aspekt - ludzie mieszkający w otoczeniu megamiast nie mają co robić w swoim środowisku - nie mają pracy, nie mają perspektyw, więc albo jadą daleko, albo pełzną do dużego miasta i gdzieś - najczęściej na poziomie opłotków - się zatrzymują. Bardzo często wcale nie są szczęśliwsi niż wtedy, gdy mieszkali w otoczeniu miasta. Ale - jak już podkreślałem - miasto jest obietnicą. Czy szczęścia? To już zależy od tego, na ile będzie inteligentne.
Jakieś konkrety?
Jest ich mnóstwo. Na przykład zwykły pojemnik na śmieci. Widzimy to codziennie - jeden się przesypuje, a parę metrów dalej stoi niepełny. A może by tak wyposażyć pojemniki w takie urządzenie, które będzie sygnalizować, że jest już pełny i do tego dostosować kursy śmieciarek? Inny przykład: „zielona fala” - nie ta tradycyjna, która nam się często nie udaje, ale wymuszana - samochód wyposażony w urządzenia sygnalizujące zbliżanie się do świateł może je samoczynnie zmieniać na zielone, gdy ma być w jeździe uprzywilejowany. Przykładowo - dajemy pierwszeństwo autobusom w taki sposób, że kiedy zbliża się do świateł, „wzbudza” światło zielone, jednocześnie przekazując informację, gdzie teraz jest. Dlaczego na przystanku czy w autobusie nie może być darmowego internetu? Może. A popatrzmy na przykład drogi. Jest coś takiego, co się nazywa paradoksem nowych dróg. Nowa droga to w istocie nowa oferta dla przemieszczeń. Pojawiają się więc na niej nowi korzystający, którzy wcześniej jeździli albo innymi, albo np. komunikacją miejską. Teraz zapełniają nowe drogi, z czasem pojawiają się na nich korki i znów postulujemy o tworzenie nowych dróg. A można przenieść ruch pod ziemię - budować metro i w ten sposób zmniejszyć zapotrzebowanie na korzystanie z dróg, ale można też usprawnić korzystanie z istniejących dróg - wprowadzić proste już dziś technologie, dzięki którym dostępna jest informacja o zatłoczeniu, o miejscach parkingowych czy też sugerująca zachowania na drodze - np. zalecane prędkości przemieszczeń, ostrzeżenia o robotach, wypadkach. Możemy też zamienić tradycyjne znaki drogowe na takie, które zmieniają się stosownie do potrzeb. Możemy informować o czasie, jaki pozostał do przejścia przez jezdnię lub do włączenia światła zielonego i w ten sposób usprawnić przepływy w mieście. Te działania powodują, że miasto jest dla tańsze i wygodniejsze, bezpieczniejsze i bardziej przyjazne, mniej stresujące. To u nas w jakimś stopniu jest. I to są elementy inteligentnego miasta.
Kiedy miasto osiągnie sukces? Czy tylko wtedy, kiedy będzie już smart?
Wtedy, kiedy będzie miało ciekawych i użytecznych ludzi. Co to znaczy? Takich, którzy są w stanie zrobić w mieście i dla miasta coś ciekawego, którzy potrafią wymyślić i realizować dla miasta i dla siebie plan. Bo miasto to przecież umowa, że my się samorządzimy, czyli my decydujemy o tym, co będzie, gdzie będzie, w jakim zakresie będzie. Ludzie często idą do dużego miasta, bo to daje im większe możliwości. A w dużych miastach wyceniają wartość miejsca nie od razu przez pryzmat całości, ale najpierw dzielnicy, nawet osiedla. Być może tu powinna realizować się władza i wizja smart - najpierw w dzielnicach czy osiedlach, a potem dopiero w całym inteligentnym mieście.
I co to inteligentne miasto ma robić?
Ma ludziom służyć, tworzyć usługi, dawać produkty, które Tobie - jednostce pozwolą się realizować. Powtarzam to po raz wtóry: najważniejszy jest człowiek - Ty w kontaktach z innymi ludźmi. Inteligentne miasto ma Ci zapewnić to, czego chcesz. Bo jak nie, to pójdziesz i miasto powinno po Tobie płakać.
O inteligencji mówiono dotychczas prawie wyłącznie w odniesieniu do ludzi. Dziś, jak sam pan profesor mówi, wystarczy spojrzeć na chodnik przed sobą, aby przekonać się, że dzięki nowoczesnym technologiom iloraz inteligencji możemy policzyć także miastu. To absolutna nowość, z którą musimy się oswoić, aby żyć w mieście, które jest smart?
Mając ogromne możliwości technologiczne, komunikacyjne, informatyczne, nazywamy dzisiaj rzecz po imieniu i mówimy wprost o inteligentnych miastach. A przecież to nie jest taka znowu nowość, owszem - żyjemy w czasach rewolucji cyfrowej, informacyjnej, więc mamy szerokie pole do dyskusji również o wizji miast. Ale jeśli spojrzeć historycznie, dawno temu miasta powstały dla ludzi przedsiębiorczych, aktywnych, takich nawet „cwanych”, dla ludzi właśnie smart. A skoro miasto to ludzie, bo przecież nie może być miasta, w którym nikt nie mieszka, to mówiąc o smart city, czyli mieście inteligentnym, tak naprawdę mówimy o nim od zawsze.