Słynne dźwięki „fasy”
Owe „fasy” (od niemieckiego słowa „beczka”) to ważny element wyposażenia firm wodociągów i kanalizacji w czasach, gdy tam, gdzie nie było kanalizacji rurowej, wywożono „sprawy niewymowne” cysternami.
Po inowrocławskich zakątkach jeździły one jeszcze w latach 50. XX w.
Solidnie nitowane elementy „fasy” oraz okrągły i wydłużony kształt czyniły z niej pojazd zgoła pancerny. Ciągniona zwykle przez dwa konie i zręcznie kierowana przez kilkuosobową obsługę, zgrabnie zajeżdżała w ciasne zakamarki podwórek...
Punktem szczytowym było „zassanie”, co oznajmiała silna, przytłumiona detonacja i krótki błysk ognia.
Ci, którym dane było usłyszeć to w naturze, mówią o sekwencji niebywale głośnych i ekscytujących dźwięków. Czegoś na kształt: „Pśśśdźźź, wziiuutt, łuuppss!”.
Albo i całkiem odwrotnie: tu bowiem moi dwaj wiekowi już konsultanci nie są w naśladowaniu odgłosów „fasy” do końca precyzyjni i wiarygodni. Nie że konfabulują, ale faktem pozostaje, że wtedy byli mocno młodociani, a po latach w pamięci pozostały im nader subiektywne i dość rozbieżne dźwiękowe wspomnienia.
Późniejsze „fasy” były technicznie jeszcze okazalsze, ale każda z nich w decydującej chwili grzmiała silną detonacją i zionęła ogniem!
Autor: Piotr Strachanowski