Słynna solankowa solenizantka z Ciechocinka dostanie przed urodzinami potężne bukiety tarniny
Solanka zawsze spływa tylko po jednej stronie tężni - z wiatrem. Aby skorzystać ze wszystkich dobrodziejstw inhalacji, trzeba więc usiąść po stronie przeciwnej.
Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego, wybrał się kiedyś do Izraela. W programie wizyty było m.in. spotkanie z ministrem nauki i nowoczesnych technologii.
- Tłumaczyłem, skąd pochodzę, że z Torunia, gdzie urodził się Mikołaj Kopernik - wspomina marszałek. - Pan minister Kopernika oczywiście kojarzył, ale jakoś tak do końca nie mógł sobie wyobrazić, gdzie to nasze kujawsko-pomorskie się na mapie Polski znajduje. Zapytał, co jeszcze mamy ciekawego, więc wymieniałem: Bydgoszcz, Ciechocinek...
Tu ministrowi błysnęło oko. Trzeba było od Ciechocinka zacząć - jego krewni spacerowali pod tężniami.
Anegdota wypłynęła na początku marca podczas spotkania w Urzędzie Marszałkowskim, gdzie przedstawiciele należącej do samorządu spółki Uzdrowisko Ciechocinek oraz konsorcjum płockich firm podpisali umowę na remont tężni nr 1 i 3. Inwestycja będzie potężna, umowa opiewa bowiem na ponad 21 milionów złotych.
Ambitne zadanie
- Z pewnością jest to najbardziej ambitne zadanie, jakie nam przyjdzie realizować, odkąd właścicielem spółki Uzdrowisko Ciechocinek został samorząd województwa kujawsko-pomorskiego - mówi jej prezes Marcin Zajączkowski. - Mamy poczucie, że wypełniamy obowiązek, jaki nałożyły na nas poprzednie pokolenia. Przypomnę, że za cztery lata będziemy obchodzili 200. rocznicę wbicia pierwszego pala tężni nr 1.
Uzdrowiskowa spółka dźwiga nie tylko ciężar odpowiedzialności. 15 milionów wyłoży na remont Unia Europejska, resztę firma musiała wpompować sama.
Dwusetne urodziny solenizantka - tężnia nr 1 - będzie świętowała przelewając solankę przez nową tarninę. Jej o 35 lat młodszą koleżankę, czyli tężnię nr 3, czeka remont znacznie poważniejszy, poza tarninowym wypełnieniem, obejmie on również elementy drewnianego szkieletu.
Podstawą trzech ciechocińskich tężni jest około 7 tys. wbitych w ziemię dębowych słupów. Większość z nich dźwiga ciężar tężni od samego początku i zapewne będzie to robiła do samego końca. Elementy sosnowo-świerkowej konstrukcji, która spoczywa na słupach, jeżeli będzie to konieczne, można wymienić. Największym problemem podczas zbliżającego się remontu zapewne okaże się tarnina, czy raczej jej brak. Kiedyś w okolicy było jej pod dostatkiem, ale to były dawne czasy. Do wypełnienia jednego buntu, czyli przestrzeni między głównymi belkami konstrukcji nośnej, potrzeba 186 snopków tarniny. W samej tężni nr 1 buntów jest 225. To razem daje 41 tys. 850 snopków! Tylko w jednej tężni!
Wyjaśniliśmy sobie obieg pieniędzy przeznaczonych na remont, a jak wygląda obieg solanki?
Izraelski minister nauki i nowoczesnych technologii znalazłby tu pewnie sporo ciekawostek, chociaż zasada działania tężni nie zmienia się od 200 lat. Od czasów, gdy mądre głowy Królestwa Polskiego, odciętego granicami zaborów od złóż soli w Wieliczce czy Bochni, musiały znaleźć inne źródło zaopatrzenia w sól.
To źródło nosi dziś nr 11, jego zwieńczeniem jest słynny ciechociński Grzybek. Z głębokości ponad 400 metrów wypływa stąd solanka o temperaturze 18 stopni Celsjusza i ok. 4,5-procentowym zasoleniu. Solanka, poza tym, że szumi w fontannie, płynie rurami do tężni nr 1. Tu trafia albo do zbiornika, który znajduje się na dębowych słupach, albo jest wtłaczana na górę. Wpływa do umieszczonych na szczycie konstrukcji koryt wyposażonych w drewniane kraniki. To proste, ale bardzo precyzyjne urządzenia. Krany, które służą do regulacji przepływu solanki, są zrobione z drewna kasztanowego. Dlaczego?
- Bo kasztan pod wpływem wody nie puchnie i dzięki temu kran można przekręcać - mówi Marek Pyzdrowski, brygadzista tężni.
Solanka poprzez koryta i krany spływa na tarninę, rozbija się na coraz drobniejsze kropelki. Woda odparowuje, solanka się zatęża i spada na podłogę nazywaną ferdeką. Dalej, przez system rynienek, dociera do zbiorników, a następnie, via przepompownia, jest rurociągiem pompowana do tężni nr 3. Tam cały proces się powtarza, a solanka płynie na tężnię nr 2. Po co to wszystko? Solanka na tężni nr 1 ma stężenie 4,5 procent, ale tężnię opuszcza już jako roztwór ponad siedmioprocentowy. Z tężni nr 3 spływa solanka 19 - 20-procentowa, zaś z tężni nr 2 odpływa ciecz, w której jest ponad 30 procent soli. Trafia do warzelni, gdzie jest podgrzewana, gotowana i jej odparowywanie się kończy.
Siłami natury
No dobrze, ale czy nie prościej by było zagotować od razu solankę 4,5-procentową? Nie, ponieważ pierwsze gotowanie pewnie trwałoby tydzień. A tak, zatężanie odbywa się siłami natury ku uciesze i korzyści kuracjuszy.
Kiedyś cały ten system wprawiały w ruch umieszczone na tężniach wiatraki. Dziś pompy mają inne zasilanie, jednak w zatężaniu solanki wiatr nadal odgrywa decydującą rolę.
- Wiatr powinien wpychać solankę w tarninę - tłumaczy Marek Pyzdrowski. - W przeciwnym razie, przy większych podmuchach, wszystko by wywiewał na zewnątrz.
Kuracjuszom mogłoby się to podobać, w takich sytuacjach aerozole są na wyciągnięcie ręki. Ale po dłuższym spacerze, ciemne elementy odzieży zrobiłyby się białe.
Wiatr potrafi obsłudze tężni bardzo utrudnić życie. Szczególnie wtedy, gdy jest kapryśny. Zmieni kierunek i co? Trzeba lecieć, zakręcić kraniki przy korytach z jednej strony i odkręcać te z drugiej. Tężnia numer jeden ma 650 metrów długości, tężnia nr dwa - 724 metry, tężnia nr trzy - 333 metry. Wszystko na wysokości ponad 15 metrów. Kraniki są rozmieszczone dość gęsto.
Solanka leci zawsze tylko po jednej stronie - z wiatrem. Kuracjusze powinni więc siedzieć po stronie przeciwnej. Tej, po której akurat solanka nie spływa, ponieważ wiatr będzie przenosił wszystkie dobroczynne związki na stronę drugą. Bardzo często popełniają jednak błąd i siadają tam, gdzie solanka płynie i ściana tarniny jest mokra. Wiatr ich owiewa, później znika w tarninie i wylatuje po drugiej stronie tężni zabierając wszystko to, czym ludzie powinni oddychać. Kuracjusze jednak tężnie obserwują i czasami widzą, że tarnina jest zamoczona po obu stronach. A przecież solanka zawsze jest puszczana tylko z jednej...
- To są te przypadki, gdy drastycznie zmieniają się kierunki wiatru - wyjaśnia Marek Pyzdrowski.
Bez wiatru nie będzie tężni
Bez wiatru tężnie nie będą działały. Dlatego w ich sąsiedztwie nie powinno być żadnych przeszkód. Hoteli i innych wysokich budynków. Inwestorzy, którzy patrzą na grunty wokół drewnianych symboli Ciechocinka łakomym wzrokiem, muszą pohamować apetyty, inaczej tężnie staną się atrapami.
W 2017 r. ciechocińskie arcydzieła sztuki ciesielskiej zostały wpisane na listę Pomników Historii. Wyżej na drabinie zabytkowych zaszczytów jest już tylko Lista Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tam tężnie również by pasowały. To największy tego typu zespół w Europie, zbudowany praktycznie bez ani jednego gwoździa. Drewno do budowy tężni było starannie wybierane, na terenie całego Królestwa Polskiego. Wszystkie elementy są połączone za pomocą akacjowych kołków. W wyjątkowych sytuacjach budowniczowie mogli użyć miedzianych gwoździ. Tak było prawie 200 lat temu, tak jest i tak będzie, każdy szczegół remontu musi być uzgodniony z konserwatorem zabytków.
Konsorcjum płockich firm, które wygrało przetarg na rewitalizację tężni, plac budowy ma przejąć jeszcze w marcu. Finał remontu jest przewidziany na koniec 2021 r. Przez ten czas kuracjusze nie będą mogli korzystać z tężni nr 3, jednak z tego powodu nie będą aż tak bardzo stratni. Cały czas dostępna będzie dla nich tężnia nr 2 oraz częściowo tężnia nr 1. „Dwójka” jest szczególnie warta uwagi. Gdyby ktoś wątpił w to, że przy ciecho-cińskich tężniach można odetchnąć historią, powinien się jej uważnie przyjrzeć. Od strony ul. Sportowej na jednej z desek dolnego zbiornika jest pięknie wycięta data: Anno Domini 1827.
Basen ciągle czeka na remont
Ciechocinek, poza tężniami, ma jeszcze jedną wizytówkę - słynny basen termalno-solankowy, zbudowany na początku lat 30. według projektu dwóch wybitnych architektów Romualda Gutta i Aleksandra Szniolisa. Basen został otwarty 4 czerwca 1932 r., wstęgę przeciął prezydent Ignacy Mościcki.
„Jest to jeden z największych basenów w Europie i służy do stosowania kąpieli morskich, albowiem wypełniająca go solanka termalna, dzięki odpowiedniemu rozcieńczeniu i ostudzeniu, odpowiada koncentracji i temperatury wodzie Morza Śródziemnego” - napisał w 1937 r. dr Wacław Iwanowski, wieloletni naczelny lekarz uzdrowiska.
Basen został zamknięty w 2001 r., od 19 lat popada w ruinę. W styczniu konserwator wojewódzki wpisał cały modernistyczny kompleks kąpielowy do rejestru zabytków. Basen ma prywatnego właściciela, który chce pływalnię sprzedać. Być może, z pomocą rządu, uda się to przeprowadzić - w ubiegłym roku pomoc w tej sprawie obiecywała wiceminister Anna Gembicka. Tylko kto miałby się zająć remontem pływalni? Samorząd? Spółka Uzdrowisko Ciechocinek, która już dźwiga ciężar remontu tężni?