Sprawca rzezi na bulwarze w Nicei działał sam. I dzięki temu miał przewagę nad francuskimi służbami specjalnymi - mówią nasi eksperci.
Sprawcą zbrodni niemającej odniesienia w historii zamachów terrorystycznych, której dokonano w nocy z czwartku na piątek w Nicei, był 31-letni mężczyzna. Tego mającego pochodzenie tunezyjskie, niezbyt religijnego - jak podkreślają przedstawiciele służb francuskich - ojca trojga dzieci miała na oku policja. Był karany wcześniej za kradzieże i przestępstwa z użyciem przemocy.
Jak to zatem możliwe, że ani policja, ani funkcjonariusze francuskiej Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie dość „pilnowali” potencjalnie groźnego mężczyzny? Francuskie służby jeszcze kilka dni temu - podczas rozgrywanych w tym kraju meczów w ramach piłkarskich mistrzostw Europy - były postawione w stan najwyższej gotowości.
- Przede wszystkim to był mężczyzna mający na koncie przestępstwa typowo kryminalne - podkreśla Piotr Niemczyk, specjalista ds. bezpieczeństwa, były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa. - Był między innymi też karany za rzecz, której nie kojarzy się ze skrajnie radykalnie nastawionymi islamistami, mianowicie za jazdę po pijanemu. Był on zatem na liście osób, którymi interesowała się policja, a nie inne służby specjalne we Francji - podkreśla Niemczyk. - Nawet jednak, gdyby znajdował się w kręgu służb infiltrujących środowiska terrorystyczne, nie jest powiedziane, czy udałoby się go upilnować. Osób związanych ze środowiskami radykalnymi jest zapewne kilka albo kilkanaście tysięcy. Może więcej. W całej Europie funkcjonariuszy jest około miliona, zatem można zaryzykować twierdzenie, że kontrolą operacyjną da się objąć wszystkich stanowiących potencjalne zagrożenie. Da się, ale jest to bardzo trudne.
Niemczyk podaje przykłady innych zamachowców, którzy w ostatnich kilkunastu miesiącach siali terror we Francji i Belgii.
- Przecież w kręgu zainteresowania byli zarówno mieszkańcy brukselskiej dzielnicy Molenbeek, odpowiedzialni za zamachy w Paryżu w ubiegłym roku, zamachowcy z lotniska Zaventem, jak i bracia Kouachi, którzy dokonali masakry w redakcji „Charlie Hebdo” - zauważa były dyrektor UOP.
W internecie dostępne są nagrania, których autorem był człowiek przebywający prawdopodobnie w hotelu przy bulwarze Angielskim w Nicei. Na jednym z tych nagrań widać ciężarówkę wjeżdżającą w tłum ludzi.
- Na tym filmie można dostrzec coś, czego nie zauważy zwykły widz, ale tylko człowiek, który ma do czynienia z działaniami antyterrorystycznymi - zaznacza Dziewulski. - Najpierw ciężarówka zbliża się powoli z prędkością może około pięciu kilometrów na godzinę do tłumu ludzi na bulwarze. Przy niej, z lewej strony przy drzwiach kierowcy, biegnie prawdopodobnie policjant, który nakazuje zatrzymać pojazd. Kierowca jednak nie reaguje. Jedzie dalej i dopiero po chwili przyspiesza. Ale przyspiesza bardzo gwałtownie, wciska gaz, rozpędza ciężarówkę i wjeżdża w tłum.
Dziewulski dopatruje się w takim zachowaniu ukrytej intencji zamachowca. - Jest pewne, że on na początku miał inny zamiar. Skoro w aucie miał granaty i broń, to zamierzał z nich skorzystać. Gdy zauważył jednak, że nie uda mu się zabić tylu osób, ile planował, i że jest śledzony przez policję, w ostatniej chwili zmienił plan. Od samego początku jednak wiedział, że tej samej nocy umrze. Był zdecydowany i zdesperowany.
Były antyterrorysta zwraca uwagę na to, że zanim 31-latek skierował ciężarówkę w tłum ludzi, kilka ulic dalej został zatrzymany przez policję. - Powiedział funkcjonariuszom, że jedzie dostarczyć lody. To nie wzbudziło podejrzeń u policjantów, bo tam, w Nicei, nie jest niczym szczególnym, że dostawy towarów realizuje się późno w nocy. Nawet, jeżeli jest to godzina 23.
Nie ma na razie doniesień o tym, by zamachowiec z południa Francji był wcześniej związany z jakąkolwiek organizacją terrorystyczną. To też - według ekspertów - jest znamienne.
- Już słyszałem opinie, że to kolejny samotny wilk. Bzdura! - twierdzi Dziewulski. - Samotny wilk to człowiek, który jest szkolony do zamachu, ale pozostaje uśpiony do czasu, gdy sam przystępuje do realizacji. W tym przypadku mówimy o mężczyźnie, który działał na własną rękę. W pewnym momencie zrodził się w jego umyśle pomysł krwawej masakry. A żadna służba nie jest w stanie inwigilować ludzkiego umysłu.