Organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, m.in. słupski oddział Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, podpisały się pod petycją zaadresowaną m.in. do premier Beaty Szydło, prezydenta Polski i Głównego Inspektoratu Weterynarii, w sprawie nieprawidłowości przy adopcji i opiece nad psami z Polski przez niemiecką fundację Notfelle.
Zdaniem działaczy organizacji na rzecz zwierząt, psiaki wywiezione z Polski były w Niemczech przetrzymywane w dramatycznych warunkach, w przepełnionych schroniskach i domach adopcyjnych. W liście przytaczany jest przypadek psa rzekomo wywiezionego ze schroniska w Słupsku, który podczas pobytu w Niemczech dostał wylewu krwi. Gdy jechał do Niemiec, miał ważyć 12 kg, a w czasie interwencji zaledwie 6,2 kg. Ponoć stan psiaka jest agonalny.
Autorzy petycji domagają się od adresatów m.in. zainteresowania się losem polskich psów oraz dokonania kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli w schroniskach w Hajnówce, Słupsku, Sokółce i w Czarnej Białostockiej - w celu sprawdzenia i ustalenia, czy schroniska otrzymały pieniądze od niemieckich fundacji za sprzedaż polskich psów, a także zainteresowania się gminami, które nie monitorowały masowego wywozu psów do Niemiec.
Kierownictwo słupskiego schroniska dla zwierząt przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat przekazało niemieckiej fundacji do adopcji dziewięć psiaków.
- Jednak z naszej strony zawsze wszystko odbywało się zgodnie z prawem i restrykcyjnymi w takich przypadkach przepisami. Zwierzęta miały komplet szczepień, chipy, aktualne badania, dokumenty przewozowe, paszporty. Nad wszystkim czuwał powiatowy inspektor weterynarii - informuje Cezary Ropiak, zastępca kierownika słupskiego schroniska dla zwierząt. - Również ze strony niemieckiej wszystko było kontrolowane przez tamtejszego odpowiednika inspektora weterynaryjnego.on, że informacja o fatalnych warunkach, w jakich miały znaleźć się w Niemczech psy, bardzo go zaskoczyła.
- Tym bardziej że jednocześnie dostawaliśmy z Niemiec e--maile ze zdjęciami psów od ich nowych właścicieli. Zwierzaki wyglądały na zadbane i szczęśliwe - wyjaśnia zastępca słupskiego kierownika schroniska. Po wybuchu afery w Niemczech słupskie schronisko natychmiast zerwało współpracę z niemiecką fundacją do czasu wyjaśnienia sprawy.
Dlaczego w ogóle zdecydowało się ją podjąć? - Do Niemiec trafiały od nas psiaki, które tu miałyby bardzo małe szanse na znalezienie nowego domu - starsze i schorowane, to była dla nich ogromna szansa - tłumaczy Cezary Ropiak.