Słuchając polityków chowajmy nasze portfele
Słuchając wicepremiera Mateusza Morawieckiego, przemawiającego na kongresie PiS, przypomniała mi pewna szczera wypowiedź Nikity Chruszczowa, a to była rzadkość: „Politycy wszędzie są tacy sami. Obiecują zbudować most nawet tam, gdzie nie ma rzeki”.
Wicepremier przywiózł na kongres worek pełen takich mostów. Obiecał Centralny Port Lotniczy, nowe drogi i autostrady, ścieżki rowerowe i super szybkie pociągi. W dużym skrócie, bo lista jest dłuższa.
Z kolei prezes PiS miał prezent dla każdego. Właścicielom małych firm obiecał niższe składki ZUS, biednym - tanie mieszkania, rolnikom -fundusz, który wypłaci odszkodowania za klęski, twórcom - ulgi podatkowe, naukowcom - miliard złotych, a wszystkim lepsze leczenie i krótsze kolejki.
Usłyszeliśmy też, że to dzięki rządowi i partii, a nie naszej pracy, Polska stanie się krajem dobrobytu, a każdy potrzebujący dostanie to co mu do życia niezbędne. Słuchając tego obleciał mnie strach. Bo jak rządzący spełnią obietnice, to fala imigrantów z Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii ruszy nad Wisłę, i żadne wojska obrony terytorialnej jej nie powstrzymają.
W sumie było ciekawie, nawet gdy wicepremier chwalił rząd, który jak twierdził, wszystko co zrobił, uczynił bez podnoszenia podatków. Zapomniał, że niedawno wypaplał, że program 500 plus jedzie na kredycie?
Podatków rzeczywiści nie podniósł. Nie musiał. Potrzebne pieniądze znalazł w naszych portfelach, dzięki repolonizacji przedsiębiorstw, dawnej zwanej nacjonalizacją. Coraz więcej prywatnych firm staje się państwowymi. Te przejmują kolejne. Tyle, że wraz z nacjonalizacją i powstawaniem państwowych monopoli, maleje konkurencja, a to powoduje, że firmy mogą podwyższać ceny towarów i usług. Bezkarnie, bo państwo potrzebuje pieniędzy. Nie muszą się liczyć z konkurencją i klientem, mają realizować zlecenia rządu.
Po przejęciu od Francuzów firmy EDF, na rynku producentów energii elektrycznej i cieplnej, pozostała tylko jedna prywatna ZE PAK, należąca do właściciela Polsatu. W paliwach Morawiecki wyciął konkurencję dla Orlenu i Lotosu. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by te windowały ceny na stacjach benzynowych nawet gdy ropa będzie taniała. Kto im zabroni? Czym wyższa cena tym większe wpływy do budżetu, nie wspominając o zyskach.
Podobnie jest z producentami i dystrybutorami prądu. My płacimy wyższe rachunki, a im rosną zyski. Krocie zarabia także PZU, które pierwsze zaczęło windować ceny polis OC z błogosławieństwem państwowych służb. Gorzej idzie tylko państwowym bankom: BPH, Alior, Nordei, PKO, Pekao, bo tu konkurencja jest jeszcze silna. Ale do czasu! Zapowiadają się też zmiany w handlu, bo wicepremierowi nie podobają się hipermarkety z Niemiec i Francji.
Dlatego słuchając polityków chwalących się, jak to pod ich rządami państwowe firmy mają się coraz lepiej finansowo, chowajmy portfele.