Słowo „hałda” wciąż obecne w rozmowach
Problemem trujących odpadów na terenie byłego Dozametu w Nowej Soli w końcu udało się zainteresować władze województwa i ministerstwo.
Dobrze wiedzieć, że temat toksycznej hałdy wciąż jest na tapecie. W ubiegłym tygodniu wojewoda Władysław Dajczak spotkał się w tej sprawie z Ministrem Środowiska Janem Szyszko, z kolei wicewojewoda Rober Paluch rozmawiał z Andrzejem Łyczką, właścicielem Zakładu Ochrony Środowiska, który zajmuje się uszczelnianiem miejsc niebezpiecznych dla środowiska. Co z tych rozmów wynikło?
- Minister Szyszko zadeklarował chęć współpracy, zdając sobie sprawę jak trudny jest to temat. Deklarował to zresztą jeszcze przed wyborami jako parlamentarzysta opozycji - mówi R. Paluch. - Z panem Łyczką to już kolejne spotkanie. Był taki etap, gdy rozmawialiśmy o budowie mogilnika, który mógłby zaizolować całość i na 500 lat. Cenowo było to najlepsze rozwiązanie i choć jest to trochę zamiatanie problemu pod dywan, to sam pomysł może nie jest taki głupi. Ale i tak na tego typu rozwiązania pieniędzy nie ma - wyjaśnia wicewojewoda dodając, że o hałdzie wciąż należy myśleć w kontekście wywiezienia i neutralizacji.
Niespełna dwa miesiące temu, gdy R. Paluch był jeszcze wicestarostą nowo¬solskim, informowaliśmy na łamach „GL”, że Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej jest gotowy przekazać powiatowi nowosolskiemu 50 proc. kwoty potrzebnej do wykonania ekspertyzy w sprawie hałdy. (maksymalnie 150 tys. zł) - Przygotowaliśmy już stosowne dokumenty. Przyszedł czas by dokooptować drugą połowę kwoty, bo samorząd nie udźwignie całości, zresztą to nie powinna być rola samorządu - kwituje R. Paluch.
Co da władzom powiatu wykonanie ekspertyzy? Będzie to tak naprawdę pierwszy poważny dokument opisujący hałdę. To tej pory mówienie o odpadach opierało się w głównej mierze na mniej lub bardziej dokładnych szacunkach. Dokument określałby skład hałdy, ilość odpadów, metody neutralizacji i przede wszystkim, koszt.
Hałda leży, zegar tyka...
Komentarz autora
Podczas mojej rozmowy z Robertem Paluchem pojawił się wątek budowy mogilnika, czyli swego rodzaju grobowca dla toksycznych odpadów. Dziś hałdę izolują pokłady piasków formierskich, więc dodatkowa izolacja i odseparowanie odpadów od świata zewnętrznego powinno całkowicie załatwić temat. A być może po jakimś czasie, przyroda sama poradziłaby sobie z problemem. Wicewojewoda przywołał nawet przykład katastrofy w Czarnobylu, której skutki miały byś odczuwalne przez wieki, podczas gdy zaledwie 30 lat później, w wielu miejscach Zony, natura już dawno wygrała z promieniowaniem.
Oczywiście takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, bo od lat Polska raczej likwiduje mogilniki, niż tworzy nowe. Poza tym, zastosowanie powiedzenia „czas leczy rany” w kontekście nowosolskiej hałdy, byłoby chyba zbyt dużym ryzykiem. Wszak odpady już dawno zyskały status „bomby ekologicznej”. Oby nie była to bomba zegarowa.