Słońce ocali nas przed katastrofą energetyczną
Czy energia słoneczna ostatecznie zastąpi węgiel i ropę? A jeśli tak, to kiedy? I czy już teraz opłaca się montować na domach ogniwa słoneczne? - pytamy fizyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr. hab. Jakuba Rysza, który zajmuje się energią słoneczną i ogniwami słonecznymi.
Paliwa kopalne powoli się kończą. Klimat się ociepla. Płoną lasy. Czy czeka nas globalna katastrofa?
Nie jestem prorokiem. Jednak z tego, co pamiętam, to w dziejach ludzkości co chwilę prognozowano koniec świata. Nie zmienia to jednak faktu, że musimy zrezygnować z paliw kopalnych. Z różnych względów: bo się kończą, bo zanieczyszczają środowisko. Między innymi dlatego zajmuję się ogniwami słonecznymi.
Energia słoneczna nas ocali?
Matka Natura nie znalazła nic lepszego. Gdyby silnik Diesla był lepszym rozwiązaniem, to każdy z nas miałby taki mały kominek i by dymił. Całe życie opiera się na energii słonecznej i z tych źródeł energii odnawialnej, którymi dziś dysponujemy - najpewniejsza jest ona. Zresztą pozostałe - energia z wiatraków, z prądów morskich i tak dalej - również wynikają z działania Słońca, które wpędziło w ruch masy powietrza czy wody.
Czy zatem Słońce może stać się jedynym źródłem energii? Nawet na naszej szerokości geograficznej?
Na razie - nie ma mowy.
Czyli tak optymistycznie nie jest.
To znaczy energii ze Słońca - również na naszej szerokości geograficznej czy jeszcze bardziej na północ - by wystarczyło. Tylko że my nie potrafimy jej w całości wykorzystać. Spójrzmy na gospodarstwo domowe: najwięcej energii potrzebujemy rano - przed wyjściem do pracy czy szkoły - i potem wieczorem, po powrocie. Ogniwa słoneczne (zainstalowane na budynku czy przy nim), są najbardziej wydajne w ciągu dnia, jak nas nie ma w domu. O ile oczywiście mamy słoneczny dzień, bo przecież nie wszystkie takie są. I tu dochodzimy do sedna problemu: musielibyśmy umieć tę energię skutecznie magazynować. A (jeszcze) nie umiemy. Dlatego elektrownie, na przykład jądrowe, będą jeszcze długo potrzebne. Węglowe zresztą też.
Jak długo?
Tak długo, jak nie nauczymy się magazynować energii słonecznej.
A jest jakieś światło w tunelu?
Jest. Widać je w małej rewolucji motoryzacyjnej - silniki spalinowe powoli zastępujemy elektrycznymi. Żeby to w ogóle było możliwe, uczymy się produkować coraz pojemniejsze akumulatory. Proszę spojrzeć: jeszcze kilka lat temu akumulator to było coś, co pozwala nam odłączyć od stałego zasilania najwyżej komórkę czy laptopa. I to maksymalnie na kilka godzin. To była ta skala. Dziś to już skala samochodów. A myślę, że będzie ona coraz większa i większa. Nauczymy się. Inna sprawa, że Matce Naturze nigdy nie dorównamy: bo ona zrobiła to już miliony lat temu. Najpierw wykorzystała energię Słońca do tego, aby na Ziemi rozwijały się rośliny, które potem - głęboko pod ziemią - zamieniły się w paliwa kopalne.
Jeśli budowałabym dom i chciała zainwestować w ogniwa słoneczne...
Ta inwestycja nie zwróci się pani po dwóch czy trzech latach. Raczej 10 razy tyle. Tego typu instalacje są jeszcze bardzo drogie, a i tak pewnie nie zaspokoją w 100 procentach pani zapotrzebowania energetycznego.
Bardzo drogie, czyli?
Rząd wprowadza teraz program, w którym szacuje, że taka instalacja to koszt około 10 tysięcy złotych (osobiście uważam, że nieco więcej). Do tego typu instalacji rząd chce się dokładać. Pozostaje jednak kwestia wkładu własnego. Nie każdą rodzinę będzie na to stać.
Z czego te ogniwa słoneczne w zasadzie są robione?
Te, które możemy kupić teraz - z krzemu. Z tego samego, z którego robione są mikroprocesory. Krzem ma wiele zalet, na czele z tą, że go nie brakuje - bo przecież na każdej plaży krzemu jest mnóstwo. Gorzej z tym, że aby pozyskać z piasku czysty krzem, z którego później możemy budować ogniwa, potrzeba bardzo wiele energii. Dlatego teraz naukowcy pracują nad ogniwami z innych materiałów. Zobaczymy.
To wy ostatecznie wymyślacie i badacie to, co zmienia cywilizację, więc i w temacie odnawialnych źródeł energii to wasza misja.
To bardziej skomplikowane. My nie możemy prowadzić badań bez inwestycji zewnętrznych podmiotów. A nawet jeśli, to te badania nigdy nie wyjdą poza laboratorium. Ostatecznie więc dużą rolę odgrywa biznes, polityka, rozwiązania prawne. Na przykładzie instalacji słonecznych: ostatecznemu klientowi - właścicielowi domu - po prostu musi się to opłacać. W tym momencie opłaca się średnio. Nieco inna sytuacja jest z biurowcami, z budynkami użyteczności publicznej czy usługowymi, gdzie najwięcej energii zużywa się w ciągu dnia. U nas na uniwersytecie, budynek dalej, jest wydział zarządzania - tam zostały zainstalowane panele klasyczne i żaluzje na fasadzie budynków. Są firmy, które powoli zaczynają się specjalizować w tego typu rozwiązaniach. Wykorzystuje się na przykład fotoogniwa, które są częściowo przepuszczalne, więc redukują przy okazji ilość światła i - co ważne - ciepła wpadającego do budynku.
A, zaoszczędzi się na klimatyzacji.
I to bardzo duże pieniądze. Kiedyś szczyt poboru energii przypadał na zimę (i wtedy remontowane były wszystkie kotły w naszych elektrowniach), a dzisiaj ten szczyt przypada w lecie. Właśnie ze względu na instalacje do klimatyzacji, więc w tego rodzaju budownictwa pozyskiwanie energii z ogniw społecznych już w tym momencie jak najbardziej ma sens. Pytanie tylko o świadomość i dobrą wolę inwestorów. Bo wielu rachunki za prąd przyszłych najemców czy właścicieli biur nie będą obchodzić.
Ale wizerunek firmy może wpłynąć na kolejne zlecenia i inwestycje. Poza tym, pomijając kwestie ekonomiczne, to dzisiaj dobrze mieć etykietę firmy przyjaznej środowisku.
Tak, ponieważ jesteśmy świadkami zmiany mentalności. W młodszym pokoleniu niesegregowanie śmieci czy nadużywanie plastiku to powód do wstydu. Za zmianą mentalności idzie zmiana rynku i wzrost zainteresowania tematami „proekologicznymi” - również w samej nauce. Na przykład w Krakowie odbywa się teraz Zjazd Fizyków. Ważna, kilkudniowa impreza, 600 naukowców z całego świata, kilku noblistów. A w programie: aż kilka wykładów na tematy związane z zanieczyszczeniem powietrza czy wykorzystaniem energii słonecznej. Nie sądzę, żeby kilkanaście lat temu takie tematy mogły zająć sporą część tego typu imprezy. Przecież fizyka jest bardzo rozległą nauką, a fizycy - zajmują się wieloma fascynującymi tematami.
Fascynującymi? Większości ludzi fizyka kojarzy się raczej z nudą i szkolnymi udrękami.
Nic bardziej mylnego! Proszę wpaść do nas na Noc Naukowców, zobaczy pani, jaka ekscytująca (i łatwa) potrafi być fizyka. Przecież to nauka, która opisuje to, co jest wokół nas. Tu nie ma jakichś niezrozumiałych czarów. Jest nasza rzeczywistość.