Słodkie życie na Łaziennej. Prezentacja opakowania przedwojennej czekolady „Bałtyk” nie mogła pozostać bez echa u naszych Czytelników

Czytaj dalej
Fot. nadesłane
Roman Such

Słodkie życie na Łaziennej. Prezentacja opakowania przedwojennej czekolady „Bałtyk” nie mogła pozostać bez echa u naszych Czytelników

Roman Such

Dzięki pani Rozalii Buczkowskiej udało nam się poznać działającą przed wojną na starówce w Toruniu fabrykę łakoci Sybilski & Krzemiński.

Przed dwoma tygodniami opisując nasze przedwojenne nadmorskie kurorty zachęcaliśmy do zabrania na urlop tabliczki czekolady „Bałtyk”. Takie łakocie produkowała słodka fabryka panów J. Sybilskiego i E. Krzemińskiego z Torunia. Prawdę mówiąc bez większych nadziei zwróciliśmy się do naszych Czytelników z prośbą, żeby podzielili się swoimi informacjami o tej wytwórni łakoci.

Patriotyczne opakowanie

My nie mieliśmy na jej temat żadnych wiadomości, a jedynie opakowanie po czekoladkach. Zresztą bardzo ładne, a można nawet powiedzieć, że patriotyczne. Z jednej strony barwny transatlantyk przecinający morskie fale, a na odwrocie portowy obrazek z napisem „Gdynia Serce Polski”. Warto przypomnieć, że w międzywojennym dwudziestoleciu stworzenie z wioski rybackiej wielkiego miasta i pobudowanie w nim portu, było największą morską inwestycją tamtych lat, naszym prawdziwym otwarciem na świat.

Sprawy morskie propagowano na wszelkie sposoby. W całym kraju hucznie obchodzono Dni Morza, popularyzowano wypoczynek na naszym niewielkim skrawku wybrzeża, prężnie działała Liga Morska i Kolonialna. Ale także za pomocą takich codziennych drobiazgów, jak chociażby na opakowaniach popularnych produktów, popularyzowano sprawy morskie.

I tak oto doszliśmy ponownie do naszej tabliczki czekolady. Chociaż zdjęcie jej opakowania zamieściliśmy na marginesie naszej strony, w wersji miniaturowej, to zwróciło ono uwagą państwa Degórskich. Okazało się, że mama pani Renaty Degórskiej, Rozalia Buczkowska, nie tylko, że pracowała w tej fabryce, to jeszcze ją pamięta i może o niej sporo opowiedzieć.

Pani Rozalia za tydzień, 7 sierpnia obchodzić będzie - uwaga! - swoje 103. urodziny. Bardzo się ucieszyła, kiedy w naszym Albumie, znalazła się wzmianka, nazwa jej fabryki łakoci Sybilski & Krzemiński.

Do wybuchu wojny

Mama rozpoczynała w niej pracę jako młoda panienka po skończeniu powszechnej szkoły. Miała wówczas 14 lat. Przepracowała w niej dziesięć lat, do wybuchu wojny, i do dzisiaj twierdzi, że to był najlepszy okres w jej życiu - opowiada Renata Degórska, córka pani Rozalii. - Fabryka mieściła się przy ul. Łaziennej. Mama często wspomina, jak zawijała cukierki, jak w różne kartony i kartoniki, mniejsze i większe pakowano czekoladki i inne łakocie. Właściciele byli przyjaźnie nastawieni do pracowników, praca niezbyt ciężka, atmosfera serdeczna - tak te młode lata pierwszej pracy zapamiętała Rozalia Buczkowska.

Do dzisiaj przechowuje zdjęcie współwłaściciela pana Sybilskiego z pracownikami. Pani Renata jest wśród nich najmłodszą. Uśmiecha się z pierwszego rzędu, druga z lewej strony. Zaryzykujemy. A może ktoś jeszcze odszuka siebie, swoich bliskich na tej grupowej wyjątkowej fotografii.

Później, jeszcze przez dwa lata dzisiejsza Dostojna Jubilatka pracowała w fabryce pierników Gustawa Weese, dzisiejszej Fabryce Cukierniczej „Kopernik”.

60 lat przy Podgórskiej

W 1941 roku wyszła za mąż. Jest mamą pięciorga dzieci, babcią 6 wnuków, prababcią także 6 prawnuków. W 1958 roku wraz z mężem zamieszkała przy ul. Podgórskiej, gdzie mieszka do dzisiaj.

Po przeprowadzce, jako pracownik cywilny, znalazła zatrudnienie w wojskowej jednostce na Rudaku, skąd przeszła na emeryturę w 1976 roku. Od dwudziestu lat jest wdową.

Czuje się na tyle dobrze, że mieszka sama, oczywiście z codziennymi odwiedzinami kogoś z rodziny i opiekunki. Interesuje się wszystkim, co dzieje dookoła, czyta gazety, i wbrew zaleceniom lekarzy, nie odmawia sobie żadnych słodyczy.

Można nawet powiedzieć, że za nimi przepada. Może to taki nawyk zawodowy - dodaje córka pani Rozalii.

Pani Rozalia Buczkowska ma jeszcze o półtora roku starszą siostrę, Czesławę Grendę. Ona także w młodych latach pracowała przy ul. Łaziennej, ale w drukarni. I na stałe związała się z tą branżą. Pracowała w zakładach graficznych przy ul. Rabiańskiej, przy ul. św. Katarzyny, przeszła wszystkie stanowiska, obsługiwała różne drukarskie maszyny, jako brygadzistka przeszła na emeryturę. Obu paniom i im bliskim nasze najlepsze albumowe życzenia.

No i jeszcze raz się okazało, co i nas szczególnie cieszy, że życie na słodko jest po prostu najlepsze.

Roman Such

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.