O trendach w operze i współczesnych reżyserach. O tym, że sztuka operowa ma się całkiem dobrze, ale czekają ją zmiany. O operach przynoszących pecha i o tym, jak stać się operomanem - mówi Sławomir Pietras, wybitny znawca teatru operowego.
Solistka, z którą rozmawiałam, zwróciła uwagę, że kiedyś do opery ciągnęły tłumy i nie była to tylko intelektualna elita. Kiedy pojawiły się inne formy przekazu kulturalnego, dostępne w kinie, a potem w telewizji, sytuacja nieco się zmieniła. A jak jest teraz?
O zmierzchu opery mówiono od dawna, to ulubiony temat dyletantów w tej dziedzinie. Prawda jest jednak inna. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że opera jest dziedziną sztuki. Podciąganie jej pod jakąkolwiek rozrywkę jest rzeczą ryzykowną. Oczywiście, ona może dostarczać wiele przyjemności (i tak się dzieje) wielu milionom ludzi na świecie. Także za pomocą współczesnych, elektronicznych środków przekazu. Jeżeli przyjrzymy się funkcjonowaniu wielkich scen operowych, zobaczymy, że w ostatnich latach transmisje spektakli bardzo poszerzają krąg widowni. Nawiasem mówiąc, nie jestem tym zachwycony. Uważam, że opera ma wtedy sens, kiedy się ją odbiera bezpośrednio. Jednak te transmisje, przekazy za pomocą internetu i mediów społecznościowych, świadczą o wielkim wzroście popularności tego gatunku. I ma to wpływ na zainteresowanie operą. Gdziekolwiek jestem, a praktycznie co miesiąc bywam w jakimś zagranicznym teatrze operowym, to wszędzie widzę komplety widzów. Na czele z osobami korzystającymi ze słynnego, abonamentowego systemu niemieckiego, gdzie ludzie z góry wykupują abonament na cały rok. Namnożyło się też festiwali operowych, które także odbywają się przy kompletach na widowni. A dla tych festiwali to podstawa, bo inaczej nie byłoby ich stać na utrzymanie tak kosztownych, operowych produkcji. Nie należy się więc martwić o losy gatunku operowego. On się ma co najmniej dobrze. Pod warunkiem, że nie mówimy o operze współczesnej.
Trzeba jednak zauważyć, że nawet przy klasycznych widzimy jednak zmiany, znak czasu. Reżyserzy coraz częściej sięgają po współczesne środki, czy jeśli chodzi o dekoracje, scenografię, kostiumy. Z klasycznej opery robią współczesną.
Zmiany w sztuce operowej, których jesteśmy świadkami, są zmianami bardzo niekorzystnymi. Nastąpił okres dominacji realizatorów, którzy są reżyserami. Spowodowało to zepchnięcie na drugi plan interpretacji wokalno-muzycznych, a przede wszystkim znaczenia gwiazd operowych, dla których bardzo często te opery były pisane. Reżyserzy popisują się, w większości mając narzędzia dyletanckie, jeśli chodzi o operę. Próby uwspółcześniania klasycznych dzieł operowych są w 90 proc. próbami chybionymi. Nie po to te opery były osadzane w konkretnych epokach historycznych, określonej estetyce artystycznej, stylistce muzycznej, aby robić z nich dzieła współczesne. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem ingerencji reżysera w oryginalne libretto, a także muzykę. Żądam od reżyserów profesjonalnego sposobu prezentowania tych dzieł, zgodnie z didaskaliami librecisty, według wskazówek kompozytora i zgodnie z tradycją wykonawczą. Ta ostatnia ma naprawdę wyjątkowe znaczenie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień