Sławomir Broniarz, prezes ZNP: Dzieci będą największymi ofiarami tej reformy
Zmianie ulegnie siatka godzin, a w ślad za nią zmieniona musi zostać podstawa programowa, chyba że chcemy te dzieci zamordować, wciskając w ich głowy maksymalnie dużą dawkę wiedzy w trakcie jednej godziny w cyklu edukacyjnym - uważa Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Jak środowisko akademickie patrzy na zapowiadane zmiany?
Anna Kienig: Z niepokojem. Z reguły środowisko nauczycieli akademickich zajmuje się badaniami naukowymi i być może rzadko zabiera głos w sprawach istotnych dla tak wielu ludzi zaangażowanych w edukację. Miesiąc temu w Białymstoku odbył się na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UwB IX Zjazd Pedagogiczny, na który przyjechało ponad 500 osób z całego kraju, zajmujących się badaniami edukacyjnymi. Efektem obrad były wystąpienia skierowane do pani minister, żeby przyjrzała się uważnie temu, co proponuje ministerstwo i wzięła pod uwagę wszystkie elementy, które pominięto.
Stwierdziliśmy, że niewiele wiemy o zmianie. Nie znamy celu reformy i wprowadzana jest zbyt szybko. Poza tym, zmarnowany zostanie kapitał społeczny. W proponowanych przez minister Zalewską zmianach brak jest zupełnie osadzenia pedagogicznego - chodzi mi o odwoływanie się do badań. Jeżeli planujemy dużą zmianę strukturalną, to dobrze by było powołać się na wyniki badań naukowych. Ministerstwo Edukacji, mówiąc o „dobrej zmianie” strukturalnej, posiłkuje się stwierdzeniem: z badań naukowych wynika. Z jakich badań? Czyich badań? Kiedy przeprowadzonych? Kto się pod nimi podpisał? Minister Zalewska powołuje się z nazwiska na badania badaczy-pedagogów, natomiast oni sami podpisali się pod listem protestacyjnym przeciwko reformie.
Samorząd będzie musiał zrealizować nawet najbardziej niepopularne decyzje. Dla prezydenta dużego miasta nie jest problemem zwolnienie nauczycieli i zapłacenie im odprawy.
Jakie największe zmiany wynikną z reformy?
Sławomir Broniarz: Zmiany dotkną dzieci, które będą największymi ofiarami tej reformy, ich rodziców, nauczycieli i pracowników administracji oraz samorząd. Najistotniejsze zmiany dotyczą dzieci. Bo jeżeli mówi się, że zmieniona ma zostać podstawa programowa, to warto zadać sobie pytanie, w jakim kierunku idzie ta zmiana. Dotknie ona przedmiotów, za które przyznaje się Nagrodę Nobla, mianowicie fizyki, chemii i biologii. Zmianie ulegnie siatka godzin, a w ślad za nią zmieniona musi zostać podstawa programowa, chyba że chcemy te dzieci zamordować, wciskając w ich głowy maksymalnie dużą dawkę wiedzy w trakcie jednej godziny w cyklu edukacyjnym. Reformą objęte zostanie również szkolnictwo zawodowe. Mają być m.in. stworzone szkoły branżowe pierwszego i drugiego stopnia. Jeżeli nie będziemy mieć odbiorców w postaci przemysłu, czy segmentu usług, to będziemy kształcili nową grupę bezrobotnych.
Czy zmiany mają stworzyć nowego Polaka?
Anna Kienig: Ja widzę przed sobą jedynie głęboką zmianę strukturalną. Nie widzę zmian idących dalej. Podobno podstawy programowe są w trakcie tworzenia. Jednak jedna podstawa już jest gotowa - podstawa programowa wychowania przedszkolnego. Mam wrażenie, że jest ona powtórką podstawy sprzed 2009 roku, która ma swoje źródła w latach 80. Wynika z niej, że dzieci w przedszkolach będą uczyły się czytać, ale równolegle nie będą uczyć się pisać. Powrót do tego rozwiązania wskazuje, że nikt się nad tym nie zastanowił.
Jak ze zlikwidowaniem gimnazjów poradzą sobie samorządy?
Sławomir Broniarz: Samorząd będzie musiał zrealizować nawet najbardziej niepopularne decyzje. Dla prezydenta dużego miasta nie jest problemem zwolnienie nauczycieli i zapłacenie im odprawy. Problemem będzie przekonanie lokalnej społeczności, że budynek, który sąsiaduje z ich blokiem, nie będzie szkołą, bo nie da się go utrzymać, mając tylko VII i VIII klasę, a nie ma innego budynku, do którego można wtłoczyć całe osiem oddziałów. Wiele gimnazjów wiejskich będzie miało właśnie z tym kłopot. I to włodarz miasta usłyszy zarzut, że działa na szkodę społeczności.