Fot. Mariusz Kapała Karolina Naja jest trzykrotną laureatką plebiscytu „Gazety Lubuskiej” na najlepszego naszego sportowca. Teraz też będzie faworytem
Wybrała kajaki, bo chciała robić coś innego niż wszyscy. Sama bardzo interesowała się kosmetologią, planowała iść na studia chemiczne. Teraz jest podwójną medalistką olimpijska w barwach AZS-u AWF-u.
Wszystko zaczęło się na jej rodzinnym Górnym Śląsku. - Karolina swoją przygodę z kajakami rozpoczęła przed ośmioma laty w MOSM Tychy. Pierwsze kroki stawiała na Jeziorze Paprocańskim, do którego nie miała daleko, bo mieszkała na pobliskim osiedlu Z - wspomina kierownik sekcji tyskiego klubu Marek Stanny, który prowadził mierzącą ledwie 165 cm olimpijkę wraz z żoną Sylwią. Dodaje, że nigdy nie trzeba było stać nad nią z batem, bo ergometr chciała wręcz rozwalić. W tyskim hangarze cały czas czeka na nią kajak.
„Balbinka” to fighterka
Pierwsze sukcesy jak złoty (w K-2 na 1.000 m) i srebrny medal (w K-4 na 500 m) mistrzostw Europy juniorów w Belgradzie pojawiły się w 2007 r. Potem przyszła kolej na następne jeszcze większe osiągnięcia „Balbinki”, bo tak ją nazywali w Tychach. Była m.in. srebrną medalistką mistrzostw świata w K-2 w 2011 r. w Szeged, mając jedynie 21 lat, oraz brązową w K-1 w sztafecie 4x200 m (dziś ma na koncie dziewięć krążków z mistrzostw świata oraz osiem z Europy).
Te dwa ostatnie już jako zawodniczka AZS-u AWF-u Gorzów, do którego została wypożyczona po ukończeniu Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu w 2009 r.
- Powodów było kilka. Po zdaniu matury chciałam rozpocząć studia, a ZWKF zaoferował mi indywidualny tok nauki. Ważne było i to, że przy uczelni istnieje uczelniany klub, prowadzący profesjonalną sekcję kajakową - opowiada Naja.
Była też i inna znacznie bardziej konkretniejsza przyczyna. Nazywała się Marek Zachara. - W Gorzowie są dobre warunki do szkolenia, ja też mam jakąś tam markę jako szkoleniowiec. Byłem trenerem olimpijskim reprezentacji Polski w Atlancie w 1996 roku. Pierwszym moim olimpijczykiem był Łukasz Woszczyński, piąty w Atenach [w C-2 na 1.000 m - dop. red.], dziś partner życiowy Karoliny. Dziewiąty w Pekinie był Roman Rynkiewicz [w C-2 na 500 m]. Ona wiedziała, jak inni tu pracują - tłumaczy gorzowianin.
Rok później Naja odniosła największy jak do teraz sukces, brąz w K-2 na 500 m na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie (za który od władz Tychów dostała fiata 500, a od Gorzowa mieszkanie). Osiągnęła to z Beatą Mikołajczyk, swoją idolką z
juniorskich czasów.
Dzisiaj to ona sama jest stawiana przez młode kajakarki za wzór do naśladowania. - To silna, twardo stąpająca po ziemi kobieta, która wytrwale dąży do postawionego przez siebie celu. Dla mnie idealny sportowiec - mówi Katarzyna Szewczyk, jej młodsza klubowa koleżanka, a na co dzień dziewczyna innego naszego olimpijczyka z Rio de Janeiro Pawła Kaczmarka.
Sama „Najka”, bo tak mówi o niej olimpijska ekipa, nazywa się typową śląską babą. - Ktoś kiedyś powiedział, że jestem fighterką, nawet zadziorą. Czyli taką typową śląską babą. A ja się wcale nie obraziłam! - śmiała się kajakarka.
Jedynie szkoda, że aż tak rzadko jest nad Wartą. - Bo aż 255 dni w roku spędzam na zgrupowaniach kadry z trenerem Tomaszem Krykiem. Do Gorzowa przyjeżdżam wtedy, gdy mam studenckie obowiązki [wówczas ćwiczy z Zacharą w klubie - dop. red.]. Raz na pół roku odwiedzam rodziców w Tychach - wyjaśnia Naja. Jednak pod koniec roku powinna znów na dłużej zatrzymać się w Gorzowie.
Jest jednym z żywiołów
Drugi brąz Nai (we wtorek w Rio de Janeiro w K-2 na 500 m z Mikołajczyk) to dziewiąty medal dla Gorzowa na igrzyskach olimpijskich. W Sydney 2000 r. i Atenach 2004 r. w dwójce podwójnej wagi lekkiej dwa złota wywalczył wioślarz AZS AWF Tomasz Kucharski (z Tomaszem Syczem). Na najwyższym stopniu podium stanął też jego klubowy kolega Michał Jeliński w Pekinie w 2008 r. w czwórce podwójnej (z Markiem Kolbowiczem, Adamem Korolem i Konradem Wasielewskim). Srebro zdobywali kolarz Orląt Zenon Jaskuła w 1988 r. w Seulu w jeździe drużynowej na czas (z Joachimem Halupczokiem, Markiem Leśniewskim i Andrzejem Sypytkowskim) oraz kajakarz Admiry Wojciech Kurpiewski w Barcelonie w 1992 r. w K-2 na 500 m (z Maciejem Freimutem). Tak jak u Nai, dwa brązowe krążki zawisły też na szyi kajakarki MKKS Beaty Sokołowskiej-Kuleszy i Anety Pastuszki (dziś Koniecznej) w Sydney 2000 r. i Atenach 2004 r. w K-2 na 500 m.
Czy do tej listy będziemy mogli dopisać trzeci medal Nai? Przekonamy się. O tym, że jest on w jej zasięgu, przekonany jest Piotr Basta, trener wioślarskiej sekcji AZS AWF i prodziekan ds. studenckich i sportu na gorzowskiej uczelni. - Karolina nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, choć ja nie chcę wyprzedzać faktów, bo w czwórkach nikt za darmo medali nie odda. Stać ją na to, by i w kolejnych igrzyskach powalczyć o podium, bo przecież jest młoda dziewczyna - dodaje promotor pracy licencjackiej i magisterskiej Nai, w których kajakarka opisuje swój okres przygotowawczy do igrzysk olimpijskich w Londynie i Rio.
Basta jest nią zachwycony. - To jest człowiek niesłychanie skoncentrowany na sukces, a przy tym to osoba bardzo mądra, w sporcie bywa z tym różnie. Poza tym jest niesamowicie kobieca, co jest wyjątkowe w tej dyscyplinie - kończy gorzowianin.
Rację szkoleniowcowi z Gorzowa przyznaje też Sokołowska-Kulesza. - Nie chcę zapeszać, ale po cichu liczę na medal. Same dziewczyny [obok Nai i Mikołajczyk, Marta Walczykiewicz oraz Edyta Dzieniszewska-Kierkla - dop. red.] nie chcą głośno mówić o podium, ale są świetnie przygotowane do finału. To jest zgrana osada. Mówią o sobie, że są czterema żywiołami. Gdy połączy się je ze sobą, to może być bardzo dobrze - prognozuje pracownica Polskiego Związku Kajakowego.
Początek finału K-4 na 500 m w sobotę już o 14.47. Trzymamy kciuki za Karolinę oraz jej koleżanki z osady!